Początek wszystkiego

127 10 0
                                    


Zagadka:

Tajemnica, którą świat skrywa

Ci co ją poznają

Opowiedzieć o niej czasu nie mają

Ludzie uciec od niej pragną,

Ale ta droga prowadzi ich w bagno.




05.12.2016r.

Grała muzyka. Melodie, które znałam, jak samą siebie. Wprawiające moje myśli w stan błogiej dekoncentracji i przyjemnego uśpienia. Słuchałam ich każdego dnia w wolnych chwilach. Najbardziej lubiłam tego doświadczać podczas podróży, a podróżowałam dość często. Wtedy mogłam się wyciszyć i znaleźć się we własnym, nieprzypominającym realiów świecie. W świecie, który wymyślił mój umysł. W miejscu niezagrażającym ludziom, gdzie wszyscy na koniec są szczęśliwi. Nikomu nie mówiłam o tym, jak wygląda mój świat. W końcu jest mój. Tylko mój. Zalany tajemnicą. Schowany głęboko w zakamarkach mojego umysłu.

Otrząsnęłam się ze stanu nieobecności, w który popadam, gdy wsłuchuje się w muzykę. Sprawdziłam na telefonie podłączonym do ładowarki, że już grubo po dziewiątej, a jutro trzeba wstać w zimowy, smutny i ciemny poranek do szkoły. Westchnęłam i pomyślałam o mikołajkach, które odbędą się nazajutrz. Gdy Nessa i Kensa - moje dwie młodsze siostry - zasną, moja mama pod przykrywką świętego Mikołaja na pewno weźmie schowane gdzieś upominki i włoży nam wszystkim do butów.

Jestem najstarsza. Wszyscy mi mówią, że bycie najstarszym z rodzeństwa jest przerażające i beznadziejne przez odpowiedzialność związaną z wpływem na młodsze rodzeństwo oraz wymagania rodziców leżące na moich barkach, ale ja twierdzę, że to zależy od podejścia.

 Nessa jest ode mnie trzy lata młodsza. Gdy się urodziła, rodzice postanowili przeprowadzić się na wieś do rodziny. Będąc małym brzdącem, bawiłam się z Nessą zabawkami. Bardzo często przesiadywałyśmy na dworze. Dogadywałyśmy się i przebywałyśmy razem od rana do wieczora, mimo że byłyśmy kompletnie różne. A podczas spędzonego razem czasu, znajdowałyśmy nić porozumienia.

Potem, po kolejnych trzech latach, pojawiła się Kensa i w naszym domu powstał wielki, nigdy niekończący się huragan. Zbudowany z miłości do siebie i pełen ludzi nam bliskich, ale huragan to zawsze huragan.

Podział obowiązków stał się nierówny. Będąc coraz starszą musiałam wykonywać więcej obowiązków domowych niż moje siostry. Dlatego w złości odsuwałam się od nich. Nessa zajmowała się Kensą, a ja częściej spędzałam czas z mieszkającym blisko kuzynem, Mateuszem, i ze znajomymi poznawanymi w szkole, niż z siostrami. Rodzice, kompletnie od siebie różni charakterami, starali się nas zjednoczyć. Mama – Jowanet – roztargniona całe dnie, ale potrafiąca planować, rozmawiać z ludźmi i nie wyszukiwać problemów, tam gdzie ich nie ma. Kocham ją, nawet kiedy myli nasze imiona. Meriel, Nessa, Kensa. Choć każda z nas jest inna.

Tata – Ranald – jest ostoją spokoju. Potrafi nas rozśmieszyć nawet w najgorszych chwilach. Mimo, że raczej jest tym, co rozwiązuje nasze problemy i stara się nas pogodzić podczas kłótni, to jak coś powie chłodnym tonem, to każda z nas, łącznie z mamą, słucha. Dlatego właśnie go kocham.

W rodzinie, a nawet wśród przyjaciół moich rodziców, znał mnie każdy. Urodziłam się, gdy oni jeszcze studiowali. Musieli pogodzić zajęcia na studiach z dzieckiem, więc opiekował się mną każdy, komu moi rodzice ufali na tyle, by powierzyć swoje pierworodne dziecko. Takie delikatne, bezbronne i niewinne. A mieszkaliśmy dalej od rodziny, w mieszkaniu Olsztynie na ósmym piętrze. Dlatego, jako mała niespodzianka i oczko w głowie prawie całego roku na studiach mojej mamy i mojego taty, miałam sielankowe życie. Ludzie, którzy utrzymują kontakty z mamą i tatą wciąż opowiadają o mnie, jak to było, gdy miałam dwa latka. I te otaczające mnie słowa „Jak ty urosłaś".

Dziennik jasnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz