Bakugo x Todoroki

982 28 4
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Postacie moją moce i spodziewają się dziecka.

Wybaczcie że nie było tak w chuj długo rozdziałów a ten napisałam przed chwilą i nie zdążyłam go sprawdzić więc przepraszam za wszystkie błędy! A rozdziały będę pojawiać się częściej! Chyba...

Bakugo

Trenowałem swoich nowych rektorów ale po moich przemyśleniach to z pięćdziesięciu nowych żołnierzy nadawało się tylko pięciu. Nagle przybiegł mój przyjaciel który jest o jeden stopień niżej ode mnie i zaczął krzyczeć mi do ucha że moi już przyjęci żołnierze zaczęli się bić. Pobiegłem zirytowany na dziedziniec zamku i mocnym oraz głośnym wybuchem, oddzieliłem dwóch żołnierzy od siebie. Skarciłęm mężczyzn wzorkiem i spytałem o co poszło, kiedy się dowiedziałem o powód bójki myślałem że zaraz wybuchnę z złości. Dwójka dorosłych mężczyzn pokłóciło się o to, kto będzie chronił mojego narzeczonego na balu. Spoliczkowałęm żołnierzy w twarz i uśmiechnąłęm się od niechcenia.
- Po pierwsze, powinienem was wyrzucić za takie bójki! A po drugie to ja będę chronił księcia, wy dwaj nieudacznicy- Powiedziałem jak najbardziej chamskim głosem i odszedłem od dwójki zawstydzonych facetów. Zacząłem sobie wolno spacerować gdy nagle poczułem jedną ciepłą i zimną dłoń na moim policzku, obróciłem głowę do tyłu i ujrzałem mojego narzeczonego który nosił moje dziecko pod sercem. Przyciągnąłem Shoto bliżej siebie i wbiłem się w jego usta, mój ukochany od razu rozchylił malinowe usteczka a ja skorzystałem szybko z okazji. Nasze języki połączyły się w ostrym tańcu i walce o dominacje i jak zawsze to ja wygrałem. Po chwili odsunąłęm się niechętnie od Shoto który już miał obrażoną twarz. pocałowałem delikatnie chłopaka w policzek i podnosiłem moją miłość jak pannę młodą. Todoroki miał już mocno widoczny brzuszek no bo w końcu kurwa to jest już ósmy miesiąc a ja za niedługo zostanę ojcem, byłem mega przeszczęśliwy ale też super przestraszony ponieważ to duża odpowiedzialność mieć dziecko. Shoto zaczął się delikatnie głaskać po brzuchu. Z moim ukochanym na rękach zacząłem iść w stronę naszej komnaty aby służba mogła ubrać Shoto odpowiednio na uroczystości poświęconą właśnie jemu.

- Mam złe przeczucia co do dzisiejszego dnia...- Shoto wtulił się w moją szyję i zaczął znów głaskać swój brzuch- Boję się że coś złego się stanie albo tobie albo dziecku...- chłopak delikatnie się spiął a ja pocałowałem go w ucho, w końcu to jego czułe miejsce więc postanowiłem to wykorzystać. Wszedłem do naszej komnaty a Shoto zeszedł z moich rąk i położył się na ogromne łóżko.
Zacząłem zdejmować swoją koszulę razem z mundurem a mój narzeczony ciągle marudził i błagał mnie abym poprosił jego ojca aby odwołał dzisiejszy bal, oczywiście odmówiłem. Zjadłam ostatnią część górną część garderoby, odsłaniając swój umięśniony tors. Podszedłem do dużego łóżka i zacząłem składać ciepłe pocałunki na szyi mojego ukochanego. Chłopak zaczął cicho jęczeć i nie powiem gdyby nie ten mały maluch w jego brzuchu najchętniej bym się na niego rzucił i nie wypuścił aż do rozpoczęcia balu. Ta cholerna ciąża zajebiście dobrze wpływa na Shoto i chyba nie skończy się na jednym dziecku.

- Za dwie godziny rozpoczyna się bał więc ja już wychodzę i zostawiam cię w rękach służby- założyłem swoją ulubioną koszulę i ostatni raz pocałowałem Todorkiego w usta. Wyszedłem z komnaty i skierowałem się do swojego gabinetu, tylko tam mogłem być sam z sobą i nikt mi nie przeszkadzał. Usiadłem przy swoim biurku już w gabinecie i położyłem nogi na parapecie, byłem już zmęczony czekaniem na poród i jeszcze trenowaniem tych żółtodziobów. To wszystko jest w chuj wykańczające! Nagle nieświadomie zamknąłem oczy i oddałem się w objęcia pięknego snu o zabijaniu wszystkich moich wrogów. Byłem tak pochłonięty w swoim śnie że totalnie zapomniałem o balu i że jestem tam dosyć ważnym gościem ale wtedy to się nie liczyło, wtedy najważniejszy był sen.

- Kapitanie! Kapitanie!- Mój sen przerwał dobijający się do drzwi głos jedynego z moich żołnierzy. Otworzyłem delikatnie zaspane oczy i podszedłem do ogromnych drewnianych drzwi, gdy otworzyłem te cholerne drzwi zobaczyłem mojego zaufanego żołnierza który przekazał mi fatalną wiadomość. Wybiegłem z swojego gabinetu i zacząłem pędzić w stronę mojej komnaty. Mój Shoto, mój idiota zaczął rodzić już trzydzieści minut temu a ja przy nim kurwa nie jestem, martwiłem się że coś może być nie tak z dzieckiem bo przecież termin był dopiero za miesiąc a jednak to dzieje się dzisiaj.
Wbiegłem do swojej komnaty i ujrzałem zmartwione a nawet płaczące pielęgniarki i smutnego doktora. Lekarz podszedł do mnie i podał mi małe stworzonego, to było moje dziecko. Udało się! Więc dlaczego wszyscy są tacy przygnębieni?

- Syn jest zdrową i ślina omegą ale książę...- Doktor ledwo powstrzymywał łzy- przykro mi..- mężczyzna poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z dużej komnaty.

Podszedłem do dużego łóżka gdzie leżał mój ukochany idiota który się nie ruszał. Łzy zaczęły napływać mi do oczy a nogi zaczęły mi się giąć, spojrzałem na swojego pięknego syna który był owinięty w jakiś biały materiał i nie wiedział że właśnie stracił najważniejszą osobę w jego życiu. Usiadłem no podłodze i przytuliłem delikatnie małą omegę, oparłem się o ścianie a łzy nie przestawały mi lecieć z oczu. Nie byłem przy nim gdy rodził, nie było mnie przy nim bo kurwa spałem! Nienawidziłem się za to. Gardziłem sobą. Zacisnąłem oczy a mały chłopiec zaczął bawić się kawałkiem szarego materiału od mojej koszuli.

- Moje głowa...zaraz chyba umrę...- delikatny i zmęczony głos należący do Shoto wybudził mnie z mojej rozpaczy. miałem podnieść wzrok i ujrzeć swojego ukochanego żywego, ale zacząłem wmawiać sobie że to moja wyobraźnia i że Shoto dalej leży na łóżku martwy i cały zimny. Usłyszałem skrzypienie łóżka które oznaczało że ktoś z niego wstał i po chwili też delikatnie oraz ciche kroki w moją stronę- Katsuki, co się stało?...Coś nie tak z dzieckiem?..

Nie wytrzymałęm, podniosłem wzrok i jak przez mgłę zobaczyłem, Shoto który tak samo jak ja płakał. Wstanąłęm na proste nogi i natychmiast przytuliłem swojego ukochanego oczywiście uważając na dziecko.

- Byłeś martwy...lekarz powiedział że ty...jak to możliwe?- Powiedziałem przez łzy a Shoto zaczął się śmiać.

- To genetyczne w mojej rodzinie, po prostu po porodzie musimy odpocząć a lekarze myślą że my nie żyjemy- Shoto wziął naszego syna na ręce i zaczął nucić jakąś piosenkę pod swoim małym noskiem. Wytarłęm łzy z moich policzków i przysięgłęm sobie że zabiję oraz uduszę tego jebanego lekarza.

- Jak go nazwiemy?- Shoto z uśmiechem na twarzy pocałował mnie w policzek, zostawiając mnie w zakłopotaniu.

7 lat później

Shoto

- Mio! Mio wolniej proszę!- Zacząłem krzyczeć na małego potwora który był po prostu jak swój ojciec więc nigdy się mnie nie słuchał. Oparłem się o ogromne drzewo i zamsiast spokoju którego bardzo potrzebowałem dostałem swojego już męża który wziął mnie na swoje ręce. Schowałem swoją twarz w jego szyję mojego debila i zamknąłem od razu oczy

- Zaraz pewnie służba przyniesie naszą córkę więc to ty dziś zajmujesz się dzieciakami- Wyszeptałęm do ucha Bakugo a on uśmiechnął się delikatnie i pocałował mi w policzek.






One Shoty z Boku no hero academiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz