xxxiii.

5.9K 433 27
                                    

       Nareszcie nadszedł dzień, w którym para zgodnie stwierdziła, że ich owocna współpraca dobiegła końca. Napisane bowiem zostały już wszystkie piosenki i można było zastanawiać się nad tytułem całego albumu. Rosie krzątała się po całym mieszkaniu zielonookiego chłopca, wyręczając w sprzątaniu swą ciotkę. Harry zaś, z szerokim i cwaniackim uśmiechem rozsiadł się na fotelu i obserwował każdy ruch dziewczyny.

- Mam genialny pomysł. – Jego zachrypnięty głos wypełnił pomieszczenie. Ciemnowłosa spojrzała na chłopaka pytająco. – Trzeba uczcić nasz sukces. – Podniósł się z fotela, podchodząc do Rosie. – Co powiesz na małą imprezę z chłopakami?

- Jasne, świętujcie. – Uśmiechnęła się szczerze, powstrzymując kolejną falę gęsiej skórki. To było niezwykłe, bo za każdym razem gdy jego dłonie znalazły się na skrawku jej odkrytej skóry, jej ciało drżało.

- Miałem na myśli, by cała nasza szóstka to uczciła. – Zrobił krok, by jego twarz znalazła się tuż nad twarzą dziewczyny. Podarował jej swój najpiękniejszy uśmiech.

- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł.. – Wyszeptała ciemnowłosa, krzywiąc się.

- Oj Rosie. – Wypowiadane przez niego imię wprawiło jego właścicielkę o jeszcze mocniejsze ciarki. przygryzła wargi i już wiedziała. Wiedziała, że nie jest w stanie oprzeć się właścicielowi najbardziej magicznych, zielonych oczu.

- No dobra. – Wypuściła powietrze ze świstem i uśmiechnęła się.

*

      Ponieważ to Louis znał się na dobrych klubach w mieście, to jemu przypadła funkcja wybrania najodpowiedniejszego miejsca. Czwórka chłopców pojawiła się pod jedną z londyńskich knajp z lekkim poślizgiem. To Rosie czekała na swych towarzyszy, przebierając nerwowo nogami i rozglądając się. czuła się dziwnie, czuła się nie swojo i czuła, że spojrzenia większości ludzi zatrzymują się właśnie na niej. i dlatego zaczęła poważnie zastanawiać się nad ostatecznym wyborem tego, co na siebie włożyła. To chyba nie był dobry pomysł. – Stwierdziła pod nosem. Czarna sukienka kończąca się tuż nad kolanem, na górze dopasowana, ze sporym dekoltem, w pasie zaś lekko rozkloszowana. Skórzana kurtka, lekki makijaż i niewyraźny uśmiech na twarzy. Nie chodziła do klubów, nie miała pojęcia na co się zdecydować. Ale od czego są przyjaciele. A Eva miała wyjątkowo wyszukany, dobry gust i zawsze pomagała jej w tego typu zagwozdkach.

      Harry pojawił się jako pierwszy i z podziwem w oczach, ucałował czule wargi dziewczyny. zaraz po nim na miejscu pojawili się Niall i Louis. W pięknym stylu i kilkunastoma minutami spóźnienia pojawił się i Zayn. Ale nie był sam. Pod rękę z nim bowiem, szła uśmiechnięta szeroko blondynka. Gdy się zatrzymali, nieznajoma zlustrowała Rosie, przy czym jej mina nie zmieniła się ani na chwilę.

- Perrie. – Odezwała się w końcu, wyciągając dłoń w stronę zestresowanej wciąż ciemnowłosej.

- Rosie. – Dziewczyna przywołała na twarz zwyczajowy uśmiech, ściskając delikatnie dłoń towarzyszki Malika.

- A gdzie Liam? – Spytał Harry, gdy przepuszczał panie przodem.

- Stwierdził, że nie może bo ma jakieś ważne sprawy. – Odpowiedział od niechcenia Niall, rozglądając się wesoło.

      Przekraczając próg klubu, ich uszy zaatakowała głośna muzyka. W środku panowała ciemność rozświetlana kolorowymi światłami małych reflektorów, skierowane na parkiet. Mnóstwo ludzi, unoszący się w powietrzu zapach alkoholu zmieszany z tysiącem rodzajów perfum. Śmiechy, okropnie głośne rozmowy i dudniące basy. Rosie zdecydowanie czuła się nieswojo. To nie była jej bajka. Poczuła jak Harry łapie ją za dłoń i zamyka szczelnie w swojej.

       Cała siódemka zajęła swe miejsca w jednej z loży. Harry, Zayn i Niall odeszli do baru, by złożyć zamówienia. Z dziewczynami pozostał jedynie Louis. chłopak jednak nie okazywał zbyt wielkiego zainteresowania nawiązaniem konwersacji, rozglądając się na wszystkie strony i szukając kogoś, na kim warto by było zawiesić oko na dłużej. Rosie bawiła się nerwowo palcami, co chwilę unosząc wzrok na blond towarzyszkę. Perrie nie była rozgadaną osobą. Nie w stosunku do nowo poznanych. Zamiast tego, co chwilę posyłała szczery uśmiech przyglądającej się jej dziewczynie.

     Drinki, szoty, piwa. Głośne rozmowy i śmiechy. Ten wieczór zapowiadał się naprawdę przyjemnie. z każdym kolejnym łykiem alkoholu Rosie była coraz odważniejsza i coraz bardziej gadatliwa. Nie przewidziała tego jak może skończyć się dla niej ten wieczór. Tym razem to Harry pił mniej, obserwując wciągniętą w temat ciemnowłosą. Nieśmiałą, małomówną i wstydliwą Rosie, która po kilku szotach zmieniała się w niezwykle wygadaną, roześmianą i pociągającą bardziej każdym swym ruchem, dziewczynę.

      Wyciągnęła go na parkiet. Jej dłonie na jego ramionach, podczas gdy jego dłonie znalazły się na jej biodrach. I nagle cały świat przestał istnieć. Była coraz bliżej, wciąż poruszając zmysłowo biodrami. Ich klatki piersiowe złączyły się. jej rozgrzane usta znalazły się na drżącej skórze jego szyi. Jej palce błądziły po jego ramionach. Jeszcze nie widział jej w takim wydaniu. Nie widział tak cholernie ponętnego zachowania. Gorące pocałunki składane na szyi, linii szczęki. Jej coraz bardziej rozgrzane ciało, które było coraz bliżej jego. Odpowiednio nastrajająca muzyka i jej bliskość sprawiały, iż jego mięśnie napinały się z każdą kolejną sekundą. Gdy jej usta pieściły skórę jego twarzy, ułożył dłonie na jej pośladkach. Gdy ścisnął je delikatnie, poczuł jak wbija swe zęby w jego szyję. uśmiechnął się pod nosem i odsunął głowę. Złapał zarumienioną twarz dziewczyny w dłonie i potarłwszy kciukami jej policzki, spojrzał w ciemne oczy swej ukochanej. Właśnie wtedy dostrzegł w nich coś, czego jeszcze nie widział. Jej spojrzenie pełne błysku, jej przygryzana co chwilę warga. Nie wytrzymał dłużej i ułożył usta na jej ustach. Pocałunek pełen namiętności, dzikości. Ich pierwszy, przepełniony pożądaniem pocałunek. Gdy przygryzła jego wargę, uśmiechając się cwaniacko, odsunął się i pociągnął dziewczynę za sobą. zostawiając w klubie przyjaciół, zostawiając w nim niewinność ich dotychczasowego związku.

       Zmieszane oddechy, połączone usta. szybkie bicia serc i rosnące podniecenie w ciałach obojga. Gdy znaleźli się w mieszkaniu chłopaka, zamknął drzwi z hukiem. Przyparł ją do ściany i zachłannie smakował każdego skrawka jej szyi. Jej dłonie błądziły śmiało po jego plecach, dyskretnie zahaczając o guziki. Bawiła się nimi, oblizując wargę i odchylając głowę. Wczuwając się w każdy gest zielonookiego.

       Pociągnął ją za sobą. Znaleźli się w sypialni. Nie dorywając się od siebie, ich ciała powoli spotykały się z miękką pościelą. Jego dłonie coraz śmielej błądziły po jej gorącym ciele. Jej oddech przyśpieszył, gdy językiem musnął dekolt.

       Musiał opuścić sypialnię tylko na chwilę. Dosłownie dwie minuty zajął mu powrót. Gdy pojawił się ponownie w pokoju, rozgrzany i coraz bardziej podniecony, przywitał go widok, którego w ogóle się nie spodziewał. Jego mięsnie rozluźniły się, a na twarz wkradł się lekki uśmiech. Rosie wciąż leżała na łóżku. Jednak już nie była tak pełna energii i pewna jak dwie minuty wcześniej. Odpłynęła. Po prostu usnęła. Z wydętymi wargami i roztrzepanymi przez niego włosami. Pokręcił głową i ostrożnie ułożył się obok, starając się uspokoić oddech.

        Wciąż był w szoku. Wciąż czuł w sobie to podniecenie, w jakie wprowadziło go jej zachowanie. Jednak nie mógł niczego zrobić. Nie, kiedy spała. Tak słodko pochrapując i pozostawiając go samemu sobie. Przyciągnął dziewczynę bliżej i wtulił twarz w jej pachnące, ciemne włosy. Normalnie, każdy mężczyzna byłby w takiej sytuacji okropnie zawiedziony. Ale nie on. Jemu wcale się nie śpieszyło. Jego serce cieszyło się, poznając tę stronę jego małej, nieśmiałej dziewczynkę. Odsłonę, która bardzo mu się spodobała. Bo udowadniała, iż Rosie ma w sobie wszystko czego on kiedykolwiek potrzebował. Słodkość i niewinność połączona z niezwykłą ponętnością i pewnością siebie. 

Love actually • styles  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz