PROLOG

259 12 5
                                    

SAPHIRA POV:

Biegnę korytarzem ile sił w nogach czując jak krztuszę się łzami, ledwo widzę to co mam przed oczami, trudno mi złapać oddech, ale uciekam, nie chce dać się złapać, oni znowu zrobią mi krzywdę. Dobiegam do ostatnich drzwi, pcham je i wpadam do środka z dużą prędkością.

- O nie.. - Szepczę czując jak grunt osuwa mi się spod stóp.

Słyszę za plecami śmiech i szarpnięcie za rękę.

- Już się nie wymkniesz. - Powiedział mój oprawca, który jako pierwszy mnie dogonił.

Zamknęłam oczy i zasłoniłam uszy chcąc zniknąć... Stałam do niego plecami, zmroziło mnie, nie mogłam się ruszyć, ani wydać żadnego dźwięku.

- Co robisz idiotko! - Chłopiec obrócił mnie twarzą do siebie i mocno uderzył w policzek.

- Byłam głodna.. - Pociągnęłam nosem wydając z siebie cichy jęk, poczułam pieczenie na policzku i krew na wardze, chłopak znów mnie uderzył - Proszę przestań..

Okładał mnie tak długo, że przestałam cokolwiek czuć, łzy sunęły po moich policzkach, a świat zaczął blednąć.. Odpłynęłam..

Obudziłam się w swoim łóżku.. Czy Pan opiekun znowu mnie dotykał? Czuje się brudna, zauważam, że leżę w samej bieliźnie, mam ochotę krzyczeć na całe gardło.. ale to nie pomoże, zwrócę na siebie uwagę. Podniosłam się, męcząc się przy tym bardziej niż zwykle, złapałam spodnie oraz bluzę leżące na krześle i powąchałam je sprawdzając czy nadają się do ubrania - niech podniesie rękę ten kto tego nie robi..

Ubrałam się z prędkością światła starając się przy tym nie robić hałasu, podeszłam do okna i bez namysłu wyskoczyłam przez nie.. na szczęście nie było wysoko. Dotknęłam bosymi stopami trawy i zaczęłam biec przed siebie do lasu. Droga nie zajęła mi długo, ale wbiegając między drzewa poczułam się bezpiecznie.. o ironio 10 latka powinna bać się takich miejsc.. Rozejrzałam się napotykając czyjeś spojrzenie, czerwone tęczówki aż kipiły ze złości. Z daleka było słychać krzyki i psy gończe - o nie.. znajdą mnie.

Postać podeszła bliżej, był to mężczyzna w średnim wieku, a może nastolatek? Wyglądał dojrzało, jego cera święciła pod wpływem księżyca, był blady, ale piękny na swój sposób.

- Przepraszam.. ja.. - zawahałam się wiedząc, że za długo mu się przyglądam.

- Co tu robisz dziecko? - nieznajomy podszedł bliżej górując nade mną wzrostem, był wysoki, bardzo wysoki, ale z moim marnym metr dwadzieścia każdy wydawał się olbrzymem.

- Ja.. - Cofnęłam się czując się niepewnie w towarzystwie mężczyzny, a co jeśli będzie chciał mnie dotykać tak jak Pan z sierocińca?

- Czekaj, nie jesteś z tutejszego sierocińca?

Podszedł jeszcze bliżej cofnęłam się uderzając plecami w drzewo.

- Tak..ale. - zadrżałam, bałam się, byłam cholernie przerażona.

- Poznaje Cię, kradniesz jedzenie z targów, jeszcze nigdy nie dałaś się złapać. - zaśmiał się ukazując rządek białych zębów, z bliska wyglądały na ostre, a kły na końcach miały coś czerwonego co ściekło mi na policzek.

- Ja.. - Wytarłam ciecz czując zapach krwi, przełknęłam ślinę a moje serce zaczęło galopować, one nie bije, nie w jednym przyjemnym dla ucha rytmie, tylko tak jakby zaraz miało przebić mi klatkę piersiową na wylot.

- Jesteś sprytna. - skwitował poważniejąc, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, cofnął się jakby wiedział, że jego bliskość mnie paraliżuje.

NIEŚMIERTELNIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz