xxxiv.

5.9K 422 32
                                    

Gdy­by za­wiści to­warzyszyła gorączka, cały świat miałby dreszcze.*

      Tydzień minął w niesamowicie szybkim tempie. Zbyt szybkim tempie. Ostatni tydzień prawdziwej, niepohamowanej sielanki zakochanej w sobie bez pamięci, pary.

     Kilka nic nie znaczących zdjęć. Czyny uchwycone w nieodpowiednim momencie. Miny i pozycje, których nie chciałoby się ukazywać światu. To wszystko podpisane kilkoma, wyrwanymi z kontekstu słowami i nadanie im ogromnego znaczenia poprzez pogrubioną, kolorową czcionkę. Kto by się spodziewał, że to wszystko może zniszczyć komuś życie. Może zmieszać wrażliwego człowieka z błotem, wystawiając na pośmiewisko nieczułego społeczeństwa.

     Żaden romans nie jest usłany różami. Żaden romans nie polega jedynie na słodkich chwilach, uniesieniach. Nie, kiedy jedna ze stron rozpoznawana jest na całym świecie, a jej życie śledzi setka brukowców i wścibskich, pozbawionych wszelkich zahamować paparazzi. ludzi, którzy tylko czyhają na potknięcie, gest, z którego można upleść sznur niekończących się skandali.

      Myślała, że powoli uczy się żyć w błysku fleszy. Myślała, że powoli przestaje mieć dla niej znaczenie to, co piszą o niej „prawdziwi” fani. Sądziła, że miłość ją uskrzydla, dodaje sił tak bardzo potrzebnych w tym okrutnym świecie. Już dawno tak bardzo się nie myliła. Bo choć na zewnątrz próbowała kreować silną, pewną siebie dziewczynę, w środku umierała. Powoli obumierały jej wszystkie najpiękniejsze cząstki, nadzieja, marzenia i szczęście. Nawet ramiona ukochanego przestały dawać jej te bezpieczeństwo, jakie odczuwała na początku.

     Bo okrutne słowa pojawiały się coraz częściej. Pozbawione wyczucia wypowiedzi reporterów, drwiące śmiechy i dociekanie dosłownie wszystkiego. Zawiść, pragnienie najświeższych plotek, koloryzowanie faktów. Myślała, że jest na to wszystko gotowa. Jak gdyby cały świat uparł się na jedną, szarą dziewczynę. Dziewczynę, która chciała tylko pokazać ludzkości, że miłość nie patrzy oczami a sercem. Dziewczynę łamiącą wszelkie stereotypy. Ale to wszystko nie pasowało do świata idealnego, kreowanego przez media. To zaburzało wszelkie kanony.

      Słowa otuchy, pocieszenie i wsparcie gubiły się gdzieś pośród zawiści i nienawiści. Nic już nie było w stanie zmienić postanowienia ciemnowłosej dziewczyny, z twarzy której znów zniknął piękny uśmiech.

*

      Spotkali się gdzieś na obrzeżach pierwszego lepszego parku. Nie mogła odejść bez pożegnania. Choć pożegnania zawsze bolały najbardziej. Zdecydowała się wyjechać. Opuścić stolicę i wrócić do miejsc swego dzieciństwa. Nie tylko ze względu na okrutne słowa kierowane w jej stronę. Szalę przeważyły komentarze na jego temat. Bo świat nie uparł się tylko na nią. Świat zaczął mieć pretensję do samej gwiazdy wielkiego formatu. Bo kochał. Bo pragnął. Bo łamał wykreowane dla niego kanony. Bo znów zaczynał być sobą. Był szczęśliwy. A przecież media tego nie lubią. Chętniej skupiają się na dramatach i skandalach. Nie chciała narażać go na nienawiść. Nie chciała odwracać przeciwko niemu ludzi, którzy go uwielbiają.

       Postanowiła zniknąć. Usunąć się w cień, znów nadając jego życiu barw, jakie powinny gościć w życiu gwiazdy. Dlaczego? Bo kochała. Bo pragnęła jego szczęścia za wszelką cenę. Nie rozumiała, że tylko ona jest jego szczęściem. Tylko ona jest jego życiem i powodem wszystkiego co robi.

       Stanęli pod wierzbą płaczącą. Tą, pod którą niegdyś wspólnie wsłuchiwali się w piękne i wzruszające dźwięki piosenki. Ona milczała, a on czuł, że ta cisza nie zapowiada niczego dobrego. Gdy się w końcu odezwała, ścisnął jej dłonie. Nie potrafił uwierzyć w jej słowa. słowa, które z trudem wypływały z jej ust.

- Rosie, dlaczego? Dlaczego chcesz mnie opuścić? – Nie odrywał wzroku od zaszklonych oczu dziewczyny.

- Muszę. Dla twojego dobra. – Wyszeptała, przełykając dyskretnie ślinę.

- Nie możesz pojąć, że to ty jesteś moim największym dobrem? – Wciąż nie potrafił zrozumieć. Nie chciał zrozumieć.

- Harry, ja tutaj nie pasuję. Nie pasuję do twego świata. Nie nadaję się do tego wszystkiego. – Odwróciła głowę, mrużąc oczy. Nie chciała płakać. Chciała pozostać silną. Choć odrobinę. Świetnie wiedziała, że gdy będzie patrzyła w zieleń ukochanych oczu, złamie swe postanowienie.

- Nie ma żadnego mojego świata! Jesteś tylko ty, ty jesteś tym światem. Dlaczego tak bardzo chcesz mnie zranić.. – Jego głos łamał się z każdym, wypowiedzianym słowem.

- Chcę cię ratować przed nienawiścią świata. Widziałam wszystko co pisali, słyszałam co mówili. – Odsunęła się o krok, wciąż nie patrząc na chłopca. – Tak będzie lepiej.

- Nie poddawaj się, błagam. – Wyszeptał, zaciskając pięści.

- Przykro mi, Harry. Nie dam rady. Jestem beznadziejna i to nigdy się nie zmieni. Żegnaj. – Wyszeptała, spoglądając po raz ostatni w jego zaszklone oczy. Odwróciła się z trudem i zrobiła kilka kroków. Jednak nie dane jej było odejść. Nie tak szybko.

- Kocham cię!. – Dwa pewnie wypowiedziane słowa zabrzmiały w jej uszach, krusząc jej serce. – Kocham jak nikogo innego. Nie kończ z nami. – Dodał ciszej.

      Odwróciła się gwałtownie i podbiegła do chłopca. Układając usta na jego drżących wargach, objęła jego szyję. On oplótł jej talię i przyciągnął bliżej, poruszając ustami. Oboje nienawidzili pożegnań. On stracił już nadzieję, że zdoła ją przekonać. Ona już dawno zadecydowała.  I choć to było głupie i zbyt pochopne, nie potrafiła zmienić zdania.

- Kocham cię. I już zawsze będę. – Wyszeptała wprost do jego ust. Przeczesała palcami jego loki, uśmiechnęła się po raz ostatni i odeszła. Zostawiając w jego sercu pustkę.

Za­wiść naj­częściej wca­le nie chce po­siadać. Ona tyl­ko chce aby ktoś in­ny cze­goś nie po­siadał. Chce mu to zab­rać, zniszczyć lub przy­naj­mniej zmniej­szyć te­go war­tość lub znacze­nie. Opęta­ni za­wiścią naj­bar­dziej prag­niemy te­go, aby ktoś coś ut­ra­cił. A gdy się tak sta­nie czu­jemy się lepiej.* 

*cytaty autorstwa J.L Wiśniewskiego.

Love actually • styles  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz