Rozdział 6

26 5 5
                                    

- Tak więc, w końcu dotarliśmy! - Wilk pchnął kolejne wrota, tym razem odsłaniając chyba jedyne nie zagracone miejsce w całym tym kompleksie.

Co prawda pod ścianami walały się stalowe wiadra, dziwne urządzenia, oraz cała masa roztrzaskanych młotów, jednak można było się w nim swobodnie poruszać bez obawy, że wpadnie się na jakąś z powyżej wymienionych rzeczy.
Pomieszczenie nie było duże powiedziałbym wręcz, że mniejsze od niektórych pracowni przez które przechodziliśmy. Nie było tu żadnych stołów czy krzeseł, jedynie kilka półek naściennych, kocioł zapełniony jakąś cieczą, szlifierka oraz szerokie kowadło, ustawione prostopadle do ściany. A i były jeszcze tarcze strzelnicze, porozwieszane niemal wszędzie na wysokości wzroku. Były podziurawione tak bardzo, że miało się wrażenie jakby ktoś chciał je co najmniej zadźgać.

- Ach więc tak. - Wilk okrążył kowadło, przy okazji chwytając leżący obok niego nieuszkodzony młot. - Pokaż z czym mamy do czynienia.

- Kongo powiedział, że jest na niej tyle paskudztw, że jeżeli spróbuje on ją rozbić, będzie musiał naprawiać rozbijacz. - Oznajmiłem, podając mu przedmiot.

Bruce chwilę przyglądał się białej powierzchni, następnie obrócił ją i obwąchał przymykając oczy.
Gdy skończył pokręcił głową, nie otwierając oczu.

- Chyba tym razem muszę się zgodzić z tym palantem. Nawet gdybym spróbował rozbić ten artefakt, mogłoby zaboleć i ciebie mój drogi. To chyba pierwszy raz gdy widzę coś takiego.
Synteza powinna łączyć wyłącznie artefakt z właścicielem, a nie na odwrót.
To coś.- Powiedział otwierając oczy i wskazując na maskę.- Nie jest artefaktem który pojawił się niedawno. Może jedynie udostępnił swoją lokalizację po podniesieniu, ale na pewno nie utworzył się kilka dni przed tym jak go znalazłeś. Nie wydaje mi się aby był niestabilny, ale miej się z nim na baczności. Poza dość odpychającymi klątwami, widzę tu przynajmniej pięć nieodsłoniętych umiejętności. Nie licząc oczywiście zaklęcia Skowytu Agonii, którego musiałeś już doświadczyć. Dość rzadkie zaklęcie, a zarazem przydatne, chociaż ja osobiście za nim nie przepadam. Po jego zużyciu pada się bez energii na twarz, a żołądek wręcz pożera sam siebie.

Słysząc szczęk trzaskających kości, spojrzałem w bok.
Dreadlord po kolei strzykał palcami, zamyślony z zszokowaną miną.

- Pięć? - Spytał niepewnie. - Aż tyle?

- Najwidoczniej. - Bruce podrapał się za uchem. - Dużo jak na element zbroi, co nie? A pięć to to, co potrafię wywęszyć patrząc na aurę. Może być ich znacznie więcej. Jeżeli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej, radzę pogadać ze Stormem. On dobrze sobie radzi z takimi sprawami. A co do Storma, dotarła do ciebie ta wiadomość, że zamierza dziś odbierać bronie?

- Niestety nie. - Szkielet od razu się nachmurzył.- Amber mi przed chwilą powiedziała. Kiedy dokładnie ma zamiar przyjść i znowu pokruszyć moje cegły na wejściu?

- Z tego co mi wiadomo, właśnie teraz wyruszył, będzie u ciebie za jakieś pięć, dziesięć minut, jeżeli Carmel usunie z drogi wszystkie Ghasty. - Rzekł, drapiąc tym razem podgardle.

- No po prostu świetnie. Art i Error o niczym nie wiedzą, twierdza nie posprzątana, a Windigo znów gdzieś się zgubiła. Musimy tam iść i to natychmiast!- Szkielet już chciał ruszać, kiedy to Bruce go zatrzymał.

- Poczekaj. Nie musicie iść do Bramy z której przybyliście. Mam tu jedną u siebie. A poza tym, chcę pokazać ci mój nowy wynalazek.

To powiedziawszy, sięgnął oburącz do pochw u swego pasa, wyjmując dwa dziwne, metalowe urządzenia. Obrócił nimi tak, że zatoczyły młynka w jego dłoniach wydając z siebie ciche "trrrryk!".

Nether flames |Minecraft|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz