Chapter 14

812 60 11
                                    

(Tutaj też był taki little time skip o kilka godzin)

                                           †

Pov: ~ Dream ~

Aktualnie miałem wkurwa. I to niezłego wkurwa. A to wszystko wina Wilbura, przez tą jego wycieczkę w dzicz bez mapy bo to blisko i wcale się nie zgubimy.

Wracając do wczorajszego dnia było tak. Wszystko pięknie, dotarliśmy na miejsce, coś tam się ogarnęło i poszliśmy spać. Kto, z kim, co, gdzie i jak jest nieistotne - tak tylko uprzedzam wasze pytania.

[Moja szkoła Clay, moja szkoła] ~pLeasant

No i wszystko pięknie cacy, a potem sobie wstajemy. Na początku nic nie wskazywało na jakieś problemy. Do czasu aż mieliśmy wracać.

Wilby nerwowo podrapał się po głowie niespokojnie spoglądając to na boki, to za siebie. Podświadomie wiedziałem ierxiwlem co oznacza jego zachowanie, jednak nie chciałem tego przyjąć do wiadomości.

Nie mogliśmy się zgubić, nie mieliśmy przecież mapy! Przeklęty William i te jego poronione pomysły. Kiedyś nie będę w stanie się kontrolować i mu przywalę.

- Czy ty właśnie nie wiesz jak oznajmić nam, że nas zgubiłeś w lesie? - mój głos o dziwo brzmiał spokojnie.

- Eeeee t-too nie t-taak he he - teraz to już w ogóle zdradził się zachowaniem.

Westchnąłem odwracając od niego wzrok z ulgą. Tak jak na mojej twarzy doskonale widać było pozytywne emocje, tak u niego same te negatywne.

Po chwili spojrzałem na niego z wyraźną niechęcią, żeby zakomunikować mu cię ważnego:

- Nie wiem jak to zrobisz, ale masz znaleźć drogę powrotną, zrozumiałeś? - z takimi jak on trzeba króciutko.

- Taa TATO, to że nie mamy mapy to nie znaczy, że jesteśmy zgubieni - podziwiam tego chłopaka. Jeszcze ma czelność żartować.

Z politowaniem kiwnąłem głową dając mi do zrozumienia, że ma już szukać drogi do domu.

Na samo wspomnienie tamtej chwili dostałem dreszczy. Wzdrygnąłem się - nie uśmiechała mi się wtedy kilkugodzinna integracja z naturą po deszczu, pełno robali i w ogóle bleeh.

Tak więc w tej chwili siedziałem sobie cały przemoczony od wilgoci czającej się w roślinach tylko po to, żeby mnie zmoczyć. Dodatkowo było w ciul zimno na dworze, w nasz kolejny super kochany członek ekipy czytaj: Sapnap postanowił zrobić pranie.

Właśnie dzięki temu nikt nie miał czystych i suchych ubrań na zmianę. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy? Nie sądzę.

Nie mając nic lepszego do robienia wyciągnąłem telefon i zacząłem przeglądać social media. Tak, na tym zadupiu o dziwo był internet.

Jakże pożyteczną czynność przerwał mi jakiś pasożyt, chcący ode mnie uwagi. Owy ktoś usiadł bardzo blisko mnie, wręcz nie zostawiając żadnej przestrzeni między naszymi udami.

- Czego? - warknąłem niezadowolony z aż tak bliskiego kontaktu fizycznego.

- Ou to ja, George. Widzę, że przeszkadzam z może już pójdę... - chłopak ewidentnie posmutniał.

Kiedy zdałem sobie sprawę, kto jest tym 'pasożytem' szybko wyciągnąłem rękę przed siebie, łapiąc bruneta za nadgarstek.

- A ty gdzie? Dla ciebie zawsze mam czas - mruknąłem i pociągnąłem chłopaka tak mocno w swoją stronę, że aktualnie dosłownie na mnie leżał.

Nie przeszkadzało mi to w żadnym stopniu, jednak gdy do daltonisty dotarło co właśnie się stało i w jakiej pozycji się znajduje natychmiast próbował poderwać sie na nogi.

Oczywiście uniemożliwiłem mu to owijając z całej siły jego talię rękoma. Poprawiłem sobie lepiej mały ciężar na kolanach, żeby nie zleciał i wróciłem do wertowania Twittera.

Leżeliśmy tak kilkanaście minut dopóki ktoś nie postanowił nam przeszkodzić w miłym spędzaniu czasu.

- Siem~ Ou chyba przeszkadzam...

- Saaap, ja cię chyba zabiję - warknąłem - czego?

- Eee co ja chciałem... A tak, robimy imprezę wieczorem i miałem was poinformować.

- Okej to wszystko? I tak, będziemy - musiałem dodać przez jego pytające spojrzenie.

- Tjaa wszystko, miłego leżenia czy coś - szatańsko się uśmiechnął i ulotnił.

Westchnąłem nie wierząc z kim muszę się zadawać. Delikatnie odłożyłem Georga obok siebie, a sam wstałem i ruszyłem do swojego namiotu żebym jakkolwiek się ogarnąć na dzisiejszy wieczór.

Jedyny plus jest taki, że ubrania już wyschły :› 

. . . . . . . . . . . . .

Ale mnie wzięło na pisanie dzisiaj. Zarówno rozdział 13 jak i ten (14) są pisane 12.08.21. po energetyczku. Dwa rozdziały napisane jednego dnia? Rzadkość u mnie XD

W ogóle help, ten 'soczek' nic nie dał i zasypiam w połowie rozdziału, a bardzo chce go skończyć teraz bo potem zapomnę co miało w nim być.

A teraz proszę się nie śmiać, ale ja już nawet przysiady robiłam. To się kochani nazywa poświęcenie.

Siema, oficjalnie jest dziwna :›

Dobra bo niedługo to mi notka wyjdzie dłuższa od rozdziału, ale ja jak się rozpisze to mogę tak bez końca.

Bayu :›

[ Rozdział niesprawdzany ]

~pLeasant

623 słowa

WAŻNE CHYBA
Ogólnie to trwa teraz maraton już do samego końca książki, dodatkowo został zmieniony tytuł oraz w najbliższym czasie zmienię okładkę. Teraz życzę miłego czytania i paa

Forever [ Dreamnotfound ] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz