Siedziałem na murku w pobliżu rampy w skateparku razem z Samem, obserwując szalejących chłopaków na swoich deskach. Zaciągnąłem się papierosem, po czym powoli wypuściłem dym, a następnie odchyliłem się do tyłu, opierając na rękach.
– Będą się popisywać, gnojki – mruknąłem pod nosem.
Sam oderwał wzrok od Michaela i Jerry'ego, aby spojrzeć na mnie z uniesioną brwią.
– Powiedział ten, który jak tylko stanie na desce, jest jak: „Hej, teraz podziwiajcie króla"!
Posłałem mu karcące spojrzenie, jednak zaraz wybuchnąłem śmiechem, odchylając głowę.
– Nieprawda – rzuciłem od niechcenia. Nie chciałem przyznać mu racji, ponieważ w tym, co powiedział, było małe ziarenko prawdy. Ale bardzo malutkie.
Ostatni raz zaciągnąłem się papierosem, po czym wyrzuciłem resztę, zdeptując go. Poprawiłem czapkę z daszkiem na głowie, następnie wstałem, prowadząc nogą swoją deskorolkę i dołączając do chłopaków na rampie. Po jakimś czasie zostałem na niej sam, podczas gdy reszta siedziała na murku. Nie zwracałem uwagi na nic, skupiając się na jeździe oraz rozkoszując się powiewem powietrza na swojej skórze.
Nie miałem pojęcia, ile czasu minęło, gdy zdecydowałem, że wystarczy. Dopiero wtedy też zauważyłem Lucy siedzącą między Samem a Jerrym.
– Hej – przywitałem się. – Długo tu jesteś? Mogłaś mnie zawołać.
– Po co? Wolałam popatrzeć. – Puściła mi oczko.
– A z nami nie mogła posiedzieć chociaż chwilę? – odezwał się Jerry.
– No właśnie, Niall – zaakcentowała imię, trącając stopą moją łydkę.
– Dobra, dobra. – Uniosłem ręce w geście poddania, następnie usiadłem na desce naprzeciwko nich.
Spędziliśmy tak na rozmowach oraz paleniu kolejną godzinę. Sam był z kimś umówiony, Michael musiał wracać do domu, ponieważ jego narzeczona dzwoniła, więc my także postanowiliśmy już się zmywać.
– Może masz ochotę na imprezę? – zapytałem Lucy, gdy zostaliśmy sami.
– Z przyjemnością.
– Przyjdę po ciebie dwudziestej.
– Jasne. – Uśmiechnęła się, całując kącik moich ust.
Tańczyliśmy z Lucy na środku parkietu otoczeni przez tłum bawiących się osób. Kolorowe światła migotały, oświetlając nas, muzyka dudniła w klatkach piersiowych. Na rozgrzewkę wypiliśmy po kolejce shotów, a podczas podbijania parkietu coraz bardziej uświadamiałem sobie, jak bardzo tego potrzebowałem; ucieczki od rzeczywistości, dudniącego basu w płucach oraz tłumu ludzi, które skutecznie zagłuszały myśli, do pełnego zadowolenia brakowało mi tylko tego błogiego stanu towarzyszącego podczas upojenia alkoholowego.
Nie odrywałem wzroku od zgrabnych, subtelnych ruchów Lucy. Poruszała się tak delikatnie, a zarazem pewnie, że to było wręcz hipnotyzujące. Uwielbiałem patrzeć na nią, gdy tańczyła, ale nie było w tym nic seksualnego.
Kilka piosenek później zrobiliśmy sobie przerwę na kolejną dawkę alkoholu. Zamówiliśmy po dwa drinki, po czym przenieśliśmy się na skórzane kanapy jednej z lóż.
– Ta baba coraz bardziej działa mi na nerwy – westchnęła Lucy, rozmasowując palcami skronie.
– Kto?
– Szefowa.
– Co tym razem?
– To co zawsze, czyli cokolwiek, tylko aby się przyczepić.
CZYTASZ
Saudade
Fanfiction▪saudade - nostalgiczna tęsknota za ponownym byciem blisko czegoś lub kogoś, co jest daleko od nas lub było przez nas kochane, a później utracone; „miłość, która pozostaje na zawsze"▪ Niall i Meadow łączy nierozerwalna przyjaźń od kołyski. Większość...