Za bardzo bolało mnie wersja tego rozdziału, którą opublikowałam, więc zdecydowałam, że napiszę go tak, jaki był pierwotny zamysł.
***
Był poniedziałek. Słońce świeciło od samego rana, jego promienie przyjemnie grzały skórę, aż trudno było usiedzieć w domu. Od powrotu z pracy pomagałem Meadow w ogrodzie. Ona zajmowała się chwastami, ja przycinaniem uschłych oraz koszeniem trawy. Nie zajęło nam to wiele czasu, gdyż nie był on duży.
Pierwszy raz od kilku długich tygodni mieliśmy okazję spędzić ze sobą więcej czasu niż kilka minut w biegu bądź wymienienie kilku wiadomości. Oboje mieliśmy nawał pracy. Różnica polegała na tym, że ja sam sobie to narzuciłem, ponieważ planowałem zmiany w swoim studiu. Zostawały jeszcze weekendy, ale Meadow również wtedy nie miała czasu. Nawet to, że mieszkaliśmy obok siebie nie pomagało.
Niedługo później ogród został doprowadzony do porządku, sprzęty wróciły na miejsce. Można było odpocząć.
– Pójdziemy na pizzę? – zapytałem, gdy szliśmy w kierunku domu.
– Przepraszam, Niall... chciałabym, ale jestem już umówiona z Eileen.
Na ułamek sekundy zatrzymałem się w półkroku. Na usta cisnęło mi się „znowu", ale powstrzymałem się. Zamiast tego odpowiedziałem krótko:
– Okej.
Posłała mi ciepły uśmiech, który od razu odwzajemniłem.
To nie tak, że nie cieszyłem się, iż w ostatnim czasie zaczęła więcej spotykać się z innymi niż tylko z naszą trójką. Jako dobry przyjaciel nie mogłem jej tego zabronić, bo nie na tym to polegało. Ale też jako dobry przyjaciel nieco się o nią martwiłem... I okej, poczułem się troszeczkę odrzucony.
Tego w życiu bym się nie spodziewał. Nie po Meadow. Jasne, każdy się zmienia, lecz ona odkąd tylko pamiętam kręciła nosem na wszelkiego typu imprezy. Nieważne czy te większe, czy mniejsze.
Nie wiedziałem, co się stało.
Niemal co piątek wychodziła z Eileen, a wracała pijana. Lub ja musiałem ją odebrać, ponieważ była na granicy świadomości. Zajmowałem się nią, gdy leżała w moim łóżku zabijana przez kaca. Trzymałem jej włosy, gdy zwracała swój przewód pokarmowy do toalety. Przyznam się, że nie raz ani nie dwa przeszło mi przez myśl, że odgrywała się na mnie za to, iż ona musiała swego czasu zajmować się mną w taki sposób.
Kiedy wracałem myślami do tego okresu, naprawdę dziwiłem się, że Meadow to wszystko wytrzymała. Byłem upierdliwym wrzodem na dupie, a w dodatku czasem wielkim chujem, nawet dla mojej najlepszej przyjaciółki. Wciąż nie miałem pojęcia, co siedziało mi w głowie. W liceum wpadłem w złe towarzystwo, które zrobiło mi pranie mózgu, czego skutki były wyraźnie, ale potrafiłem dostrzec je dopiero z perspektywy czasu. Z osób, które na tym ucierpiały, najbardziej było mi szkoda rodziców. Ile nerwów na mnie stracili... Podziwiałem Meadow oraz Keegana, którzy zostali ze mną mimo wszystko. Cóż, z tym drugim znaliśmy się krótko. Z drugiej strony zaś dziwiłem mu się, że nie zerwał ze mną kontaktu, skoro niemal od razu zaprezentowałem mu moją najciemniejszą stronę.
Z głośników auta grało Bohemian Rhapsody Queen, a ja z Keeganem próbowaliśmy zaśpiewać jedną ze zwrotek. Prawie nam się udało. Na koniec zaśmialiśmy się ze swoich umiejętności wokalnych, które oryginalnym wokalistom nie dorastały do pięt.
– Gdzie teraz? – zapytał.
– Monilea, a potem przed siebie.
Po tym jak pomogłem Meadow, zostałem jeszcze na obiad, który zaproponowała. Pomogłem pozmywać, po czym życzyłem dobrej zabawy, następnie wróciłem do siebie. Akurat wtedy Keegan napisał, czy miałem czas i ochotę na krótki roadtrip. Oczywiście, że miałem. Jak najbardziej. Uratował mnie przed nudą.
CZYTASZ
Saudade
Fiksi Penggemar▪saudade - nostalgiczna tęsknota za ponownym byciem blisko czegoś lub kogoś, co jest daleko od nas lub było przez nas kochane, a później utracone; „miłość, która pozostaje na zawsze"▪ Niall i Meadow łączy nierozerwalna przyjaźń od kołyski. Większość...