28 lipca 2005 roku
Ginny usłyszała dzwonek do drzwi i czym prędzej pobiegła, by je otworzyć, wiedząc dokładnie, kto miał ją odwiedzić. Gdy zobaczyła łagodne twarze Tonks i Lupina, ochoczo wpuściła ich do salonu oraz zrobiła im herbaty, wiedząc, że wtedy rozmowa potoczy się lepiej. Z kuchni słyszała fragment ich sprzeczki.
– Już ci coś powiedziałam, Teddy nie nadaje się do mugolskiej szkoły – mówiła Nimfadora. – Nieważne, jak bardzo normalne wydawały ci się te dzieci na placu zabaw. Przy pierwszej lepszej sprzeczce podpali im zabawki wzrokiem, albo wysadzi w budynku korki.
– Wiele osób przed przyjściem do Hogwartu uczy się w mugolskich szkołach i dzięki temu dobrze rozumieją ich świat – odparł Remus. – Nie wiesz jeszcze, jakie to ważne? Żeby żyć z mugolami, trzeba ich rozumieć.
– Można koegzystować z nimi w pokoju i bez tego. Oni mają swoje mambo-dżambo, a my mamy swoje.
– Zaraz zobaczymy, co myśli o tym wszystkim Ginny.
Gdy rudowłosa weszła tam z herbatami, Tonks siedziała odwrócona od swojego męża i naburmuszona, a Remus patrzył na nią z nadzieją, wyciągając ręce po herbatę.
– Ginny, powiedz mi, proszę, jak ty na to patrzysz – zaczął, odbierając kubek. – Załóżmy, czysto hipotetycznie, że masz dziecko, które wchodzi w wiek szkolny. Wysłałabyś je na naukę podstawowych rzeczy do mugolskiej szkoły?
– Tak szczerze, to nieszczególnie – odpowiedziała. Tonks posłała mężowi spojrzenie pełne a nie mówiłam. – Mugole mnie przerażają. Kiedyś sąsiadka, która przeprowadziła się tu z USA, zaprosiła mnie na herbatę i wodę zagrzała w jakimś dziwnym urządzeniu... Jak ona to nazwała? – zastanawiała się. – Ach, tak, mikrofalówka. Podobno służy do podgrzewania, ale dla mnie to wyglądało jak tykająca bomba. Pewnie ma jakieś ukryte funkcje, o których nie wiem. Mogę się założyć, że oni mają więcej takich niestworzonych rzeczy. Lepiej trzymać się od tego z daleka.
– Widzisz? – zawtórowała jej Tonks. – Jeszcze będą mu tam kazali korzystać z jakiejś...
– ...mikrofalówki…
– …mikrofalówki! A może to wybuchnie mu w twarz? Kto wie, co tam na niego czeka?
– Połowa twojej rodziny to mugole – stwierdziła Ginny z dezorientacją.
– Ale nie wychowywałam się z nimi, tylko z rodzicami. Oni też nie rozumieją mugoli. Tata jeszcze kiedyś rozumiał, w końcu był ich dzieckiem, ale sam twierdził, że się skomplikowali. Pod koniec nie rozumiał ich już wcale.
– Ja z kolei żyłem w izolacji i wcale nie byłem z tego powodu szczęśliwy – wtrącił Lupin.
– Teddy nie będzie w izolacji. Będzie miał kolegów czarodziejów. Sami nauczymy go pisać, czytać i liczyć. To nie takie trudne.
– W porządku, odłóżmy tę dyskusję na lepszy czas... – westchnął. – Przyszliśmy tu porozmawiać o czymś innym. Od dwóch dni zastanawiam się, jak można włączyć uczucia młodego Malfoya i niewiele przychodzi mi do głowy. To twardy orzech do zgryzienia. Kiedyś czytałem o wampirze, który to zrobił, ale tak bardzo polubił swój stan, że nie włączył ich już nigdy. To nie jest od nich zależne. Żeby uczucia wróciły, trzeba wywołać w nich coś naprawdę intensywnego, sprowokować ich, spowodować istny wstrząs emocjonalny. Z tamtym wampirem nie wyszło, bo miał jakieś dwieście lat i wszyscy, na których mu zależało, od dawna byli martwi. Kiedy ministerstwo dowiedziało się o tym, co zrobił, zamknęło go w Azkabanie. Nie chcieli się trudzić, żeby mu pomóc. Wyłączenie uczuć jest przez nich postrzegane jako zbrodnia podobnego kalibru, co zaklęcie niewybaczalne. Naprawdę nie wiem, jakim cudem nie zorientowali się podczas przesłuchania...
![](https://img.wattpad.com/cover/271407738-288-k393017.jpg)
CZYTASZ
Magią i Krwią Pisane - Draco Malfoy i Ginny Weasley
FanficNoc to nie najlepsza pora na przechadzki. Czyha w niej zło. Zło, które może was zabić. Ale co jeśli jest to śmierć chwilowa? Co, jeśli po śmiertelnym ataku przebudzicie się jako wynaturzenie, które potrzebuje ludzkiej krwi, by nie zaschnąć? Draco n...