IX - Niektórzy ludzie nie mają za grosz taktu

47 2 0
                                    

Następnego dnia zabrałyśmy się z Małgorzatą za przygotowania do wyjazdu na imprezę urodzinową córeczki Moniki. Z samego rana zapakowałam wreszcie prezent dla małej - lalkę z limitowanej edycji i kilka ładnych zeszytów do szkoły. Następnie dołączyłam do Małgorzaty w łazience. Kiedy weszłam, prawie popłakałam się ze śmiechu na widok przyjaciółki, która malowała twarz na zielono. Zdążyła zrobić sobie już warkocza i założyć zieloną sukienkę.

– Mam nadzieję, że wyglądam bardziej jak Fiona niż Shrek. – Mruknęła i zaczęła malować swoje ramiona.

– Niech Lilka zadecyduje. Poczekaj, pomogę ci. – Przejęłam pędzel.

– Mam nadzieję, że uda mi się to z siebie zmyć. – Powiedziała i nałożyła na głowę małą plastikową tiarę.

– Jest tak gorąco, że istnieje spora szansa, że samo to z ciebie spłynie. – Zażartowałam.

Małgorzata spiorunowała mnie wzrokiem. Byłam w tak dobrym humorze przed imprezą, że aż zaczęłam nucić piosenkę Allstar.

– A ty za kogo się przebierasz? – Zapytała.

– Za Czerwonego Kapturka, zobaczymy jak mi pójdzie. Ale patrząc na ciebie już wiem, że nie zostanę królową balu. – Korzystałam z każdej okazji, żeby trochę pośmiać się z przyjaciółki.

Dokończyłam malować pulchne ramiona Małgorzaty i odłożyłam pędzel do zlewu. Rozebrałam się do majtek i nałożyłam na twarz, szyję i dekolt podkład, a następnie puder.

– Z ciebie też to wszystko spłynie. – Próbowała odgryźć się Małgorzata.

Pomalowałam się delikatnie, mając na uwadze że powinnam wyglądać niewinnie. Założyłam białą bluzeczkę z okrągłym kołnierzykiem, czarną spódniczkę, a potem narzuciłam na siebie czerwoną pelerynę z kapturem. Miałam do tego jeszcze podkolanówki i czarne lakierki. Nie mogłam się doczekać, aż wyruszymy i ktoś wreszcie nas zobaczy. Przed wyjazdem upiekłyśmy jeszcze kolorowe babeczki, zjadłyśmy po jednej, zrobiłyśmy pamiątkowe zdjęcie i poszłyśmy do mojego samochodu. Wolałam prowadzić ze względu na zaawansowaną ciążę przyjaciółki i jej duży brzuch. Małgorzata, ciężko dysząc, wpakowała się na przednie siedzenie.

– Masz klimatyzację? – Zapytała – bo już się ze mnie leje.

Przekręciłam właściwe pokrętło, podczas gdy Małgorzata wachlowała się dowodem rejestracyjnym. Za każdym razem kiedy patrzyłam na nią, przebraną w strój Królewny Fiony, miałam nieodpartą chęć na rozmawianie z nią wyłącznie tekstami ze Shreka. Koniecznie chciałam sprawdzić, jak długo uda mi się rozmawiać tylko w ten sposób i, co ważniejsze, jak długo taką zabawę wytrzyma Małgorzata.

– Urządzić baby shower? – Zapytała Małgorzata.

– Na twoim odludziu? – Zapytałam.

– Co?

– Na twoim bagnie? – Brnęłam w to dalej.

Małgorzata pokręciła niecierpliwie głową i uznała, że sama podejmie tą decyzję. Po chwili zapytała, czy powinna zaprosić na przyjęcie Igora.

– Wiesz, Igor jest jak cebula. – Zaczęłam.

Małgorzata spojrzała na mnie wyczekująco, spodziewając się poważnego ciągu dalszego. Naiwna.

– Cebula ma warstwy. – Powiedziałam, ledwo hamując wybuch śmiechu.

– Dobrze się bawisz, co? – Warknęła Małgorzata przez zaciśnięte zęby.

– Powinnaś teraz zapytać, czy daleko jeszcze. – Zwróciłam jej uwagę.

Kilka prób rozmowy później zaczęła mnie traktować jak jednego z upierdliwych przedszkolaków. Dzięki rozrywce, którą sobie fundowałam kosztem Małgorzaty, podróż minęła mi szybko, a prowadzenie wcale mnie nie zmęczyło. Bez większych problemów trafiłyśmy w okolicę Ogrodu Botanicznego, gdzie według mapy mieściło się mieszkanie Moniki. Wyjęłam z bagażnika nasze prezenty dla Lilki, a za ten czas Małgorzata wygramoliła się z samochodu. Wzięła pudełko z babeczkami i poszłyśmy pod podany adres.

Znowu tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz