Chapter 5

1K 82 69
                                    

Pov: ~Dream~

Niezadowolony siedziałem wśród moich znajomych w małym busie. Mieliśmy jechać sam środek jakiegoś lasu czyli miejsca docelowego. Zachciało się debilom obozu przetrwania. Dałoby się przeżyć gdyby nie to, że musiał być tutaj ON.

Owszem lubiłem go wkurzać, ale co innego przez internet a co innego wiedzieć go na żywo. Z naburmuszoną miną przeglądałem media, żeby tylko nie zwracać uwagi co się dzieje wokół mnie.

- Heeej Clay co ty taki osowiały jakiś jesteś - z jakże pożytecznej czynności, którą wykonywałem wyrwał mnie głos Wilbura.

- Ughhhh dobrze wiesz jaki jest powód i nie udawaj głupa. Przecież to ty i Sapnap jesteście głównymi organizatorami tej "wycieczki" - na chwilę odłożyłem telefon na kolana, żeby wykonać w powietrzu znak cudzysłowu.

- Nooo w sumie to tak hehe - loczek nerwowo podrapał się po karku.

- Ale to miał być wspólny wyjazd paczki znajomych żeby odstresować się i odpocząć od tego całego internetu - dodał.

- Weź nie pierdol i powiedz mi jaki jest PRAWDZIWY powód tego powalonego wyjazdu - świdrowałem go wzrokiem.

- Emmm no dobra tylko nie patrz tak na mnie. Wyglądasz jakbyś chciał mnie zgwałcić wzrokiem - chłopak miał jeszcze czas na to żeby pożartować.

- Zgwałcić to cię może stary. Teraz nie przedłużaj i gadaj po jaką cholerę tam jedziemy.

- Eeeee no to ten. Bo to ma jakoś pogodzić chociaż trochę ciebie i Georga heh - brunet znowu podrapał się po karku.

Widać było po nim że wywieram na nim ogromna presję. Nie zaprzeczę, satysfakcjonowało mnie to. Ale ten prawdziwy powód był tak cholernie do bani.

- Pfff nie wierzę. Tylko tacy debile jak wy mogli wpaść na ten pomysł. Szczerze wątpię bardzo, żeby to się udało. Z góry wasz plan jest skazany na niepowodzenie - powiedziałem to ci myślałem.

- Noo może... - zasępił się mój rozmówca.

- Ale zawsze jest jakaś nadzieja. I poza tym przy okazji spędzimy razem czas - Will próbował jeszcze wcisnąć mi kolejny kit.

- Dobra dobra zachowaj mądrości dla siebie - uciąłem rozmowę i wróciłem do przeglądania Twittera.

Tym razem nikt już nie próbował mnie zagadywać. Po kilku męczących godzinach w końcu dojechaliśmy na miejsce - jakieś totalne zadupie.

Wywkokłem się za resztą i wyciągnąłem walizkę z bagażnika. Zaniosłem swój bagaż do reszty kładąc go na trawę. Miejsce było po prostu zielone.

Tam gdzie leżały nasze walizki, czyli koło ścieżki było ułożone koło z kostki brukowej, a wokół tego stały drewniane ławki. Po prawo od dróżki stał mały domek, a obok niego była kolejna wąska droga. Z lewej strony stał zwinięty duży parasol taki jakie mają w barach i ułożone koło z kamieni - prawdopodobnie ognisko. Tuż za mną było po prostu dużo drzew, dzięki którym można było odpoczywać w cieniu. Natomiast przede mną była jeszcze jedna droga - tym razem prowadząca do pola namiotowego, które było widać między krzakami.

Któryś z chłopaków był ciekawy co to za domek i ścieżka obok niego, więc poszli to sprawdzić. Ja chciałem pokazać swoje znudzenie cała sytuacja, więc usiadłem na swojej walizce i zabrałem się za przeglądanie internetu już chyba 3 raz w ciągu kilku ostatnich godzin.

- Ey słuchajcie! W tym domku mamy potrzebne nam rzeczy czyli namioty i śpiwory. Chyba jest też kilka kocy - z przeglądania Instagrama wyrwał mnie krzyk Tommiego.

Forever [ Dreamnotfound ] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz