SAPHIRA POV:
Czując jego pełne wargi na swoich otępiałam, wyszczerzyłam oczy czując jak chce pogłębić pocałunek, zjechałam go wzrokiem i poczułam nagły przypływ siły dzięki czemu odepchnęłam go od siebie.
- Co Ty robisz!? - Wymierzyłam mu siarczysty policzek.
- Całuję Cię? - Złapał się za zaczerwienione miejsce.
- Wiedziałam, że to zły pomysł - Skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej i zrobiłam dwa kroki do tyłu.
- Zły pomysł? - Zmarszczył brwi oblizując dolną wargę.
- Revian ostrzegał mnie przed Tobą - Przewróciłam oczami bo to oczywiste.
- Tylko Revian i Revian, a to, że bzyknął moją dziewczynę za moimi plecami to już nic takiego? - Zacisnął dłonie w pięści aż jego knykcie zbielały.
- Brayan - Pokręciłam główką, nie chce o tym słyszeć..
- Daj spokój - Chłopak machnął ręką i odszedł w głąb korytarza, poczułam dłoń na ramieniu więc uniosłam głowę w kierunku jej właściciela.
- Naprzykrza Ci się? - Uśmiechnął się do mnie ciepło ukazując dołeczki w policzkach i białe równe ząbki jak z reklamy drogiej pasty do zębów.
- Revian! - Pisnęłam czując jak moje serce i puls przyspiesza. . . widział?
- Zanim zapytasz, tak widziałem - Zarumieniłam się na jego słowa.
- Odepchnęłam go...
- To też widziałem i nie mam ci tego za zle - Ujął moją brodę i spojrzał w moje jasne zielone tęczówki.
- To dobrze bo kłótnia to ostatnie na co mam ochotę - Brunet objął mnie w tali wtulając w swój tors i wsuwając nos w moje włosy, zamknęłam oczy rozkoszując się jego bliskością.. pachnie tak dobrze.
------------------------------
SAPHIRA POV:Układam swoją poduszkę tak jak lubię i nakrywam się puchatą kołdrą, która jest wspaniałym wybawieniem po tak długim dniu.
- Przepraszam - Wzdrygnęłam się i odwróciłam się w kierunku dźwięku.
- Brayan, nie powinno Cię tu być... poza tym nie słyszałam kroków Ty psycholu - Skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej.
- Byłem pijany! Nie! byłem ZALANY w trupa!
- Wiem, waliło od Ciebie gorzelnią...ale to niczego nie zmienia!
- Jak nie zmienia? Saphiro przepraszam, że Cię pocałowałem, to instynkt.
- Wszystko na niego zrzucisz?
- Podobasz mi się.
- I? - Zmarszczyłam brwi.
- Wybacz mi.
- Brayan nie powinniśmy się spotykać, a co dopiero przyjaźnić! - Wypuściłam powietrze, które wstrzymałam gdy przepraszał wyrzucając ręce w powietrze.
- Będziemy ostrożni.
- Czy Ty się słyszysz?
- Dobra! Koniec z niezapowiedzianymi wizytami i... koniec z pocałunkami!
- Brayan! - Przewróciłam oczami - Daj już spokój.
- Tylko jedna przysługa - Pokazał jednego palca i spojrzał na mnie błagającym wzrokiem.
- Nie.
- Jedna i zmywam się z Twojego życia.
- Dobra, ale na moich zasadach - Westchnęłam, będę tego żałowała..
CZYTASZ
NIEŚMIERTELNI
VampireProsty schemat. Dziecko w sierocińcu krzywdzone przez opiekuna, który o ironio ma o nie dbać, a nie macać po nocach. Wzrok utkwiony w klamkę, która gdy tylko się otworzy przyniesie za sobą zły dotyk. Marzenie o ciepłym posiłku przysporzy bohaterce...