Venus
Rozmawiałam ze swoim wujem, w towarzystwie Briana, którego zaprosiłam jako swojego towarzysza. Po ostatniej sytuacji nie było pomiędzy nami żadnej innej relacji, niż czysto zawodowej. Nie miałam z kim się wybrać, a mimo wszystko to on był równie dobrym kolegą. Tak można było go nazwać.
Mój wzrok padł na wysokiego bruneta, ubranego w czarną koszulę, której dwa pierwsze guziki są odpięte. Na dłoniach znajdowały się te same sygnety, a na szyi wisiał srebrny łańcuszek, który dałam mu kiedyś na urodziny. Miałam wrażenie, jakby czas zatrzymał się w miejscu i po prostu byłam tam ja i on
Czułam, jak krew w moich żyłach wrze, gdy moje tęczówki padły na dziewczynę obok. Jego dłoń znajdowała się na dole jej pleców, przez co zacisnęłam mocniej palce na szklanym kieliszku. Przełknęłam głośno ślinę, gdy nasze spojrzenia się odnalazły. Przysięgam, że w jego tęczówkach świeciły niebezpieczne iskierki, gdy bez skrępowania sunął swoim wzrokiem po moim ciele. Na jego twarzy błąkał się kpiący uśmieszek, gdy kilka sekund później, stanął przede mną, cały czas patrząc mi w oczy.
– Venus.
– Shane.
Przeniosłam wzrok na rudowłosą lafiryndę, unosząc kpiąco kąciki ust. Zlustrowałam wzrokiem jej ubiór, kilka sekund później przenosząc wzrok na beznamiętną twarz bruneta. Uniosłam wysoko kąciki swoich ust, spoglądając na milczącego do tej pory Briana.
– Brian, to jest ojciec Dove – wskazałam kiwnięciem głowy w stronę spiętego bruneta. – Shane Hudson. Shane, to jest Brian Parker, mój towarzysz dzisiejszego wieczoru.
– Miło cię poznać – dwudziestopięciolatek podał dłoń brunetowi, jednak on tylko spojrzał z obrzydzeniem na dłoń czarnowłosego i prychnął.
Podniosłam wzrok na twarz Shane'a, omiatając wzrokiem jego nonszalancką postawę. Patrzył na Briana z wielką kpiną i wyższością. Przeniosłam wzrok na stojącego obok mnie mężczyznę, obniżając wzrok na jego szczękę, którą mocno zacisnął. Z wymuszonym uśmiechem cofnął dłoń, przybliżając ręką moje ciało bliżej siebie.
– To jest Tina, Kevin oraz Nathaniel, chłopak Tiny – uśmiechnęłam się słabo, spoglądając na wuja, który z powagą spoglądał na całą piątkę.
Zmarszczyłam brwi, jednak po chwili znów przeniosłam wzrok na gości, starając się nie rozmyślać nad dziwnym zachowaniem wujka.
– Miło cię poznać, Brian – szatynka posłała mu szeroki uśmiech, na co ten skinął głową z uśmiechem.
Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy wyczułam, jak palce czarnowłosego kreślą na moim biodrze różne wzorki. Wyczułam na swoim ciele przeszywający wzrok bruneta, lecz to zignorowałam. Uniosłam swoją dłoń i położyłam ją na ramieniu Briana.
– Jestem Elizabeth, miło was poznać.
Spojrzałam w kierunku irytującego mnie głosu i przewróciłam oczami, prychając bezgłośnie pod nosem.
– Elizabeth jest moją partnerką – zacisnęłam dłonie na kieliszku, wbijając wzrok w ziemię.
– Tata!
Odwróciłam się w stronę głosu mojej córki, a moje kąciki ust uniosły się, gdy patrzyłam, jak dziewczynka wtula się w ciało bruneta. Po kilku sekundach Shane wziął dziewczynkę na ręce, okręcając się dookoła własnej osi, co równało się z wielkim uśmiechem naszej córki.
CZYTASZ
LOST SOUL [+18]
RomantizmPIERWSZY TOM TRYLOGII "HEART" ~ Bo teraz nie ma już dobroci. Jest zemsta. ~