Codzienności I

173 5 0
                                    


Budzę się jako najpiękniejsza (tylko ona tak twierdzi) nastolatka mająca nie całe 12 lat. Wstaję, idę, spoglądam w lustro i widzę swój rozjechany walcem ryj. Tak, bolało jak spadłam z nieba i roztrzaskałam sobie ryj. Tak oczywiście twierdzi moja mama, która jest różowym dziwadłem z rogami! Jej przysłowie życiowe to, "Dała dupy za łyżeczkę zupy„. I właśnie w taki sposób poznała mojego tatę i tak oto powstałam "Ja„ Grace Smith. Nazwisko mam po ojcu. Bo moi rodzice nie mieli ślubu i jakoś tak wyszło. Aktualnie mieszkam w szopie, koło domu... Nie Villi rodziny Smith. Mieszkam w Isla Paradiso. Nie dawno się właśnie przeprowadziliśmy, ponieważ mój tatuś stwierdził że musimy uciekać z Starlight Shores bo jest tam za dużo wampirów. Nie wiem co on sobie ubzdurał ale to już jego sprawa. Z resztą nie zbyt tam mi się podobało. Jednym z powodów przeprowadzki do nowego miasta było otoczenie i klimat. Tata chciał zawsze mieć obok swojego domu swoją własną dżungle. Więc na jego potrzeby zrobiono jego własną dżungle. Ale dosyć tego. Muszę iść do szkoły! Ubieram się w różowe dresy i żółte kalosze, bo na moje oko jak na razie jest słonecznie ale w każdej chwili może zacząć padać deszcz. Wychodzę z mojego pokoju i już widzę okaz gówna. Mówiący do mnie:
-Witaj moje słońce! - mówi mój tatuś.
-Witaj Chujku! - tak ma na imię w dowodzie, więc tak go nazwałam.
-Dziś na śniadanie hot-dogi, jak zawsze! - uśmiecha się do mnie jak głupi.
-Dziękuję tato. - mówię bardzo nonszalancko.
Jem hot-doga, lecz gdy spoglądam na zegarek jest godzina 07:43, a ja muszę być w szkole na 8:00. Gdy skończyłam jeść tata podaje mi mapę i mówi:
-Proszę Grace, oto mapa miasta. Ma ona dużo kalorii więc zjedz ją jako obiad. - na drugie zdanie chwytam się za głowę i mówię sobie w głowie ~Matko święta! Ratuj w potrzebie!~.
-Tato... Ta mapa służy po to bym doszłam do szkoły odpowiednią drogą. - Mówię do taty tak jagbym była tu najmądrzejsza.
- Aha, zapomniałem. Przepraszam. Dłużej cię nie zatrzymuje idź do domu. Nie szkoły!Znów się pomyliłem. - Ostatnie zdanie wypowiada szepcąc coś pod nosem.
- Dobrze pa! - i znikam za płotem.
Przechodzę obok villi rodziny Smith. I wdycham głęboko powietrze i wydycham z powrotem. Odczuwam trochę ulgi. Przez drogę myślę o rodzinie Smith, jak to być bogatym i popularnym. Myślałam cały czas o tym aż nie znalazłam się pod jakimś mostem. W cieniu mostu widzę jak coś się rusza. Przyglądam się bardziej, po chwili wychodzi jakiś menel i mówi:
-Co się kurw* patrzysz? Co? U mnie nie ma tak że patrzysz się na moje seksowne ciałko za darmo! Dawaj sto złotych! - Patrzyłam na niego z wyrazem współczucia po czym odpowiedziałam.
Zdjęłam plecak i wyciągam moje ostatnie oszczędności, skradzione z funduszy emerytalnych w pobliskim domu starców.
- Proszę sto złotych. - Na te słowa zamiera.
- Dziękuje a teraz patrz, masz 10 minut. - patrzę się uważnie i trochę mnie podniecają jego kolana, całe poobdzierane spodnie a na nich pełno dziwnych białych plam.
- 10 minut minęło. Do widzenia.
- Do zobaczenia. - Żegnam się i znikam za spożywczakiem.
Idę dość dziwną drogą. Raz prawo potem lewo, prawo, góra, tył, prawo, lewo. Aż docieram na rynek i pytam stojącą kobietę obok sklepu odzieżowego i mówię:
- Dzień dobry. Czy mogłaby pani wskazać mi drogę do szkoły podstawowej nr. 2? - Odwraca się i patrzy jak głupia. Po chwili mówi:
- Tak. - Wyciąga wibrator. Po czym mówi:
- Przepraszam, pomyliłam się. - Chowa go i wyciąga długopis w kształcie członka. Wskazuje mi drogę.
- Dziękuję i do widzenia.
- Do widzenia. - Odpowiada mi i wchodzi do sklepu.
Ach co za miła pani. Po pierwsze nie bała się mnie a po drugie nie uciekła na mój widok. Gdy doszłam do wskazanego miejsca gdzie podała mi kobieta. Miała być szkoła a zastałam szpital. Bardzo się zdenerwowałam! I rozwaliłam pobliski śmietnik. Sprawdziłam która godzina na zegarku okazało się że jest godzina 17:27. No nic już dawno wszyscy zakończyli lekcje. Po woli już się ściemniało więc postanowiłam wrócić do domu. Gdy już doszłam do domu była godzina 17:48. Nikt mnie nie zauważył. Mama była w swoim pokoju a taty nie było. Wyszłam na dwór. Usiadłam na ławce obok małej latarki. Patrzałam się w niebo. Piękne, całe od świecących gwiazd. Było cudownie, dopóki nie usłyszałam dziwnych pisków dochodzących z za krzaków. Wstałam i szłam za krzykami. Gdy odsłoniłam liściem pole widzenia. Prawie doznałam zawału. To co zobaczyłam było straszne, nadnaturalne i okropne. Wiedziałam że nikt mi nie uwierzy. Biegłam w stronę domu. Gdy do niego weszłam udałam się sprintem do mojego pokoju. Położyłam się do łóżka i zasnęłam. Tej nocy śniłam o przerażających rzeczach które w każdej chwili mogły mnie zabić.


69 Twarzy GraceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz