- I lepiej zastanów się, zanim zrobisz coś głupiego - dodał Giovanni, widząc gniew i nienawiść w oczach Dracona. - Mamy zabezpieczenie.
Wtem dołączyła do nich piątka wilkołaków, które zacierały pięści i tylko czekały, aż otrzymają rozkaz do ataku. To sprawiło, że Draco powściągnął swój gniew.
- Doszły nas słuchy, że pojawiłeś się na pogrzebie rodzicielki - zaczął z opanowaniem Marconi. - Świeciło mocne, letnie słońce. Mam rozumieć, że tym razem wziąłeś sobie nasze żądania do serca i znalazłeś sposób na chodzenie w dzień, którym się podzielisz?
- Coś słabo rozumujesz, jak na gościa, który ma czterysta lat - odparł Draco.
Marconi zacmokał, kręcąc głową z niezadowoleniem.
- Przykro - westchnął. - Miałem wobec ciebie wielkie plany. Mógłbyś razem z nami napawać się zwycięstwem i żyć niczym król, przed którym drżą wszyscy. Ale miło było cię poznać.
- To się jeszcze okaże. Przysięgam, że ja tu będę miał ostatnie słowo. Poza tym, tak zawzięcie groziłeś ministerstwu tajemniczą bronią. Co zrobisz, kiedy mnie zabijesz? Twój argument wyjdzie z użycia.
- Ty byłeś eksperymentem. Poprzez ciebie udowodniłem, że przemiana czarodzieja czystej krwi pozwala mu zachować moce, a nawet znacznie je ulepszyć, a nie zsyła przekleństwa, jak wierzono przez wieki... Jest ktoś bardziej podatny na manipulacje, również czystej krwi, kto nie będzie się tak opierał.
Draco przez chwilę łączył wątki, a kiedy zrozumiał, o kim mówił Marconi, wpadł w furię.
- NIE RUSZYSZ MOJEGO OJCA - zaprotestował, próbując się na niego rzucić, ale wilkołaki skrępowały mu ramiona, a przez chwilę jego nieuwagi Giovanni i Marconi wykorzystali okazję, by uciec.
Szybko powalił napastników, przyprawiając ich o horrendalne bóle głowy, ale w tym czasie napadło go dwóch kolejnych, którymi uderzył o przeciwległe ściany. Był zdeterminowany, by znaleźć się przy ojcu. Już powalał ostatniego z wilkołaków i miał się deportować, gdy jeden z poprzednich, który się ocknął, skoczył na niego od tyłu, powodując jego upadek. Przez chwilę się z nim szarpał, ponieważ z szoku nie był w stanie rzucić żadnego czaru, ale gniew tak bardzo w nim wzmógł, że bez namysłu go podpalił. Mężczyzna stanął w płomieniach, uciekając z krzykiem niczym ludzka pochodnia, po czym bezwładnie upadł i wyzionął ducha.
Draco leżał na ziemi, obserwując tę scenę i dysząc, ale przypomniał sobie, gdzie się spieszył. Jednak gdy próbował wstać, poczuł nad obojczykiem ogromny ból i uświadomił sobie, co on oznaczał.
- Skurwysyn mnie ugryzł... - wycedził z niedowierzaniem, panicznie wstając tylko po to, by z nadmiaru emocji znów upaść.
Ugryzł go.
Wilkołak go ugryzł.
Nie wiedział, czy spowodowało to ugryzienie, czy wzburzenie, ale zakręciło mu się w głowie tak mocno, że wywrócił oczami, zamknął powieki i odpłynął. Zniknął gdzieś w odmętach umysłu, zostawiając na pewien czas jawę.
***
Ocknął się dwie godziny później i nie było tam już żadnego wilkołaka, łącznie z martwym, którego zwłoki zapewne zabrali ze sobą. Widząc ugryzienie po prostu odeszli, uznając swoją robotę za wykonaną.
Draco powoli wstał, trzymając się za skronie. Po utracie przytomności bolała go głowa, ale wracał do rzeczywistości. W duszy modlił się, by po powrocie do domu zastał ojca żywego i niepragnącego krwi. Skupił się na Lucjuszu, żeby nie myśleć o tym, co znajdowało się na jego szyi.
CZYTASZ
Magią i Krwią Pisane - Draco Malfoy i Ginny Weasley
FanfictionNoc to nie najlepsza pora na przechadzki. Czyha w niej zło. Zło, które może was zabić. Ale co jeśli jest to śmierć chwilowa? Co, jeśli po śmiertelnym ataku przebudzicie się jako wynaturzenie, które potrzebuje ludzkiej krwi, by nie zaschnąć? Draco n...