Rozdział 11

16 4 10
                                    

Po naprawdę długiej i nieco wyczerpującej jeździe psy w końcu zatrzymały się na skraju czerwonej grani. Był to całkowicie pusty teren, nie różniący się właściwie niczym od równiny Amber. No, może poza tym że tutaj nie było w ogóle dziwnych świnio-ludzi.

- Jeżeli jesteśmy w dobrym miejscu... - Dreadlord przywołał swoje psy do stanu pasywnego. - ... toooo Dolina Dusz powinna być jakieś ćwierć kilometra stąd. Nie marnujmy więc czasu i chodźmy, bo trzeba jeszcze znaleźć trzecią anomalię.

Powiedziawszy to poklepał mnie po głowie i ruszył w stronę wysokich wzniesień, blokujących nam dalszy widok. Ruszyłem za nim, brzękając słoikami na każdym kroku.

Po krótkiej wspinaczce szkielet zagwizdał z zachwytem patrząc na nowo otwarty przed nim widok.
Stanąłem obok niego i ze zdziwieniem spojrzałem na całkowicie inną krainę.

Pod naszymi stopami rozciągały się wielkie góry brązowego piasku. Tworzyły one najróżniejsze dziwne formacje, z daleka wyglądające jak pradawne upiory. Wszędzie można było dostrzec rozsiane po równinach na wpół zakopane gigantyczne kości. Aż strach pomyśleć jak duże byłoby zwierzę o takim szkielecie... Z pomniejszych szczelin biły dymne języki podobne do tych na granicy terytoriów. Gdzieniegdzie z sufitu spływały kaskady popielatych kamiennych kolumn.
Cały krajobraz był skąpany w niebieskiej łunie, nadającej temu dziwnemu miejscu jeszcze większej tajemnicy.

- No! Nie ma co tu tak stać! - Powiedział, wyciągając z swojej torby dwie pary żelaznych butów. - Załóż je, pomogą ci się przemieszczać. - Powiedział wsuwając żelazo na stopy.

Pokiwałem głową i uczyniłem to co powiedział.

- Chodźmy. - Zarządził srebrnooki i wszedł na pierwsze kupki piasku.

Pospieszyłem za nim, zaskoczony tym jak szybko się poruszam. To tak jakbym płynął po piasku, który gdy tylko chcę oderwać nogę wybija mnie, dając większe przyspieszenie.

Po krótkim marszu Dreadlord zatrzymał się przed jedną szczelinką. Przykucnął, wyjmując kilka słoików. Odkręcił je i przystawił do piasku. Przez krótką chwilę z dziury wydobywało się niebieskawe światło, po czym nagle słoik wypełnił się mniej więcej tuzinem oślepiająco jasnych białych kuleczek.

- Nie wierzę! To działa! - Dread wyglądał na tak szczęśliwego, że myślałem iż ten zaraz się popłacze. - W końcu! W końcu mam jakąś przewagę!

Kontynuował napełnianie słoików dopóki wszystkie, łącznie z tymi moimi, nie świeciły niczym pochodnie od ilości dusz.

- Tyle energii... Tyle potęgi! Trzy takie słoiki wystarczą na aktywacje najsilniejszych artefaktów! Toż to cud!

Zapiał radośnie i wykręcił w piasku kilka piruetów, dopóki nie zaliczył gleby.
Wtedy niezrażony upadkiem przewrócił się na plecy, śmiejąc serdecznie i robiąc aniołki w piasku.

- Tyle lat na to czekałem! Tyle lat nie spałem! W końcu będę mógł odpocząć bez obawy, że ktoś zetnie mi głowę podczas snu!

Dyszał zakończywszy swoją zabawę.

- Co ja mówię?! Nie mogę spoczywać na tak małych zwycięstwach! - Podniósł się z impetem i otrzepał z piasku. - Przecież to nie jedyna energia w Netherze! Inni władcy z pewnością mają swoje zapasy. Zaiste! Trzeba się skupić na treningach i ożywieniu spawnerów. Wtedy dopiero będzie można odpocząć.

Pokiwałem głową nie wiedząc zbytnio o czym był jego monolog. Chociaż nie brzmiało to jakby te myśli zostały skierowane do mnie. Czy Dread gadał do siebie? Czy to przypadkiem nie był już jakiś stopień obłąkania? Chociaż możliwe, że po prostu lubi sobie planować wszystko na głos, nie ma co się tym przejmować.

Nether flames |Minecraft|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz