Powoli wybudzałem się ze snu na uczucie ciepła czyjegoś ciała za moimi plecami. Instynktownie odwróciłem się, aby objąć tę osobę. Moją pierwszą myślą była Meadow, lecz włosy tej osoby nie pachniały miodowym szamponem, którego używała moja przyjaciółka.
Świadomość powróciła szybciej na dźwięk budzika. Wcale nie obejmowałem Meadow, ale Lucy. Od razu wspomnienia poprzedniego wieczora powróciły do mnie, choć chyba wolałem, żeby tego nie robiły. Moje powieki były ciężkie jak z ołowiu i nie miałem najmniejszej ochoty ich podnosić. Z jednym uchylonym okiem wyłączyłem budzik, po czym opadłem na plecy z westchnieniem.
Zerknąłem na Lucy śpiącą obok mnie. Kołdra zakrywała ją od pasa w dół, jej piersi oraz dekolt pokrywały świeże malinki. Jeszcze kilka godzin wcześniej czułem się zajebiście. Teraz to uczucie gdzieś uleciało, pozostawiając pustkę. Pustkę, którą powoli wypełniała dziwnego rodzaju... błogość, lecz zarazem poczucie winy wobec Lucy.
Co ja, do cholery, robiłem ze swoim życiem?
Starając się nie obudzić kobiety, zwlokłem się z łóżka. Następnie po szybkim prysznicu, ubrany, zszedłem do kuchni, aby przygotować jakieś śniadanie. Postawiłem na zwykłą jajecznicę, bo na nic bardziej ambitnego nie było mnie stać. Niedługo później dołączyła do mnie Lucy, więc wspólnie spożyliśmy posiłek. Nie rozmawialiśmy za wiele. Oboje z chęcią pospalibyśmy jeszcze z godzinę, ale mieliśmy inne obowiązki.
W drodze do studia podrzuciłem przyjaciółkę do sklepu, gdzie pracowała. Dziś po południu odbywał się turniej golfa, w którym brałem udział. Przez ostatnie tygodnie skrupulatnie się do niego przygotowywałem, choć nie liczyłem na jakieś wysokie wyniki. Po prostu chciałem się sprawdzić i przy okazji mieć jakieś zajęcie, aby nie siedzieć w domu. Nie stresowałem się ani trochę, ponieważ właściwie nie miałem czym.
Czas w pracy upłynął nieubłaganie szybko; przyjąłem dość sporo klientów oraz udało mi się uwinąć z całą robotą poza tym, z czego byłem dumny. Choć gdyby nie Lisa, nie wiedziałem, czy zrobiłbym przynajmniej połowę z tego.
Po pracy zjadłem szybki obiad na mieście, po którym wpadłem do domu tylko po to, żeby się przebrać i zabrać potrzebne rzeczy przed udaniem się na pole golfowe.
Stałem na uboczu, obserwując pozostałych uczestników. Niektórzy się rozgrzewali, inni chodzili w tę i z powrotem wyraźnie zdenerwowani. Ja w tamtym momencie myślałem tylko o tym, jak cholernie bardzo chciało mi się palić.
Nagle usłyszałem swoje imię. Rozejrzałem się, by zlokalizować głos, który mnie wołał. Zobaczyłem, jak Lucy pewnym krokiem zmierzała w moim kierunku.
– Co tu robisz? – nie kryłem zaskoczenia.
– Przyszłam ci kibicować, nie cieszysz się?
– Cieszę. – Uśmiechnąłem się, pocierając przy tym dłonią jej plecy.
– Jak ci minął dzień?
– Nie było źle – odparłem ze wzruszeniem ramion. Rozmawialiśmy, dopóki nie ogłoszono, by zawodnicy przygotowali się do rozpoczęcia. Lucy ulotniła się za barierki, gdzie wyznaczono miejsce dla publiczności.
Rozgrywki minęły dość szybko. Właściwie trwały one kilka godzin, lecz bawiłem się na tyle dobrze, że nie zwróciłem na to uwagi. Nie miałem ochoty zostawać na ogłoszenie zwycięzców. Zebrałem swoje manatki i gdy byłem już gotowy, aby wrócić do auta, odnalazła mnie Lucy.
– Myślałam, że wcięło cię na dobre – oświadczyła tonem, jakby musiała szukać mnie wśród całego Mullingar, a nie jakichś sześćdziesięciu czy siedemdziesięciu osobach. – A ty dokąd?
CZYTASZ
Saudade
Fanfic▪saudade - nostalgiczna tęsknota za ponownym byciem blisko czegoś lub kogoś, co jest daleko od nas lub było przez nas kochane, a później utracone; „miłość, która pozostaje na zawsze"▪ Niall i Meadow łączy nierozerwalna przyjaźń od kołyski. Większość...