Rozdział 35. Najgorsze obawy.

73 5 0
                                    

/Kuba/

Czekałem już prawie 3 godziny. Nadal czekałem na wieści o stanie Wiktorii i małego. Do szpitala przyjechała moja mama oraz Maryna. Mama wiki była z moją mamą u Gabrieli. Maryna zaś czekała ze mną na koniec operacji. W pewnej chwili z sali operacyjnej wyszła lekarka.

-Co z Wiką i małym?- Zapytałem się szybko wstając z krzesła.

-Nie mam dobrych informacji Kuba. Twój syn ma zły stan serca. Pod czas wyciągnięcia go miał zatrzymanie akcji serca. Przywróciliśmy mu ją ale... Podłączyliśmy go do respiratora. O jego życiu zdecyduje najbliższy tydzień.- Powiedziała kobieta. Byłem przerażony stanem syna.- Jeśli chodzi o Wiktorię to jest w lepszym stanie.- Dodała po czym poszła. Nie chciałem uwierzyć, że mój syn może odejść z tego świata. Nie mówiąc nic poszedłem pod sale pooperacyjną gdzie przywieźli Wiktorię. Założyłem fartuch i wszedłem do sali. Zająłem miejsce koło żony. Zacząłem czekać aż się obudzi. 

/Piotrek/

Wracałem szpitalnym korytarzem do wyjścia ze szpitala. W pewnej chwili zauważyłem Lidkę, Patryka, Tadzika oraz Wiktorka stojących przy sali gdzie leżały noworodki które były w złym stanie zdrowotnym. Podszedłem do nich.

-Tu leżą chore noworodki.- Powiedziałem na co dzieciaki zwróciły na mnie uwagę.

-Mama powiedziała, że tu leży dzidziuś mojej cioci.- Powiedział Wiktorek.

-Wiesz... Czasem tak bywa.- Powiedział Patryk.

-Tata opowiadał mi, że często jak dziecko jest jeszcze w brzuchu i nie jest dokładnie badane to tak się dzieje.- Powiedziała Lidka.

-Dokładnie Lidka.- Powiedziałem głaszcząc córkę po głowie. Zabrałem dzieciaki do bazy gdzie miały zając się lekcjami. Przypilnowała ich Baśka i Martyna. Spojrzałem na zdjęcie Nowego. Przypomniał mi się mój pierwszy dyżur z nim. Myślałem, że zwymiotuje pod czas pierwszej przejażdżki karetką. Mimo, że go na samym początku nie lubiłem z resztą to potem stał się taką naszą częścią ekipy. Można by powiedzieć, że traktowaliśmy się jak jedna, wielka rodzina która miała swoje wzloty jak i upadki. Najbardziej zawsze przeżywaliśmy czyjąś śmierć. Na przykład śmierć Renaty lub Lidki ale najbardziej ze wszystkich to była śmierć Nowego. Tyle z nami był. Nie jedno życie uratował czasem ryzykując siebie mimo, że wiedział o tym, że ma dla kogo żyć.

/Gabriel/

Chodziłem po szpitalu. Zaglądałem do sal by znaleźć sale gdzie leży moja siostra albo jej maleństwa. Kiedy ominąłem kolejną sale usłyszałem głos mamy. Wszedłem tam. Przytulała do siebie dziecko. Chyba dziewczynę która była owinięta kocykiem. Słychać było jak popłakiwała. Podszedłem bliżej.

-Masz oczy jak twój wujek malutka.- Powiedziała mama. Spojrzałem na tabliczkę doczepioną do łóżeczka malca.

-Gabriela Szczęsna. Córka Wiktorii i Jakuba Szczęsnych.- Przeczytałem na głos.

-Jak widać chcieli ciebie powspominać.- Powiedziała Lidka.

-Tak bardzo bym chciał przytulić mamę, otrzeć łzy z policzków siostry która tyle przecierpiała po mojej śmierci, uścisnąć znów na powitanie kolegów z bazy.- Powiedziałem patrząc na siostrzenice.

/Wiktoria/

Powoli zaczęłam się budzić w sali pooperacyjnej. Czułam głaskanie po głowie. Spojrzałam. Był przy mnie Kuba. Gdy mój mąż zauważył, że już nie śpię po narkozie pocałował mnie w czoło. Rozejrzałam się lekko po pomieszczeniu.

-Gdzie dzieci?- Zapytałam się patrząc na męża.

-Gabrysia jest pilnowana przez nasze mamy, a Gabryś... Ma badania.- Powiedział Kuba. Już po słowach, że nasz synek ma badania zaczęłam się bać.

-To coś poważnego prawda?- Zapytałam, a w odpowiedzi Kuba westchnął.

-Mały ma... Problemy kardiologiczne. Lekarze boją się, że może mieć mało czasu na przeżycie. Podłączyli go do respiratora na wszelki wypadek.- Na słowa męża poczułam w oczach łzy. Bałam się utraty kolejnej osoby. Tym bardziej dziecka. Kuba widząc mój stan usiadł obok mnie na łóżku i objął mnie ramieniem. Nie czekając na nic wtuliłam się w mężczyznę pozwalając łzom spływać po moich policzkach po to by moczyły fartuch i uniform ratownika Kuby.

Bohater w naszych sercach.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz