Draco nie mógł powiedzieć, że czuł jeszcze pogardę do ludzi, która niegdyś towarzyszyła mu bezustannie. Stał się zdecydowanie bardziej pokojowo nastawiony i nie patrzył już na każdego przez pryzmat czystości krwi ― choć było to coś, do czego nie przyznałby się wciąż skrajnie konserwatywnym rodzicom. Po tym wszystkim, czego doświadczył na służbie u Voldemorta oraz obserwował podczas wojny, miał wrażenie, że życie jest zbyt kruche, by marnować je na uszczypliwości. Choć czuł się z tym nieco głupio, marzył o tym, by pewnego dnia zobaczyć siebie u boku kochającej, czułej żony, z gromadką dzieci, dla których uchyliłby nieba. Nie chciał już nigdy otaczać się mrokiem. Pragnął życia, które pozwoliłoby mu na zmianę wieloletnich nawyków i zrobienie czegoś dobrego dla świata ― choćby ze względu na wszystkie złe rzeczy, jakich dokonał.
Problem polegał na tym, że kompletnie nie wiedział, jak się za to zabrać. Od roku snuł się po świecie, tu i ówdzie, omijając jednak szerokim łukiem Hogwart, do którego nie chciał wracać, by skończyć tam naukę. Stał się człowiekiem wręcz utopijnym ― chodził z głową w chmurach i emanował jedynie spokojem. W ten sposób usiłował zamanifestować swoją wewnętrzną przemianę, w którą jednak niewielu wierzyło. Wciąż odnoszono się do niego z rezerwą. Lucjusz i Narcyza z kolei wysnuli teorię, jakoby mocno się zadurzył, ale jakkolwiek chciałby, żeby to się faktycznie stało, nic podobnego do niego nie przychodziło. Jedyne, w czym był wówczas zadurzony, to błogie poczucie wolności i świadomość, że Lord Voldemort już nigdy nie wróci, by grozić jemu i jego rodzinie.
Decyzję o pójściu do klubu podjął zupełnie spontanicznie. Jego kumple, Blaise i Teodor, chodzili do nich regularnie, a później opowiadali mu o wszystkim, co się tam działo. Najczęściej Blaise wdawał się w przelotne romanse, a Teodor jedynie z kobietami tańczył, ponieważ zarzekał, że zamierza czekać na tę jedyną. Wielokrotnie namawiali Dracona do pójścia z nimi, ale nigdy nie czuł się do tego przekonany. Nienawidził pijaństwa i braku kultury, co w takich miejscach było powszechne. Tym razem ciekawość wzięła nad nim górę.
Widok zgrai tańczących, pijanych ludzi nie napawał go optymizmem, odkąd tylko przekroczył próg knajpy. Blaise od razu rzucił się w wir zabawy, a Teodor przystanął z Draconem na uboczu i poklepał go po plecach.
― Wiedziałeś, na co się piszesz ― stwierdził.
― Chciałem sprawdzić, co wy w tym wszystkim widzicie ― odparł Draco. ― Dalej nie wiem. Impertynencja i brak umiaru.
― Okej, panie Mam Tytuł Szlachecki, Więc Będę Wyrażał Się Jak Następca Brytyjskiego Tronu. Dopiero tu wszedłeś. Musisz się trochę zaklimatyzować. Są tu też fajne dziewczyny, nie tylko nawalone hektolitrami ognistej, które najchętniej rozebrałyby cię wzrokiem. Po prostu nie zwracaj uwagi na te pijane i spróbuj się dobrze bawić.
― Nie wierzę...
― Co?
― Spójrz tam.
Draco skinął głową w stronę scenerii iście dla niego zadziwiającej ― oto Ginny Weasley tańczyła na stole z butelką whisky, uśmiechając się od ucha do ucha. Teodor jednak nie wydawał się być tym zdziwiony.
― Ona tak przynajmniej co tydzień ― oznajmił. ― Miesiąc temu skończyła Hogwart i dosłownie chwilę po zakończeniu roku wszyscy zaczęli plotkować, że Potter ją rzucił. Albo tak się cieszy, albo tak rozpacza.
― Idiota... ― mruknął Draco.
― Co takiego?
― Nic. Wydawało mi się, że tego duetu nie da się rozdzielić.
― Z tym idiotą to możesz mieć rację ― ponowił temat Teodor, patrząc na przyjaciela badawczo. ― Pół szkoły na nią leciało, a on po prostu ją rzucił.
CZYTASZ
Magią i Krwią Pisane - Draco Malfoy i Ginny Weasley
Fiksi PenggemarNoc to nie najlepsza pora na przechadzki. Czyha w niej zło. Zło, które może was zabić. Ale co jeśli jest to śmierć chwilowa? Co, jeśli po śmiertelnym ataku przebudzicie się jako wynaturzenie, które potrzebuje ludzkiej krwi, by nie zaschnąć? Draco n...