14.

422 23 1
                                    

zostaw coś po sobie

Razem z chłopakami podążałam chodnikami Las Vegas. Szłam ponownie z samego tylu, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Mason przed naszym wyjściem obiecał, że jeszcze się dziś zobaczymy w jakimś klubie. Przy tym zadeklarował, że zjawi się również jego drużyna, więc powinnismy się szykować na duże chlanie.

Osobiście bardzo ucieszył mnie jego pomysł. Chwila zapomnienia, jest czymś co zdecydowanie mi się przyda. Po dzisiejszym ganianiu za piłką, już w ogóle zasłużyłam na takie zakończenie dnia.

- Perez - przyjrzałam się ciemnobrązowym oczom, które skanowały moją twarz.

- Martinez - odpowiedziałam, tym samym tonem, nie okazując ani krzty emocji.

- Nie myślałem, że tak łatwo cię wywalę - powiedział, drapiąc się po tyle głowy.

Kącik moich ust powędrował w górę. Nie byłam w stanie nad tym zapanować, więc nadzwyczajnej w świecie, spojrzałam przed siebie. Westchnęłam głośno i zaczesałam kosmyk włosów za ucho.

- Nie udawaj obojętnej, bo ci to nie wychodzi - dodał po chwili, przez co na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- Specjalista odczytywania ludzkich emocji się znalazł - wykrzywiłam twarz w grymas i spojrzałam na niego przelotem - idioto, to było okrutne - stwierdziłam, dźgając go łokciem w brzuch.

- Nie wiedziałem, że tak słabo trzymasz się ziemi - wzruszył ramionami.

- Z pewnością - mruknęłam z czystą ironią.

Gdy dotarliśmy do restauracji, Jasona i reszty nie było. Udało nam się zająć jeden, spory stolik. Każdy powoli zaczął zajmować miejsce. Zdecydowałam się na ostatnie krzesło, od ściany.

Byłam blisko wybuchnięcia śmiechem, gdy Dylan odsunął właśnie krzesło, które sobie upatrzyłam i wskazał ruchem ręki, żebym usiadła. Kręcąc głową wykonałam polecenie, o ile mogę to tak nazwać. On sam z szybkością zajął miejsce obok mnie i nawet postanowił podać mi kartę.

- Dziś jest jakiś dzień dobroci? - zapytałam, spoglądając na jego prawy profil.

- Tak, dla zwierząt - skwitował, posyłając swój arogancki uśmiech, jednak wciąż nie odrywał wzroku od menu.

- Jesteś dupkiem, wiesz? - zaśmiałam się ciszej.

- Coś wspominałaś - przewróciłam oczami, słysząc jego obojętność i zajęłam się szukaniem jedzenia.

Ostatecznie postawiłam na sałatkę z kurczakiem. Nie byłam wybitnie głodna, więc był to idealny posiłek, który mógł mnie nasycić.

- Dbasz o linie? - zapytał dosyć cicho, patrząc na mnie z ukosa.

Kelnerka stała 2 metry ode mnie, ale zajęła się przyjmowaniem kolejnych zamówień. Pokiwałam przecząco głową i odwróciłam wzrok od Dylana.

Nigdy nie lubiłam rozmawiać o dietach, wadze czy nawet jedzeniu. Oczywiście, że starałam się utrzymać wagę, a czasami gdy miałam napad, byłam w stanie przytyć kilka kilogramów w krótkim czasie, a później tego żałować i chudnąc 2 razy tyle. Zdarzało się to na tyle rzadko, że nie było to czymś dziwnym dla mnie.

- To zamów coś więcej, taka sałatka jest naprawdę mała, a my nawet śniadania nie jedliśmy - stwierdził.

Nawet nie obdarzyłam go spojrzeniem. Postanowiłam się nie odzywać i liczyć na to, że mu się odechce bawić w jakiegoś speca od zapotrzebowania jedzenia.

Kiedy Cię PoznałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz