SAPHIRA POV:
Wbiegłam do szkoły jak zwykle PRAWIE spóźniona, zdyszana i zmoknięta. Moim oczom ukazał się ON - nowy, który siłuje się z automatem, zaśmiałam się pod nosem wiedząc, że szamotaniem nic nie wskóra, podeszłam do niego kopiąc dół maszyny.
- Spróbuj tak. - Wzruszyłam ramionami schylając się po jego przekąskę.. niech ma w końcu próbował mi pomóc.
- Dzięki. - Chłopak wyrwał z moich rąk swoją własność i zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem - Czego chcesz?
- Muszę Cię oprowadzić. - Odsunęłam się od niego przygryzając nerwowo policzek.. auć nie musi być taki niemiły.
- Daruj sobie. - Chłopak pacnął mnie batonikiem w głowę uśmiechając się zawadiacko - jest zły, czy się zgrywa? Jeśli ten człowiek nie jest bipolarny, to nie wiem kim, kimś napewno, może jednorożcem.. fajnie byłoby jednego mieć na własność.
- Zamknij się i daj mi spełnić kare. - Poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się cwaniacko, na moich policzkach ukazały się dołeczki, a ja skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej czekając aż ruszy swój szanowny tyłek.
- Kare? Teraz to dopiero będzie przyjemne oprowadzanie. - Brunet prychnął przewracając oczami.
- Dobra, źle to ujęłam. Daj mi się odwdzięczyć za ratunek.
- Ratunek? Wczoraj mówiłaś coś innego. - Zmarszczył brwi jakby nie potrafił mnie odczytać, spojrzał w moje szmaragdowe tęczówki jakby chciał wtargnąć do mojego wnętrza i poznać najskrytsze myśli.
- Bo jestem samodzielna i trudno mi to przyznać. - Wzruszyłam ramionami, nie odsłonię się, nie ufam mu.
- Dobra, pozwolę abyś mnie oprowadziła ale, zaczniemy od nowa - Chłopak wyciągnął do mnie rękę - Brayan.
- Saphira.
Podałam mu rękę, Brayan uśmiechnął się do mnie cwanie z dołeczkami w policzkach, ma ładny uśmiech.. wspomiałam o tym?
-------
REVIAN POV
Patrzę na moją Saphire z nim.. z tym pieprzonym mieszańcem, co on do cholery sobie myśli, zmarszczyłem brwi widząc jak podają sobie ręce i idą w głąb szkoły, zaśmiałem się pod nosem ukazując dołeczki w policzkach, śledziłem ich do momentu aż moja księżniczka poszła na lekcje i podszedłem do tego ignoranta, gdy zniknęła mi z widoku.
- Musimy porozmawiać. - Złapałem go za nadgarstek ciągnąc do kantorka woźnego, wepchnąłem go do środka.
- Czym sobie zasłużyłem ? - Chłopak ledwo złapał równowagę łapiąc się za tył głowy, którym uderzył w półkę wisząca na ścianie, na którą wpadł pod wpływem mojego pchnięcia.
- Niczym - Prychnąłem, on nie zasługuje na moją uwagę.
- Więc czego może chcieć ode mnie wampir wyższy. - Uśmiechnął się chcąc wytrącić mnie z równowagi, ale nie ma pojęcia, że już jestem wściekły.
- Wpoiłeś się. - Zacisnąłem pieści, aż moje knykcie zbielały
- i co Ci to tego? - Zmarszczył brwi, minął mnie wychodząc z kantorka i wpadając na Saphire, która szła z Alice żywo dyskutując.
Podszedłem do niej łapiąc ją w tali i przywarłem ustami do jej, nie musiałem długo czekać, aż Saphira odda pocałunek, całowaliśmy się do momentu, gdy usłyszeliśmy chrząknięcie Alice.

CZYTASZ
NIEŚMIERTELNI
VampiriProsty schemat. Dziecko w sierocińcu krzywdzone przez opiekuna, który o ironio ma o nie dbać, a nie macać po nocach. Wzrok utkwiony w klamkę, która gdy tylko się otworzy przyniesie za sobą zły dotyk. Marzenie o ciepłym posiłku przysporzy bohaterce...