Budzi mnie budzik. Jest godzina 11:10. Cóż na 12 do pracy. Robię podstawowe rzeczy czyli łazienka, mój pokój, kuchnia i praca. Jestem już w pracy. Po czym patrzę na zamówienia. Są tylko 2. Jedno z Hans... Kiełbasą?! Jak to drugi raz? Jak to możliwe że moje oczy tego wczoraj nie zauważyły? Dobra spokój. Dam sobie radę. A druga osoba to Pani Huch. No nieźle. To mam problem. Ta stara baba zawsze coś sobie ubzdura. Ostatnio to chciała iść na policje za to, że jak jej chciałam dać zniżkę na kupno zestawu pielęgnującego. To powiedziała że jeszcze ją na nią jakieś długi naciągam, a to jeszcze nie koniec. Innym razem zadzwoniła na straż miejską, że by ją ugasili bo było jej za gorąco. Oczywiście ona tak stwierdziła. A potem 2 godziny przesłuchania jak to było. Uh... Dobra może tym razem będzie spokojnie. Mam wielką nadzieje. Po chwili gdy już zamierzałam sobie pograć na komputerze firmowym. Zadzwonił telefon, odebrałam i to niestety była ona.
-Dzień dobry czy przy telefonie jest Grace?
-Tak to ja. Pani Huch?
-Tak, to ja. Hahaha - Teraz się śmieje z niewiadomych powodów. Po 5 minutach przestaje. A ja jej się pytam po co dzwoni?
-Spokojnie, niech pani się uspokoi. Niech pani mi powie po co pani dzwoni?
-Dobrze. Wdech i wydech. - Teraz ciężko oddycha, jakby zaraz miała urodzić. Po czym cichnie.
-Halo? Jest tam pani?
-A gdzie ja mam kurw* być?! - Boże ją to zawsze ponosi.
-Spokojnie, niech sobie pani przypomni po co pani dzwoni.
-Chwila, nie jestem robotem! Mnie nie będziesz kontrolować! Został mnie w spokoju! - I znów zaczyna.
-Nic pani do jasnej cholery nie robię! Niech pani się w końcu ogarnie! - Krzyczę na nią bardzo głośnie.
-Dlaczego pani na mnie się wydziera? Drze się pani na starszą piękność? Jak pani może? Najpierw pani mnie zastrasza telefonicznie, a teraz pani na mnie krzyczy. Pani mnie molestuje! - Skąd ona bierze te określenia?
-Nic pani nie robię! To pani zachowuje się jak jakaś psychopatka! - Boże co ja mówię? Przecież jej może się przypomnieć że ja byłam w psycho i będzie wszytko na mnie!
-Ja psychopata?! Ja ci dam kurw*! Na mnie krzyczeć! Ja ci...
Rozłączam się. Mam już jej dosyć. O nie zapomniałam że dzisiaj ona przychodzi. Jest już 13:33. Ona przychodzi na 14:00. Nie. Tylko nie ona. Już mnie dość dzisiaj denerwowała! O nie znowu telefon dzwoni. No dobra odbiorę jak to będzie ona to się rozłączam.
-Dzień dobry tu Salon Piękności G i J. W czym mogę służyć?
-W burdelu! A tak przy okazji przypominało mi się że dzisiaj niestety nie przyjdę, bo... A co ja ci się będę tłumaczyć! Po prostu nie przyjdę i koniec, spier...
Rozłączam się z bananem na twarzy.
-Tak! - Krzyczę z dumą!
Nie przyjdzie, ona nie przyjdzie! Tak! Tak! Tak! Po chwili uświadamiam sobie że ta kobieta jest nie obliczalna i może zrobić chyba wszytko, by zniszczyć mi życie. A jak ona przyjdzie? O nie. To zadzwonię na policje i koniec! Dobra teraz o niej nie myślę. Lepiej jakbym zagrała w "Lol'a„. Gram do 15:07. Boże przecież Hans miał przyjechać! Gdzie on jest? Pisze że na 15:00 będzie. Po chwili wchodzi... Pierwsza myśl która mi przychodzi aby go określić to "Sam seks„. Cała chyba jestem czerwona, tak się zarumieniłam. Na sobie ma zwykła koszulkę na ramkach. Ciemnogranatowe spodnie sięgają mu do kolan. Wygląda nieziemsko! Jak jakiś grecki bóg. Mój grecki bóg, najlepszy na świecie... Podchodzi do mnie i mówi:
-Witaj, Grace. Jak tam się czujesz? - Ach... Mówi tak seksownie...
-Witaj, Hans. Tak dobrze a Ty? - Powstrzymuje się by do niego nie dopaść i rzucić mu się w ramiona.
-Och naprawdę? Ja doskonale... To był mój jeden z najlepszych dni w życiu.
Pochodzi do mnie, za nim zdążę cokolwiek powiedzieć. Kieruje gwałtownie rękę w moja stronę, dotyka mojego bicka i mówi:
-Jesteś... Silna, cudna, piękna... - Już chciał powiedzieć coś jeszcze gdy do jego ust wleciała mucha i zaczął się dusić.
Biorę zamach dłonią i z całej siły wale go w plecy. A on krzyczy:
-Aaaaaaa...! Ale boli!
-Przepraszam... - Ale ze mnie debilka. Prawie mu chyba nie złamałam kości.
-Może pojedziemy do mnie? - W mojej głowie pojawia się myśl ~ "Co to za propozycja?„ ~. Dobra chwilę, czy to jest dobre? Co ja mówię?! Raczej czy to jest stosowne jechać do domu Tego boga? Szczerze mówiąc to świat jest w końcu dla odważnych a tchórzy nikt nie pamięta. A z resztą nic nie mam do stracenia... Zaraz, zaraz a jak stracę z nim dziewictwo? Nie... Dobra decyzja podjęta! Tak!
-Tak możemy.
-Naprawdę? - Jest zaskoczony moją odpowiedzią.
-Tak. - Mówię bardzo piskliwie.
-To chodź.
-Dobra tylko zabiorę swoje rzeczy i zamknę lokal.
-Ok czekam.
-Okej!
Pakuje wszystkie moje niezbędne rzeczy do torebki i wychodzę. Hans otwiera za mną drzwi i wychodzimy. Zamykam lokal i mówię:
-Jestem już gotowa... - Jezu ale to za brzmiało... - Do drogi oczywiście. - Po chwili dodaje z ulgą.
-Okej.
Otwiera mi drzwi do samochodu, wsiadam. Patrzę na przód a tam siedzi jakiś facet w czarnym garniturze. Mówię:
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, panno Nugen. - Boże skąd on zna moje drugie nazwisko?
-Skąd pan mnie zna?
-Pan Hans opowiadał mi o pani. - Na te słowa do samochodu wchodzi Hans, siada obok mnie.
-To jak jedziemy Krzysztof? - Śmieje się głupio.
-Przepraszam ale z czego się tak śmiejesz? I skąd on zna moje drugie nazwisko? - Mówię ciekawa.
-Ach już z niczego, Grace. Z internetu, ode mnie.
-Jak to z internetu?
-Normalnie, dzisiejsza technologia jest nieobliczalna.
-Okej...
-Krzysztof cel dom! - Krzyczy na cały samochód.
-Dobrze panie Hans.
Jedziemy autostradą, milczymy. Spoglądam przez okno samochodu. Ale brzydka pogoda, pada deszcz i jest już powoli coraz ciemniej. Przypomina mi się dzień, e którym "oni„ mnie zabrali. Nie teraz nie mogę o tym myśleć, przy Nim. Hans całą drogę się na mnie patrzył. Jak jakby by był głodny... Na mnie? Och, może, może Grace. Dojechaliśmy. On pierwszy wysiada, zaraz potem otwiera przede mną drzwi samochodu. Dopiero teraz mogę się przyjrzeć gdzie jesteśmy, to garaż. Zwykły, przeciętny, brudny czyli typowy garaż każdej... rodziny? No nie wiem czy on jest z kimś... Jest w poważnym związku? Trudno mi powiedzieć. Idziemy przez garaż, nawet nie zauważyłam czy "Krzysztof„ wysiadł z samochodu. Jestem już na wielkim i nowoczesnym korytarzu. Ściany ozdobione wielkimi obrazami, na moje oko to XXX wiek. Kurde co ja mówię nie było jeszcze XXX wieku. Ale jestem mądra. No to jakoś pierwsza połowa XIX wieku? Dobra no nie wiem. Po chwili Hans gwałtownie chwyta mnie za rękę i prowadzi przez korytarz. Wchodzimy do kuchni:
-Masz na coś ochotę? - Pyta.
-Do jedzenia?
-No chyba do jedzenia, chyba że chcesz coś innego?
-Jak na razie nie i nie. - Uśmiecham się do niego.
-Zaraz wracam! - Krzyczy biegnąc chyba w stronę łazienki.
Myślę ciekawe co się stało? Po chwili wraca cały spocony i mówię:
-Co się stało?
-Nic, nic.
-Okej. - Kiedyś i tak mi powie.
-Może chcesz iść do do mojego jacuzzi?
-Brzmi kusząco. Ale...
-Ale co? - Wyprzedził mnie.
-Ale chcę z tobą. Co ty na to?
-A jakbym mógł odmówić takiej pięknej... - Zatrzymuje się a po chwili dodaje - kobiecie jak pani? - robiąc nacisk na kobiecie i pani mówi.
-Normalnie... - Odpowiadam na jego pytanie - Kotku... - Mówię po cichu. Co ja powiedziałam? O boże!
-Czy ja dobrze usłyszałem? Powiedziałaś do mnie "kotku„? - Co ja mam mu teraz powiedzieć? Dobra stawiam na prawdę...?
-Tak... Kotku. - Nie wierze że to znowu powiedziałam.
-A więc tak do mnie będziesz mówić? Jeśli tak to ja też muszę tobie znaleźć jakiś pseudonim.
-Tak, kotku, tak. - Dobra jednak jestem głupia. Na wszytko się zgadzam. - To ja już idę. - Dodaje.
-Gdzie?
-Do jacuzzi i będę na ciebie z niecierpliwością czekać.
-Dobrze, za chwilę wrócę.
-Ok, kotku.
Przechodzę z kuchni do salonu. Jest cudowny, bardzo nowoczesny. Na środku stoi biała kanapa a na przeciwko niej szklany stolik a po jego obu stronach białe fotele. Wielki plazmowy telewizor zakrywa pół ściany. Jacuzzi jest z jasnego drewna, wybudowane przy wielkich głośnikach. Podchodzę do jacuzzi i rozbieram się do majtek i stanika, oczywiście. Wchodzę do ciepłej i relaksującej wody. Jestem cała wilgotna. Po chwili wchodzi On... Ubrany w obcisłych majtkach i mówi:
-Jestem.
-Widzę. - O boże po chwili czuje że coś mnie mrowi w... Odbycie. Nie tylko nie teraz!
-O czym porozmawiamy?
-Może o tym... Eee...
-Chyba nic nie wymyślisz, Grace.
-Wiem, ty coś wymyśl. - Ale mnie ściska.
-Może o podróżach? Byłaś może kiedyś w Shang Simla?
-Nie a ty?
-Byłem, naprawdę to urocze miejsce. Dużo nowych znajomości i atrakcji. Powiem ci że warto nauczyć się karate w tamtych okolicach.
-Dlaczego? - Jezu zaraz nie wytrzymam!
-Wiesz jest tam pełno walk o sporą sumę pieniędzy. Ale ja z tego nie skorzystałem.
-Dlaczego? - Na te słowa poczułam brzydki zapach... I coś bardzo rzadkiego w moich majtkach. Spojrzałam w dół i wiedziałam że to już pora żeby iść do domu.
Wyskoczyłam z wody w niecałą sekundę. Wzięłam swoje ubrania i zaczęłam biegnąc w stronę drzwi. Hans bieg za mną i próbował mnie zatrzymać ale ja zdążyłam wyważyć szklane drzwi i zacząć biec do domu. Chciałam jak najszybciej być w domu. Po jakiś 10 minutach dotarłam. Wow ale czas! Chociaż to mnie trochę po cieszyło. Ale dobra wchodzę do domu. Nikogo nie ma uf... To dobrze. Pierwsze co zrobiłam to się umyłam a zaraz po tym spać.
CZYTASZ
69 Twarzy Grace
RastgeleHistoria opowiadająca o pewnej dziewczynie, w tej książce są zawarte jej przeżycia, przygody, jak i problemy. ZAPOMNIANE DNO.