18. Łaskawy czas.

238 15 79
                                    

Venus

Obudziły mnie dziwne odgłosy z dołu. Wymruczałam pod nosem coś niezrozumiałego, szybko mrugając powiekami, aby przyzwyczaić oczy do światła dziennego. Po paru minutach rozejrzałam się po pokoju, mrużąc oczy przez promienie słońca, które wpadały do pokoju rozświetlając go. Spojrzałam na lewą stronę łóżka, na której smacznie spał czarnowłosy chłopak.

Uniosłam brew, spoglądając na lekko otwarte, malinowe usta Briana. Chłopak ruszył się niespokojnie, przewracając się twarzą w moją stronę. Uśmiechnęłam się lekko, podnosząc się do siadu i ręką, wycierając zaspaną twarz.

To była tylko jedna noc, która nic nie znaczyła.

Od pogrzebu Trevora, minął tydzień. Przez pierwsze trzy dni, siedziałam w moim apartamencie zamknięta na cztery spusty. Musiałam sobie wszystko przemyśleć, aby móc logicznie myśleć. Wiem również, że ta ruda suka, została troszkę poturbowana, przez cały ten czas. Dlatego dwa dni temu postanowiłam wrócić do domu, aby zająć się jej śmiercią.

Możecie się ze mną nie zgadzać, lecz ona musi umrzeć. Musi ponieść konsekwencje tego, co zrobiła. Zabiła mojego przyjaciela, moją bratnią duszę. Zabiła przyjaciela, doradcę oraz syna. Widok matki Trevora na pogrzebie jej własnego syna, był załamujący. Od dawna nie widziałam tyle cierpienia na twarzy starszej osoby. To było cholernie przykre...

Samo wspomnienie jej głośnego płaczu i krzyku, gdy cała zalana łzami powiedziałam jej, że Trevor nie żyje, doprowadza moje oczy do mrowienia. Wiedziałam, że muszę pomścić śmierć bruneta i pokazać rudej wywłoce, że dla rodziny zrobię wszystko.

– Dzień dobry.

Wzdrygnęłam się lekko, przekręcając głowę w bok i kątem oka, spoglądając na zaspanego chłopaka. Uśmiechnęłam się, siadając na nim okrakiem, przez co Brian uniósł leniwie kącik ust, kładąc swoje dłonie na moich biodrach.

– Dzień dobry.

– Wyspałaś się? – zapytał, a ja kreśliłam paznokciem różne wzorki na jego nagiej klatce piersiowej.

– Tak, a ty?

– Było wspaniale.

Czarnowłosy przyciągnął mnie za kark, łącząc nasze usta w czułym pocałunku. Odwzajemniłam gest, pozwalając, aby nasze języki zaczęły wojnę o dominację, którą wygrałam po kilku minutach namiętnego całowania.

Poruszyłam się niespokojnie na jego biodrach, gdy jego długie palce boleśnie zacisnęły się na moich pośladkach. Zjechałam pocałunkami na jego szyję oraz obojczyki, robiąc tam różowe ślady w postaci malinek. Ciche westchnięcie opuściło jego usta, gdy położyłam dłoń na bokserkach, leniwie je z niego ściągając.

Rzuciłam je w kąt, powracając wzrokiem na jego twarz. Piwne tęczówki wpatrywały się w moją twarz z lekkim rozbawieniem, ale i pożądaniem. Uniosłam wyzywająco brew, unosząc kącik ust.

– I co dalej, panno White? – zapytał spokojnie, kreśląc różne wzorki na moim pośladku.

Przełknęłam ślinę i złapałam w swoją zimną dłoń jego rękę, przejeżdżając nią po swoim ciele. Po chwili ręce chłopaka same wyznaczały ścieżkę po mojej rozgrzanej skórze. Przymknęłam powieki, gdy jego dłoń sunęła w dolną część mojego ciała, a kilka sekund później jego palce drażniły moją łechtaczkę.

LOST SOUL [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz