Epilogue

847 62 72
                                    

Pov: ~George~

Od czasu kiedy z Clayem wyznalismy sobie swoje uczucia do siebie minęło już kilka miesięcy. W ciągu tego czasu trochę się zmieniło. Spytacie co dokładnie? Już tłumaczę.

- Tatoooo!

- Słucham cię Lil~

- Booo Alec mnie straszyy!

- Alec, proszę nie strasz siostry. Dobrze wiesz, że Lil się boi - z moich ust wymsknęło mi się ciche westchnienie.

- Jezu dobrze tato, nie będę straszył tej małej pluskwy - chłopak przewrócił oczami.

- ALEC! Wyrażaj się, masz dopiero 15 lat! - z korytarza dobiegł mnie głos mojego narzeczonego.

- Tata! - mała dziewczynka pobiegła szczęśliwa do wysokiego blondyna i rzuciła mu się w ramiona.

- Hej skarbie, ja ci minął dzień?

- Fajnie, ale Alex mnie straszył - mała nie byłaby sobą gdyby się nie poskarżyła.

- Ej ty mała gnido, co skarżysz.

- Alec! No ja nie mam siły na niego. Już drugi raz cię upominam.

- Alec proszę wyrażaj się i nie denerwuj tata, okay? - byłem wdzięczny za interwencję Claya.

- Dobrze dobrze tato i przepraszam drugi tato. Teraz jest ok?

- Doskonale. W ogóle przybij żółwia młody - wyższy wyciągnął preze siebie rękę z zaciśniętą pięścią i zbił z młodszym żółwia.

Zadowolony patrzyłem na tą scenę. Dzieciaki uwielbiały Claya, a ten wskoczyłby za nimi w ogień mimo że zaadoptowaliśmy tą niesforną dwójkę dwa miesiące temu.

Odwróciłem się przodem do blatu i wróciłem do wcześniej wykonywanej czynności, czyli przygotowywania kolacji dla córki. Akurat kiedy królem pomidora poczułem oddech na karku i tak się przestraszyłem że nóż zesmyknął się mi po ręce.

- Cholera jasna! - dość głośno przeklnąłem.

- Jezu Gogy przepraszam, nie chciałem. Daj to, muszę to opatrzeć.

Muszę przyznać, że blondyn był bardzo opiekuńczy dla każdego z naszej małej rodzinki. Spokojnie patrzyłem jak chłopak opatruje mi zraniona dłoń.

Pod koniec jego czynnościach Dream pochylił się do mojej twarzy i mnie pocałował, w ten sposób witając się po pracy. W pewnym momencie usłyszałem cichutki chichot, a zaraz potem karcący szept.

Oderwałem sie od chłopakami i rzuciłem w stronę drzwi:

- Nie ładnie tak podglądać. A ty Alec nie ucz siostry głupot.

- Tatoo - młody wydał z siebie przeciągły jęk.

- Nie tatuj mi tutaj sio do swoich pokoi. Zaraz ojciec przyniesie Lil kanapki. Aha, Alec!

- Tak tato?

- Pamiętaj, że jutro masz szkołę. Nie przesadź z graniem, okay?

- Co, ale jak? Skąd to wiesz? Yyy dobra too paa - chłopak wolał się ulotnić za wczasu.

Teraz byłem z Clayem sam na sam bo podczas mojej rozmowy z synem zdążył zanieść drugiemu dziecku kolację.

Blondyn wstał tylko po to, żeby zaraz usadowić się za moimi plecami i robić mi masaż. Pod jego dotykiem całkiem się rozluźniłem. Zadowolony oparłem głowę o jego tors i westchnąłem.

W naszej relacji kochałem to, że nie potrzebowaliśmy słów żeby się zrozumieć. Tak samo teraz bez odzywania się porozumieliśmy się na tyle, że wyłapaliśmy się i poszliśmy spać.

Tak więc jak widzicie założyłem z chłopakiem szczęśliwą rodzinę. Mieliśmy dwójkę dzieci: 15-letniego syna Aleca oraz 4-letnia córkę Lily. Clay mi się oświadczył, a ja z chęcią to przyjąłem. Nadal utrzymywaliśmy kontakt z naszymi przyjaciółmi, a co do stramowania? Nadal to robiliśmy w wolnym czasie, jednak oboje mieliśmy też normalna pracę. Aktualnie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świece <3

time skip

- Cholera Alec pospiesz się. Jedziemy tylko do wujka Wilbura i reszty, a nie na jakąś galę.

Nasz syn już od dobrych 40 minut siedział w łazience i się szykował na zwykły obiad u rodziny. Czasami naprawdę nie wierzyłem w tego chłopaka.

W końcu po dość długim czasie wylądowaliśmy w domu Wilbura. Ku mojemu zdziwieniu byli tam wszyscy 'wujkowie' naszych dzieci.

Obiad minął w przyjemnie atmosferze prawie bez zakłóceń. Tylko Sapnap prawie udławił się ziemniakami i Tommy rozlał kompot. Poza tym żadnych problemów.

- Umm Wilbur? Sprawę mam - liczyłem że przyjaciel się zgodzi na moją prośbę.

- Tak? Wał śmiało George

- Mógłbyś dzisiaj przypilnować dzieci? Chcielibyśmy spędzić z Dreamem trochę czasu sam na sam.

- Jasne Gogy, należy wam się ten czas. Nie ma najmniejszego problemu - brunet uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.

- Dziękuję Willy, zawsze wiedziałem że mogę na ciebie liczyć - uradowany wybiegłem z pokoju, żeby ogłosić nowinę mojemu chłopakowi.

- Clayyyyy!

- Tak słucham cię Georgie? Coś się stało?

- Nie nie, spokojniej. Tylko chciałem ci powiedzieć, że dzisiaj mamy czas dla siebie wieczorem. Will przypilnuje dzieciaków.

- Jezu kocham tego chlopa. Chodź idziemy TERAZ. Chce z tobą spędzić duuuużo czasu.

Zaśmiałem się na wypowiedź chłopaka. Jeśli tylko chciał potrafił być bardzo uroczy. Oboje uśmiechnięci ruszyliśmy w tylko sobie znanym kierunku na najpiękniejszą randkę na świecie...

. . . . . . . . . . . . .

Um hej.
Tak, to już koniec tej książki.

Chciałbym podziękować każdemu kto przeczytał ten wytwór mojej fantazji z całego serca <3

Dziękuję także za każdą gwiazdkę i komentarz <3

Ta książka została skończona zanim zdążyła się jakkolwiek wybić, ale mam nadzieję że kiedy to zostawię jeszcze więcej osób to przeczyta <3

Tak więc dziękuję wam bardzo mocno i w ogóle tulii dla was i widzimy się w następnej książce <3

Forever [ Dreamnotfound ] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz