☯ Część 9 ☯

280 20 24
                                    

Gdybym wiedział, że przez ciebie stoczę się na sam dół, to nie rzuciłbym się, by cię ratować. Nie zostałbym kiedy rozdawała jedzenie, schował w Styksie i nie zbliżał nawet o krok.

Miasteczko zmieniło się od mojej ostatniej wizyty, kiedy zostało zrujnowane przez Znakomitość. Większość drewnianych domków zostało zamienione na murowane, w pomosty są o wiele bardziej stabilne, nie chwieją się z każdym krokiem. Jeśli wcześniej były kłótnie czy Styks nazywać wioską, czy małym miasteczkiem, to teraz spokojnie można nadać mu status miasteczka. Widzę nawet mały urząd, więc miasto przeszło naprawdę sporą zmianę.

Wskakuję na mostek, a zielony smok energii znika. Zapinam bluzę, na głowę wkładam kaptur. Trochę żałuję, że nie mam jak spiąć włosów, wtedy byłoby o wiele łatwiej. Wpatruję się w swoje buty, postanawiając kolejne kroki, właściwie nie wiedząc gdzie iść. Chcę po prostu, żeby nogi mnie poniosły, a przeznaczenie dało jakiś znak.

Miasto na wodzie nie tak do końca jest już na wodzie. Fakt, na mostach znajdują się rzeczy, które stały jeszcze przed atakiem Znakomitości, ale powstały rzeczy, które mogłyby bardziej zainteresować turystów. Jakieś restauracje, w których cuchnie rybą, sklepy i stragany z pamiątkami.

I właśnie przy jednym z takich straganów się zatrzymuje, bo widzę siebie. Może nie obecnego siebie — tego chłopaka, który nie jest w stanie poradzić sobie ze swoimi myślami, ale Zielonego Ninja.

Ale nie tylko mnie. Jest Czerwony Ninja, Biały Ninja, Niebieski Ninja, Czarny Ninja a nawet Błękitny, choć Nya uważa,

Kaptur na nic mi się nie przydaje, bo zostaje rozpoznany niemal od razu, kiedy tylko biorę pluszaka Zielonego Ninja w dłonie.

— O Rety. O raju, o raju. Nie wierzę — Dziewczyna, która stoi po drugiej stronie stanowiska wygląda na naprawdę młodą. Na pewno młodszą ode mnie — To naprawdę ty.

— No na to wygląda — odpowiadam, siląc się na delikatny uśmiech. W Styksie zawsze jest chłodno, a woda się do tego przyczynia, więc dziwi mnie, że dziewczyna ma na sobie krótkie spodenki i koszulkę na krótki rękaw. Zamiast paska na jej biodrach wisi nerka, a której prawdopodobnie trzyma wszystkie zarobione pieniądze.

— O Rety. Normalnie nikt w szkole mi nie uwierzy. Mój brat się normalnie posika, jak mu powiem. Dasz mi autograf? Jest wielkim fanem całej waszej drużyny...

— Pewnie — przerywam jej. Wydaje się być tym naprawdę podekscytowana. Ja bym się nie cieszył, że siebie spotykam. — Tylko nie mam kartki. Ani długopisu.

— Chwila — Wola, chowa głowę pod ladę i sekundę później trzyma w dłoni cienki zeszyt oraz czarny długopis. Odkładamy więc pluszaka na miejsce, skąd go wziąłem — Możesz go zatrzymać. To stanowisko moich rodziców i nawet nie zauważą, że coś zniknęło. Jedna zabawka nie zrobi różnicy.

Wyrywa dwie kartki ze środka, więc podpisuje dwie strony, by każda z kartek miała podpis. Oddaje jej zeszyt z długopisem, a w zamian biorę jedną z moich miniaturowych podobizn. Dziewczyna chce coś jeszcze dodać, ale niedaleko stojąca koło mnie kobieta woła do niej "przepraszam", więc musi tam podejść. Wykorzystuję tą sytuację i uciekam, w dłoni ściskając miniaturowego Lloyda.

Żałuję, że już nim nie jestem. Wtedy jej nie znałem, wszystko wydawało się być inne. Może nie łatwiejsze, bo będąc Ninja nic nie jest łatwiejsze.

Błądzę chwilę po mieście, trochę zwiedzając po kiedy byłem tu po raz ostatni, podczas ataku, niewiele pamiętam. O wiele bardziej skupiałem się na pokonaniu Morro, a potem Znakomitości. A po za tym zmieniło się naprawdę sporo. Powstały budynki, których wcześniej tu nie było, a w pewnym mieisciu powstało coś na wzór wielkiego placu. Dookoła są restauracje, na samym środku pełno stolików, przy których można usiąść. Więc to robię. Nie ma tak wielu ludzi, więc mam całkowicie całą ławkę dla siebie. Wyciągam piałem się na pokonaniu Morro. W końcu zajmuje wolne miejsce na ławce, zaraz koło jednej z wielu restauracji. Dopiero kiedy wyciągam telefon (który wyłączyłem, kiedy tylko opuściłem klasztor) do moich uszu dobiega naprawdę głośny pisk małego dziecka. A kiedy odwracam głowę, zauważam, że dzieciak siedzi koło mnie, a prawdopodobnie jego matka, stara się chłopca uspokoić. Jak widać z trochę z nędznym skutkiem.

𝓢𝓽𝓻𝓪𝓽𝓪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz