2. Get ready

72 9 1
                                    

Witam po dłuższej przerwie! Rozdziały pojawiają się tutaj tak rzadko, bo skupiam się teraz na Flicker i najbardziej uroczym ff z Niallem, jakie kiedykolwiek powstanie *skromność*. Do końca marca zamierzam skończyć pisać Flicker, więc zobaczymy, jak to będzie, na razie łapcie rozdział!

....


Skończyłem pracę na dziś.

Miałem swoje studio fotograficzne, które udało mi się otworzyć na ostatnim roku studiów fotograficznych. Szło mi dużo lepiej, niż się spodziewałem, choć wciąż szału nie było. Moje zarobki wystarczały na opłacenie rachunków i na życie, czasem udało mi się coś odłożyć, więc dlaczego miałbym narzekać?

Wróciłem do domu i zabrałem się za odgrzewanie obiadu. Często przygotowywałem go wieczorem dzień wcześniej, żeby później był gotowy do podgrzania. Wiedziałem, że po powrocie do domu nie zawsze będzie chciało mi się ugotować czegoś pożywnego, więc nie zjadłbym nic lub zapchał się śmieciowym żarciem kupionym w drodze do domu.

Zjadłem posiłek, po czym zapakowałem porcję do pudełek, bym mógł zawieźć to Meadow do pracy. Dzisiaj pracowała dłużej niż ja. Zdarzało się, że musiała zostać w biurze, więc przywoziłem jej coś ciepłego do jedzenia, by nie siedziała głodna.

Ja prowadziłem własne studio fotograficzne, Meadow zaś współprowadziła firmę. Życie najwidoczniej chciało, żeby nam obojgu się tak poszczęściło w karierze. Nie narzekaliśmy.

Zaparkowałem auto przed budynkiem firmy, wysiadłem, zabierając obiad dla przyjaciółki zapakowany w materiałową torbę, po czym skierowałem się do drzwi.

– Meadow jest u siebie – najpierw usłyszałem, dopiero zobaczyłem Eileen, sekretarkę i też przyjaciółkę Meadow, która zauważyła mnie pierwsza. Spojrzała na pakunek w moich rękach. – Nie za dobrze jej się z tobą powodzi? Może czasem też poczęstowałbyś współpracowników swojej przyjaciółki? – udała powagę, unosząc brwi i krzyżując ręce na klatce piersiowej.

– Nie wiem, czy sobie zasłużyli. – Wzruszyłem ramionami w geście bezsilności. – Może pewnego dnia. – Puściłem jej oczko i ruszyłem w kierunku windy, życząc jeszcze miłego dnia.

Kiedy dotarłem pod odpowiednie drzwi, zapukałem, po czym wszedłem, słysząc zapraszający mnie do środka głos. Meadow siedziała przy biurku ze wzrokiem utkwionym w ekranie laptopa, a po jej prawej stronie leżał niewielki stos równo ułożonych teczek.

– Cześć, pracoholiku.

Na chwilę oderwała wzrok od komputera, by uśmiechnąć się na mój widok. Ewentualnie widok jedzenia.

– Hej – przywitała się krótko.

– Zostaw to na chwilę i zjedz. – Uniosłem nieznacznie pakunek. – Na pewno jesteś głodna.

– Dobrze, tato. – Przewróciła oczami z lekkim rozbawieniem, na co pokazałem jej język.

– Jedz.

Krążyłem po jej gabinecie, podczas gdy ona, siedząc przy niskim stoliku na drugim końcu pomieszczenia, spożywała jeszcze ciepły posiłek. Zatrzymałem się przed oszkloną ścianą. Uwielbiałem widok z okna w biurze Meadow. Może nie było to trzydzieste dziewiąte piętro, lecz to, co można było dostrzec z szóstego piętra, było równie ujmujące. Niewielkie irlandzkie miasteczko rozświetlone słońcem, którego promienie odbijały się od szyb, samochodów, dachów, tętniące życiem. Duże miasta może były zachwycające, lecz te małe również miały swój własny urok.

SaudadeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz