Rozdział 12 - Wznowione negocjacje

164 11 86
                                    

Mimo wcześniejszych gróźb Molly, dwie godziny po obiedzie w domu Ginny znów zjawili się urzędnicy z ministerstwa, którzy nalegali na rozmowę z Draconem. Pani Weasley właśnie była w trakcie wygrażania im wałkiem do ciasta, gdy za jej plecami pojawił się blondyn.

– Odpowiem na te pytania – oznajmił niechętnie. – Ale niech będą konkretni i stąd zmiatają.

Ginny z irytacją wpuściła dwóch mężczyzn i kobietę do środka. Gdy całą szóstką zasiedli w salonie, przez myśl przeszło jej, że w tym pomieszczeniu w ostatnim czasie wydarzyło się zaskakująco wiele. Poza tym zdziwiło ją to, jak szybko Molly przyjęła wobec Dracona podstawę obronną – była tak przysadzona na przybyłych urzędników, jakby miała czuwać nad własnym synem. Uznała, że zapewne powodowało nią to samo, co w stosunku do Harry'ego – czuła się odpowiedzialna za kogoś, kto nie miał matki, która mogłaby go bronić.

– Zacznijmy od tego – odezwała się wychudzona kobieta, poprawiając okulary i rozkładając notes z samopiszącym piórem. Nie wyglądała na osobę, która żywiła do niego jakiekolwiek współczucie. – Co wiesz na temat planów Giovanniego Battisty Marconiego?

– Obecnych? Niewiele – odparł. – Wiem, że chcieli, żebym pomógł im przejąć władzę.

– Dlaczego takie pobudki nie zostały zgłoszone do ministerstwa?

– Ponieważ nie wziąłem jego planów na poważnie.

– Zdajesz sobie sprawę, jak wiele może to kosztować całą społeczność czarodziejów?

– To konkret, którego wymagałem na początku rozmowy, czy subiektywny zarzut? – spytał nerwowo.

Kobieta się obruszyła, znów poprawiając okulary.

– Czego konkretnie od ciebie wymagał? – dopytywała, wracając do rzeczowości.

– Żądał, żebym pomógł im wszystkim chodzić w słońcu, a potem wspierał ich swoją magią. Odmówiłem.

– Podejrzewasz, że dlatego zabił twoją matkę?

Draco ścisnął mocno szczękę, ale po chwili odpowiedział.

– Tak. Jestem tego pewien.

– Czym może być tajna broń, o której mówił, gdy napadł Ministra Magii, Kingsleya Shacklebolta?

– Mógł mieć na myśli mnie. Ma nadzieję, że teraz się ugnę, chcąc zachować przy życiu ojca.

– …ciebie? – uśmiechnęła się kpiąco, a jeden z jej towarzyszy parsknął śmiechem.

– Mamy to uznać za żart? – wtrącił drugi. – Oczekujemy poważnych odpowiedzi.

Draco milczał i głęboko westchnął. Ginny miała wrażenie, że to nie wróży niczego dobrego. Jej przeczucie się potwierdziło, gdy jeden z mężczyzn zaczął osuwać się na ziemię, łapiąc się za serce i stękając z bólu. Drugi z nich, przestraszony, próbował mu pomóc, a kobieta siedziała tam blada, z szeroko otwartymi oczami.

– Draco… – mruknęła Ginny, patrząc na niego. Zdawał się napawać widokiem tego, co robił. Gdy oderwał wzrok od mężczyzny, jego ból wyraźnie zelżał, ponieważ podniósł się z podłogi, ciężko dysząc. Był zlany potem.

– Och, przepraszam – zironizował blondyn. – Sekundę dłużej i mógłby umrzeć, ale przecież to tylko żart. Jak ten idiotyczny wywiad.

– Co to było? – przeraził się obezwładniony wcześniej mężczyzna.

– Taka sztuczka. Stosunkowo łagodna. Nie mam problemu z wykorzystywaniem takich rzeczy na szeroką skalę, gorszych również. Dlatego myślę, że należy mi się trochę szacunku. Nie rozmawiacie z niepoważnym bachorem. Mogę wyglądać wciąż na dziewiętnaście lat, ale mam ich dwadzieścia pięć. Poza tym, nie chcecie mieć we mnie wroga. Potrzebujecie mnie po swojej stronie. Dlatego z łaski swojej nabierzcie nieco profesjonalizmu i wyjdźcie, zanim zrobię coś głupiego. Nie będę z wami dłużej rozmawiał.

Magią i Krwią Pisane - Draco Malfoy i Ginny WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz