xx.

8.3K 543 100
                                    

      Jeszcze nigdy te tydzień nie minął Rosie w takim podekscytowaniu. Bynajmniej nie jej podekscytowaniu. Odkąd jej siedmioletnia siostra dowiedziała się o prezencie jaki otrzymała od jej idola, nie dawała żyć ani ciemnowłosej ani swojej matce. Co dzień mówiła tylko o koncercie, co dzień zastanawiała się co powie, kiedy spotka całą piątkę.

       Nareszcie nadszedł tak długo wyczekiwany przez Lily dzień. Wstała wyjątkowo wcześnie i już od samego rana przygotowywała się na wielkie, wieczorne wydarzenie. Wyciągnęła zaspaną wciąż Rosie z łóżka i nakazała się przygotowywać. Ciemnowłosa nie miała praktycznie żadnego wyboru. Nie chciała nawet zmagać się z tak niezwykle zapatrzoną w zespół i podekscytowaną dziewczynką. Stanęła przed szafą i drapiąc się po brodzie, zastanawiała się nad strojem. W co mogłaby się ubrać, by nie przynieść wstydu Harry’emu? Jak się zachować, by ją polubili, albo chociaż zaakceptowali?

- Rosie pośpiesz się! Chcę być pod samą sceną! – Krzyczała niecierpliwie siedmiolatka, stojąc pod drzwiami i tupiąc nogą.

- Nie wystarczy ci, że się z nimi spotkasz? – Skrzywiła się ciemnowłosa, wychodząc z pokoju i łapiąc za kluczyki od auta. To było zdecydowanie zbyt głupie pytanie. Dziewczynka spojrzała na nią jak na wariatkę i zarzucając swoje wyjątkowo długie włosy, z wielkim uśmiechem opuściła mieszkanie.

*

      Rosie jeszcze nigdy nie widziała tak dzikiego i głośnego tłumu, jaki zaatakował ją, kiedy wysiadała wraz z siostrą z samochodu pod Wembley. Dotarcie na płytę i przedarcie się przez wszystkich było niełatwym, prawie niewykonalnym zadaniem. Ale ekscytacja i upór Lily pozwoliły im prawdziwym cudem dopchać się pod samą scenę. Rosie wciąż nie rozumiała w jaki sposób im się to udało, ale najważniejsze było to, że siedmiolatka była prawdziwie szczęśliwa.

      Nie musiała nawet patrzeć w stronę ogromnej sceny, by wiedzieć, że chłopcy już się pojawili. Ogłuszający pisk i krzyk zaatakował jej uszy. Odwróciła głowę, trafiając na wielkie wejście piątki tak długo wyczekiwanych chłopców. Pierwsze takty piosenki, którą przez ostatnie dni katowała ją Lily i koncert rozpoczął się na dobre.  

      Obserwowała każdy ruch Harry’ego. To w jaki sposób się zachowuje. Jak idealnie i swobodnie czuje się wśród chłopców i tak ogromnego tłumu fanów. Z jaką przyjemnością śpiewa. Kilka razy patrzył w ich stronę, ale za żadnym nie udało mu się dostrzec tej, dla której tak bardzo się starał. Bo bez wątpienia, na tym występie dawał z siebie jeszcze więcej, by Rosie mogłaby być z niego dumna.

      Nadeszła pora na zwolnienie tempa. Cała piątka zajęła wygodnie miejsca na scenie. Harry usiadł – zupełnie podświadomie – tuż naprzeciwko dziewczyn. Lily zapiszczała, a na twarzy ciemnowłosej pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Po pierwszych nutach, świetnie wiedziała co będą śpiewać gwiazdy tego wieczoru. Jakaś niewidzialna siła skierowała oczy Harry’ego wprost na Rosie. Ich spojrzenia się spotkały, a na twarzy chłopca pojawił się szeroki uśmiech. Ułożył dłoń na sercu, a drugą wskazał w jej stronę. Głośny pisk zagłuszył jej westchnięcie, a ciemność jaka panowała na stadionie zakryła jej czerwone policzki.

*

      Podążały długim korytarzem za postawnym mężczyzną. W tle wciąż słychać były podekscytowane po zakończonym koncercie krzyki. One, wraz z  kilkoma innymi dziewczynami, kroczyły śmiało na spotkanie z chłopcami. Rosie czuła się dziwnie i trochę niezręcznie. Czuła się inna. Wszystkie obecne szczebiotały z radością, piszczały i trzymając w dłoniach jakieś plakaty, pokonywały korytarz, który zdawał się nie mieć końca. Ona czuła w sobie zdenerwowanie i strach, ale z zupełnie innego powodu.

Love actually • styles  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz