xviii.

9.3K 564 66
                                    

     Odebrała nie patrząc nawet na ekran. Kiedy usłyszała niski głos, jej serce zabiło szybciej. Głos, który był jej ulubioną melodią, głos przepełniony troską. Oparła się o ścianę, podkulając nogi pod brodę. Nie miała ochoty rozmawiać, ale uwielbiała go słuchać.

- Jak się czujesz, Rosie? – Spytał ściszonym głosem.

- Super. – Odpowiedziała ledwo słyszalnie, bawiąc się włosami i wpatrując w ścianę naprzeciwko.

- Rosie.. – Powtórzył. Gęsia skórka pojawiła się na jej ciele, a serce zakołatało szybciej. Tak bardzo uwielbiała, gdy wymawiał jej imię.

- Naprawdę wszystko w porządku. – Jej drżący głos nie nadał wypowiedzi wiarygodności. Harry westchnął ciężko, zastanawiając się kilka chwil.

- Jeśli chcesz, możemy się zobaczyć. – Powiedział w końcu.

- Przepraszam, ale chyba nie mam ochoty wychodzić w domu.

- To przyjadę do ciebie. – Wypalił od razu, bez żadnego zastanowienia. Jej oddech przyśpieszył, a oczy zabłysły. Czy Harry Styles właśnie powiedział, że chce potrudzić się do takiej zwykłej dziewczyny? Dziewczyny, przez którą jego reputacja wisi na włosku?

- Nie wiem czy to dobry pomysł. – Wyszeptała w końcu. Choć jej serce i dusza wołały głośno o choć kilka minut jego obecności. Tęskniła. Choć nie widzieli się zaledwie dzień.

- Powiedz tylko, czy chcesz mnie widzieć. – Dodał ściszonym głosem, zatrzymując powietrze w płucach. Skinęła lekko głową, by zaraz potem przypomnieć sobie, że chłopak jej nie widzi. Mruknęła ledwo słyszalnie. – Zaraz będę. – Stwierdził pewnie, gdy podała mu adres i rozłączył się.

     To co czuła w tamtym momencie, nie potrafiła opisać nawet ona sama. Szok? Zadowolenie? Zakochanie połączone z niecierpliwością? Jedno wiedziała na pewno – Harry to najbardziej niezwykły człowiek, jakiego spotkała w całym swoim życiu. Człowiek, który był małym światełkiem w ciemności, kolorem w jej szarym życiu. Najsłodszą nagrodą i aniołem. Wtedy jeszcze nie wiedziała, do czego może posunąć się zielonooka gwiazda światowego formatu. Tylko po to, by poczuła się lepiej.

       Nie minęło nawet pół godziny i do drzwi mieszkania Karen rozdzwonił się dzwonek. Rosie podniosła się gwałtownie z łózka, które zajmowała przez ostatnie godziny i poprawiając włosy poszła otworzyć. Zupełnie zapomniała się przebrać. Musiała więc powitać Harry’ego w ubrudzonych,  granatowych dresach. Skrzywiła się, ale nie było już odwrotu. Kiedy otworzyła, przywitał ją najpiękniejszy i najszczerszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziała. Bez żadnego słowa, nachylił się nad jej policzkiem i ucałował go czule. Znów te szalone motyle w brzuchu obojga.

- Przepraszam za to.. – Wskazała na swoje ubranie, krzywiąc się i wpuszczając chłopaka do środka.

- Przestań. Wyglądasz uroczo. – Dołeczki w jego policzkach pogłębiły się, gdy podążał za dziewczyną.

- Kto przyszedł? – Usłyszeli piskliwy krzyk ciotki Karen. W sekundę pojawiła się w progu salonu. Jej mina z wyczekującej zmieniła się na zszokowaną. – Witam panie Styles.

- Hej Karen. Mów mi po imieniu. – Zaśmiał się. Podszedł do kobiety i unosząc jej dłoń, ucałował szarmancko jej wierzch. Zdziwiona ale zadowolona kobieta spojrzała pytająco na ciemnowłosą. Ta jedynie wzruszyła ramionami, a na jej twarzy wciąż nie pojawiał się uśmiech.

- Bądźcie grzeczni. – Odezwała się w końcu kobieta i wróciła do salonu.

     Rosie wprowadziła Harry’ego do swojego pokoju i właśnie wtedy zorientowała się, że w pomieszczeniu nie panuje specjalny porządek. Znów poczuła zażenowanie, zrzucając stertę ubrań z krzesła na podłogę przy szafie. Usiadła na łóżku, od razu podkulając kolana i spuszczając wzrok. Wróciła do swojego świata. Nie czekała na nic. Już samo przybycie zielonookiego było niezwykłym zdarzeniem. Nie mogła oczekiwać od niego żadnych więcej wielkich gestów.

Love actually • styles  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz