15.

440 22 0
                                    

zostaw coś po sobie

- Idioci - podsumowałam i ruszyłam w stronę największego dupka stąpającego po tej ziemi. Był dosyć daleko, więc przyspieszyłam kroku i po chwili przekonałam się, że nie był to najlepszy pomysł. Mój obcas się złamał, a ja w ostatniej chwili złapałam się pleców Dylana - do chuja! - wrzasnęłam, łapiąc równowagę i ściągając wściekle buty.

Nie zwracałam uwagi na otoczenie, miałam w gdzieś czy ktoś mnie słyszał i pomyślał, o mnie jak o niewychowanej ladacznicy. Gdy już podniosłam wzrok, spotkałam się z zatroskanymi brązowymi tęczówkami. Dylan na ten moment przypomniał aniołka, a diabeł, który przed chwilą w niego wstąpił, zupełnie wyparował.

- Ubierz - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na jego dłonie. Nie zwróciłam zupełnie uwagi, kiedy ściągnął buty i grzecznie stanął z nimi przede mną, żeby mi je oddać.

- I boso będziesz wracać? - uniosłam wymownie brew, lekko zdziwiona i rozdrażniona jego zachowaniem. Z jednej strony to był naprawdę słodki gest, a z drugiej, wciąż byłam na niego wściekła za to co odwalił kilka minut temu.

- Mam skarpetki, a ty nawet nie masz rajstop, więc zakładaj.

Westchnęłam i posłusznie wykonałam to co mi kazał. Nie miałam ochoty ani siły na kłótnie i tego typu rzeczy. Mój dobry humor zupełnie poszedł się jebać, a ja nie zamierzałam go jeszcze pogarszać. Mocno zawiązałam sznurówki, w duchu modląc się o to, żebym przypadkiem nie zaliczyła gleby, w tych za dużych o kilka rozmiarów butach. Martinez już zdążył złapać moje szpilki i powoli ruszył w stronę naszego hotelu.

- Na nogach? - zapytałam zbita z tropu. Co prawda nie było jakoś strasznie daleko, bo niecałe 10 kilometrów, jednak nie uśmiechało mi się o takiej porze i z takim nastrojem urządzać spacerki.

- Muszę wytrzeźwieć - odpowiedział. Przez chwile podążaliśmy w zupełnej ciszy. W głowie zastanawiałam się, dlaczego do tego doszło. Ten wieczór naprawdę byłby udany, gdyby nie ta cała sytuacja. Zaczęłam dochodzić do wniosku, że chłopacy musieli pokłócić się o coś po treningu, bo na nim już lekko sobie dogryzali.

Mogą uwagę odciągnął dotyk lekkiego materiału, który spoczął na moich ramionach. Zdezorientowana spojrzałam na Martineza, który położył na mnie swoją kurtkę, a następnie odwrócił wzrok. Przez całą tą sytuacje zapomniałam jak jestem ubrana i jaka temperatura aktualnie panuje. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i założyłam ją tak jak należało. Postanowiłam, jednak nie dziękować temu idiocie za to co robił. Była to pewna forma pokuty. W końcu naprawdę zachował się jak dupek, a ja miałam gdzieś czy jest mu zimno i czy wygodnie mu się idzie. Niestety dosyć szybko ta dobra część mnie się odezwała i zaczęły mnie dopadać wyrzuty sumienia. Mimo, że wiedziałam, jak bardzo jestem samolubna, nie zamierzałam tego przyznać.

Przez górę myśli, które kotłowały się w mojej głowie, nie zwróciłam uwagi, na to jak szybko dotarliśmy pod hotel. Mimo, że miałam pokój w innym budynku, podążyłam za Dylanem, obserwując uważnie jego tył.

Nie zbyt wielkim zaskoczeniem było dla niego, że zamierzam z nim wejść. Przepuścił mnie w drzwiach, a po chwili włączył światło, pokazując pokój, który był identyczny jak mój. Z westchnieniem odwróciłam się w stronę Dylana i dopiero teraz, dopiero w pełnym świetle byłam w stanie zobaczyć, że on również ucierpiał. Co prawda zdecydowanie wygrał to starcie, jednak jego rozcięty łuk brwiowy i mały siniak, który powoli pojawiał się na jego kości policzkowej, wskazywał na to, że się bił.

Kiedy Cię PoznałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz