4.KOCHANE KŁOPOTY

50 4 0
                                    

SAPHIRA POV:

Siedzę z Alice w mojej kawalerce i stukam palcami o nocny stolik, Alice spojrzała na mnie marszcząc brwi.

- Ten nowy ma widoczny problem jeśli chodzi o Ciebie - Wzięła wargę między zęby jakby nie była pewna jak zareaguje.. boi się mnie?

- Wiem Alice. - Chrząknęłam uciekając wzrokiem od jej twarzy, nie znoszę gdy ktoś patrzy na mnie z politowaniem.

- Od kiedy?

- Od kiedy co? - Spojrzałam na nią, krzyżując nasze spojrzenia - Wyrażaj się jaśniej.

- Od kiedy to się zaczęło? - Dziewczyna podsunęła się do mnie kładąc dłoń na moim udzie.

- Od początku - Strzepnęłam jej dłoń ze swojej nogi.. czasem za dużo sobie pozwala.

- Od początku? - Zmarszczyła brwi

- Odkąd trafił do naszej szkoły - Spojrzałam na swoje palce u stóp.

- Saph, masz ogromne kłopoty - Brunetka westchnęła i znów spojrzała na mnie z politowaniem.

REVIAN POV:

Stoję przy kuchennym blacie pijąc whisky ze szklanki, spojrzałem na topiący się lód w gorzkiej cieczy i poczułem chłód.

- Revianie.

- Co Ty tu do cholery robisz?! - Odwróciłem się w stronę dobiegającego głosu zaciskając w dłoni szklankę.

- Twój brat mnie intryguje - Uśmiechnął się cwanie z dołeczkami w policzkach ukazując rządek ostrych zębów pokrytych czerwoną mazią.. pewnie krwią niewinnych niewiast.

- Intryguje ? Niby czym. - Prychnąłem.

- Poddaje się mrocznej stronie. - Zaśmiałem się na jego słowa, że co? on? To zero, które nigdy nic w życiu nie osiągnie!

- Nigdy nie będzie na nią gotowy - Odstawiłem szklankę i odwróciłem się do niego plecami - Poza tym nie jesteś moim ojcem, a on moim bratem.

- Wychowałem Cię. - Podszedł do mnie kładąc dłoń na moim ramieniu ściskając je lekko, jakby dawał mi znak, że to on tu rządzi.. Twoje niedoczekanie.

- Moim biologicznym ojcem jest szlachcic czystej krwi - Odwróciłem się do niego twarzą i strzepnąłem jego dłoń ze swojego ramienia.

- Ale to ja opiekowałem się Tobą przez te wszystkie lata - Spojrzał w moje tęczówki, próbując mnie zahipnotyzować, prychnąłem i złapałem jego nadgarstek ściskając go lekko.

- Jesteś nic nie wartym demonem, ścierwem, któremu czysto krwiści darowali życie.

- Jesteś tak do nich podobny.. urodzony szlachecko, gardzący innymi rasami, ale jednak zakochany po uszy w śmiertelniczce - Zaśmiał się cynicznie i podszedł do stolika gdzie leżało zdjęcie Saphiry biorąc je do swojej brudnej ręki.

- Zamknij się - Podszedłem do niego i wyrwałem mu zdjęcie wycierając je.

- Jak to mówią przyziemni? Hipokryzja - Przewrócił oczami.

- Zamilcz - Odłożyłem zdjęcie mojej blondyneczki na miejsce i uśmiechnąłem się na jej widok.

- Jesteś słabszy odkąd nie pożywiasz się krwią śmiertelnych - Zbadał mnie wzrokiem z obrzydzeniem, ponownie złapałem jego rękę.

- Nie jestem potworem.. a nadal jestem silniejszy od Ciebie - Ścisnąłem jego nadgarstek słysząc dźwięk łamanych kości.

- Spójrz w lustro - Wyrwał rękę łapiąc się za bolące miejsce, które przed chwilą pogruchotałem.

NIEŚMIERTELNIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz