13. Nowe życie.

277 11 0
                                    

Następnego dnia wstaliśmy rano i ruszyliśmy dalej w podróż. W południe wjechaliśmy do Wirgini zachodniej. Tu, w Wirgini są piękne lasy. Nawet w Kalifornii nie ma takiej przyrody. Po drodze kupiliśmy jedzenie i wzięliśmy na wynos. Zatrzymaliśmy się się na wzgórzu, gdzie był piękny widok. W południowym słońcu, na polu pasły się dzikie konie, a żurawie wzbijały się do lotu. Weszłam na dach samochodu z jedzeniem w ręce i usiadłam.
-Mała, złaź z tam tond.- Stwierdził Joe zadzierając głowę do góry.
-Mała jest twoja pała.- Zaśmiałam się.
-O ty!- Krzyknął. Następnie żwawo wszedł na klapę, a później na dach. Przydusił mnie, od góry i zawisł nade mną. Był bardzo silny.
-I co? Nie jesteś już taka cwana.- Powiedział mi nad uchem. Bez słowa, wpatrywałam się w niego i lekko uśmiechałam.
-Kupmy dom, ziemię, konie i zamieszkamy razem.- Szepnęłam mażąc w obłokach.
-Nie starczy na wszystko.- Westchnął puszczając mnie i siadając obok.
-To nic. Z tobą mogłabym mieszkać wszędzie.- Powiedziałam zaczynajac jeść swój makaron.
-Mam mieszkanie na Brooklinie.- Odparł, kończąc jeść swoją porcje.
-Duże?- Spytałam zadziornie.
-Będziesz mieć swój pokój...- Westchnął.
-Ale ja chce mieć z tobą.- Przytuliłam się do jego pleców. Mężczyzna zaśmiał się, przechylając głowę lekko w moją stronę. Po chwili skończyliśmy jeść.
-Ruszajmy dalej.- Stwierdził wstając. Następnie zeskoczył z auta. Z kolei ja ześlizgnęłam się po przedniej szybie na klapę. Nagle Joe chwycił mnie za nogi i mocno przyciągnął do siebie. Następnie zaczął drapać zarostem po mojej szyi. Wplotłam dłonie w jego włosy. Byłam rozpalona, a z każdą chwilą pożądałam go jeszcze bardziej.
-Zrób to. Proszę.- Jęknęłam podwijając sukienkę i zdejmując majtki. Nigdy nie sądziłam, że mój pierwszy raz będzie na masce samochodu.
-Dobrze, ale szybko.- Stwierdził ciężko oddychając. Następnie odpiął pasek, spuścił spodnie i wyjął swojego przyjaciela. Powoli mi go włożył. Nie wytrzymałam i położyłam się z rozkoszy, wzdychając. Joe chwycił mnie, swoimi dużymi, ciepłymi dłońmi, nisko za biodra i przyciągnął do siebie, jeszcze bliżej, wchodząc cały. Przyjemne ciarki opanowały moje ciało i nie mogłam się ruszyć. Czułam tyko jak mężczyzna mnie powoli we mnie wchodzi i wychodzi. Mogłam jedynie mu się poddać. Po krótkiej chwili skończył, ale byłam wyczerpana i czułam bezwład w nogach. Nie miałam siły się podnieść. Poza tym moje ciało było jeszcze w euforii.
-Chodź mała, musimy ruszać.- Powiedział klepiąc mnie po udzie i następnie wsiadając za kierownicę. Podniosłam się i ubrałam. Nagle poczułam coś lepkiego po między nogami. Dotknęłam palcami w krocze i podniosłam rękę. Gdy zobaczyłam białą, lepką ciecz oblał mnie zimny pot.
-Dlaczego skończyłeś we mnie?- Spytałam łamiącym się głosem, wsiadając obok Joea. Mężczyzna oparł się o kierownice i opuścił głowę.
-Nie zdążyłem wyjąć...- Odparł zachrypniętym głosem.
-Mogę zajść w ciąże.- Dodałam. Czułam jak wali mi serce.
-Nic ci nie będzie.- Westchnął niedbale, odpalając samochód.
-A jak będzie?!- Niewytrzymałam i krzyknęłam.
-To będzie, trudno! Sama chciałaś, żebym cię zadowolił! Kusiłaś mnie wiec się zamknij.- Odpowiedział zdenerwowany, ruszając.
-Jesteś dorosłym facetem, nie zachowuj się jak gówniarz.- Odburknęłam, odwracając od niego głowę w stronę szyby. Z jednej strony ma racje, to moja wina, ale nie powinien tak ostro do mnie mówić. Po dłuższym czasie wyjechaliśmy z lasu na autostradę.

Przez jakiś czas drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Jechaliśmy w dość krępującej ciszy, aż do czasu.
-Eleno, nie martw się. W ciąże wcale nie jest tak łatwo zajść. Poza tym, jeśli w twoim brzuchu zaczęło tworzyć się życie, jest to najlepszy dzień w moim życiu.- Stwierdził chwytając mnie za kolano.
-Po prostu się boję. Straciłam rodzinę, dom. Byłam zmuszona zabijać. To wszystko jest dla mnie ciężkim przeżyciem. Gdy się z tobą kocham, zapominam o wszystkim co złe. A teraz, gdyby okazało się, że jestem w ciąży, nie dałabym rady.- Stwierdziłam cicho chwytając jego dłoń i bawiąc się palcami.
-Nie ważne co będzie, razem damy radę. Na noc zatrzymamy się w Filadelfii. Kupimy test ciążowy i sprawdzimy.- Powiedział spokojnie.

Późnym wieczorem, gdy zaczęło zachodzić słońce, wjechaliśmy do stanu Pensylwania. Został nam jeszcze następny dzień jazdy i w końcu dojedziemy do Nowego Jorku. Joe zaparkował pod apteką. Wysiadłam z auta i weszłam do środka. Następnie kupiłam test ciążowy i wróciłam. Podjechaliśmy pod jakiś hotel i zarezerwowaliśmy pokój na jedną noc.
-Ze wszystkich hoteli w których się zatrzymaliśmy, ten jest najlepszy.- Stwierdził z uśmiechem Joe zapalając papierosa i kładąc się na łóżku, lecz mi nie było tak wesoło. Weszłam do łazienki i przymknęłam drzwi. Następnie wyjęłam test i nasikałam na niego. Usiadłam ziemi, czekając z niecierpliwieniem. Minuty dłużyły się, jak godziny.
-Eleno, wszystko w porządku?- Spytał za drzwi Joe.
-Tak, czekam na wynik.- Odpowiedziałam drżącym głosem. W pewnym momencie, na teście ukazała się jedna kreska. Poczułam niewyobrażalną ulgę, a w oczach zebrało się kilka łez ze szczęścia. Nie wiem, czy potrafiłabym zająć się dzieckiem.
-Joe!- Krzyknęłam i poderwałam się do góry. Wyszłam z łazienki, wprost na mężczyznę.
-Jesteś?- Spytał podekscytowany.
-Nie jestem.- Odparłam wręczając mu test. Mężczyzna spojrzał na przedmiot i zmarszczył brwi.
-Myślałem, że dwie kreski oznaczają ciąże...-
-Jak to?- Wyrwałam mu test z ręki i spojrzałam przerażona. Rzeczywiście były dwie kreski.
-Niemożliwe, wcześniej była jedna.- Stwierdziłam.
-Pierwsza jest próbna, dopiero jeśli pojawi się druga oznacza, że jesteś w ciąży. Jesteś kobietom, myślałem, że to wiesz.- Orzekł spoglądając mi prosto w oczy.
-Teraz jedyne co wiem, to że jestem w ciąży!- Krzyknęłam wściekła, uderzając mężczyznę pięściami w klatkę. Po policzkach spływały mi łzy. Joe chwycił mocno moje ręce, żebym przestała go bić.
-Uspokój się, przecież to nie jest koniec świata...-
-Dla mnie jest!- Krzyknęłam i odepchnęłam go. Mąż odsunął się, spoglądając na mnie rozczarowanym  wzrokiem. Wybiegłam z pokoju na dwór. Musiałam ochłonąć. Ruszyłam wzdłuż ulicy, spacerem. Auta prawie wogóle nie jeździły o tej porze. Nagle, za zakrętu wyjechała furgonetka. Zatrzymała się i wyszło z niej dwóch Meksykanów. O nie. Kartel z Sinaloii. Zaczęłam biec z powrotem do hotelu. Mężczyźni ruszyli za mną.
-Pascal!- Krzyknęłam tylko, a mężczyźni zapali mnie. Związali ręce i zakleili usta. Następnie wrzucili do furgonetki i odjechali.

Pov. Joe

Usłyszałem przeraźliwy krzyk Eleny. Wybiegłem z pokoju na ulice. Zauważyłem tylko odjeżdżają furgonetkę. Wróciłem się tylko po kluczyki do samochodu i ruszyłem z piskiem opon, za dojeżdżającą furgonetką.

CDN

Dobry człowieku pamiętaj o gwiazdce 👉🏻⭐️

BodyguardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz