VII - Niczego sobie nie obiecywaliśmy

51 3 0
                                    

Po powrocie z nową energią zabrałam się do pracy. Konferencja okazała się ogromnym przedsięwzięciem, wymagającym ode mnie 100-procentowego zaangażowania. Lubiłam swoją pracę i czułam się w niej jak ryba w wodzie. Lubiłam też nowe wyzwania, a ogarnięcie tak dużego eventu z pewnością było dla mnie czymś innym niż moje codzienne obowiązki. Ze względu na wspólny projekt, spędzałam z Bartkiem o wiele więcej czasu niż kiedykolwiek wcześniej. Mieliśmy ręce pełne roboty. Trzeba było zadbać o najprostsze rzeczy, jak tłumaczenie maili i programu konferencji, a także o najbardziej kluczowe sprawy, jak tłumaczenia wystąpień i prezentacji prelegentów. Sprawiedliwie podzieliliśmy obowiązki między siebie, a każdy poważniejszy problem rozwiązywaliśmy zespołowo. Gdy w grę wchodziła praca, oboje poważnieliśmy.

Po solidnej dawce obowiązków gotowaliśmy sobie posiłki lub chodziliśmy na obiady do miasta. A wieczory zazwyczaj spędzaliśmy osobno, odpoczywając od ludzi i upałów.

Zaprosiłam do siebie Piotra i Filipa. Piotr już nie mógł się doczekać kombinowania z mieszkaniem, żeby przystosować je dla dzidziusia. Cieszyłam się, że spędzę czas z chłopakami, zwłaszcza po stresującym wydarzeniu, jakim była konferencja.

Z Bartkiem spędzałam w ciągu dnia tyle czasu, że odpuściłam sobie skrzydłowanie w barach. Nie miałam siły wychodzić do ludzi. Bartek co prawda zachęcał mnie do wyjścia praktycznie codziennie. Tłumaczył się, że minęło już trochę czasu odkąd ostatnio gdzieś wybraliśmy się razem. Między słowami mogłam wyczytać, że tęsknił też za mną, chociaż pewnie w czysto fizyczny sposób.

Bartka spotkałam na targach. Złapaliśmy wspólny język, kiedy staliśmy w kółeczku z jakimiś ludźmi i nagle oboje zaśmialiśmy się z tego samego tekstu, który padł z czyichś nieświadomych ust. Już wtedy Bartek zręcznie ustawił się obok mnie, żeby wygodniej nam było gadać. Po targach poszliśmy na piwo, gdzie uznaliśmy, że zabawa w skrzydłowych jest idealna na ten wieczór. Potem okazała się też świetna także na wiele innych wieczorów. A ponieważ przez około rok naszej znajomości żadne z nas nie znalazło sobie dogodnego partnera, trwaliśmy w tej dziwnej formie znajomości. Poza okazyjnym sypianiem ze sobą, zwierzaliśmy się sobie z problemów codziennych i lubiliśmy dawać sobie złote rady. Ciągle na przykład mówiłam Bartkowi, że naprawdę pora już odciąć pępowinę albo ją chociaż troszkę podwiązać. Jego mama przyjeżdżała do niego średnio raz w tygodniu, pomagała mu sprzątać w mieszkaniu i robiła mu pranie. Pranie dorosłemu facetowi! No i przywoziła mu różne pyszności, z czego czasem i ja korzystałam. Dobrze, że miał silną relację z matką, ale żadna kobieta nie będzie miała ochoty wtryniać się w ten układ na trzeciego. I choć była dziewczyna Bartka faktycznie go skrzywdziła, rozumiałam, że w kłótniach używała argumentu mamusi. Otóż, po 7 latach z Bartkiem, jego była uznała, że potrzebuje przygody i zdradziła go na wyjeździe. Wszystko wyszło na jaw przez jej przyjaciółkę, inaczej być może takie ekscesy ciągnęły by się w nieskończoność, a Bartek nie miałby o niczym pojęcia.

Bartek natomiast za każdym razem radził mi odgrywanie bezbronnej księżniczki. Twierdził, że każdy potencjalny kandydat na mojego mężczyznę będzie szalał ze szczęścia, jeśli pozwolę mu się uratować. Co z tego, że nauczyłam się radzić sobie sama. Faceci lubią podobno mieć się kim opiekować i kogo strzec. Bartek ciągle mówił, że moja twarz "aniołeczka" aż prosi się, żeby jej w ten sposób używać. Z tego właśnie względu często wieczorami stawiałam na mocniejszy makijaż, żeby przestać kojarzyć się ludziom z uroczą dziewczynką. Nie będę przecież zgrywać lolity, to sprzeczne z moimi zasadami i niezgodne z moim statusem społecznym oraz wiekiem.

Dziwiłam się, że Bartek ciągle w jakiś sposób na mnie leciał, skoro ciągle gadał o młodszych dziewczynach. Byłam za stara na jego standardy, ale jednocześnie chyba za młoda na zastąpienie mu matki. To znaczy miałam nadzieję, że nie próbował szukać we mnie swojej ukochanej mamusi. To już z kolei odebrałabym jako sygnał do wycofania się i zablokowania go w mediach społecznościowych.

Znowu tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz