• Bölüm 6 •

6 3 0
                                    

To kłamstwa zostawiają największe blizny, wywołują nieufność.”

   Rozstaliśmy się z Ozanem przed furtką prowadzącą do mojego domu. O tak późnej porze było już naprawdę zimno. Dłonie zmarzły mi do czerwoności i choć mój towarzysz starał się bez przerwy je rozgrzewać, musiałam obiecać mu, że natychmiast po wejściu wypiję ciepłą herbatę. Pożegnaliśmy się, starając jak najmniej patrzeć sobie w oczy. Znajdując się na werandzie, zaczęłam szukać swoich kluczy. Uznałam, że to ostatni moment, żeby zobaczyć jak czekając na ulicy, uśmiecha się do mnie z nadzieją, ale kiedy się obejrzałam nikogo już nie było.

   Wchodząc do przedpokoju, zapaliłam lampkę stojącą na szafce i najciszej jak tylko potrafiłam zdjęłam płaszcz i buty. Rozejrzałam się, podejrzewając, iż matka zapewne jeszcze nie śpi. Wszędzie, w każdym pomieszczeniu panował mrok, a ciszę zakłócało jedynie tykanie zegarka dobiegające z kuchni. Dotrzymując słowa danego Ozanowi, postanowiłam napić się czegoś ciepłego, jednocześnie uważając, by zbytnio nie hałasować. Zaglądając zza drzwi, dostrzegłam w ciemności przygarbioną sylwetkę siedzącą przy stole. Włączyłam światło, które padło prosto na zirytowaną i zmęczoną twarz kobiety z włosami zaplecionymi w warkocz.

   — Znowu szlajasz się gdzieś po nocach — stwierdziła. — Nawet nie pomyślisz o tym, żeby poinformować matkę gdzie jesteś. Powiedz mi, ale tak szczerze. Gdzie popełniłam błąd w wychowywaniu ciebie?

   Zastygłam w bezruchu, zalewając herbatę wodą. Spodziewałam się krzyku, obelg i pretensji, ale nie tego z jakim spokojem zadała to pytanie.

   — Całą swoją uwagę poświęcasz pracy, więc może nie zauważyłaś, że trochę wyrosłam i nawet zaczęłam studia.

   — Nie bądź bezczelna — odwróciła głowę w moją stronę, rozgniewanym tonem mówiąc mi prosto w twarz. — Człowiek sobie żyły wypruwa po kilkanaście godzin dziennie, żebyś mogła w ogóle na te swoje studia pójść, a ty w ten sposób się do mnie zwracasz. Wiesz co, teraz już się nie dziwię, że twój ojciec nie chce cię znać. Uciekł daleko od ciebie, bo mieć taką niewdzięczną córkę to udręka na całe życie.

   Wstała od stołu, chcąc najwyraźniej po raz kolejny uciec od tego co mogłabym jej powiedzieć. Zacisnęłam zęby i udając, że wcale nie tak łatwo mnie złamać, zdążyłam powiedzieć zanim wyszła:

   — Problem wcale nie tkwił w tym, że nie chciał znać swojej córki, ale w tym, że toksyczna żona byłaby dla niego jak sznur na szubienicę. Zerwał kontakt, bo ciągnęłaś go na dno.

   Podeszła i wymierzyła mi policzek, bym nigdy więcej nie odważyła się kłuć ją prawdą w oczy. Powstrzymując łzy lśniące na krawędzi powiek, wskazała mi drzwi i wrzasnęła zachrypiałym głosem:

   — Wynoś się z mojego domu! Idź do swojego wspaniałego chłopaka, niech on cię utrzymuje! Tam z pewnością będziesz miała lepiej niż tutaj, ze znienawidzoną matką!

   Pokiwałam głową, patrząc na jej żałosną minę. Wychodząc, dodałam tylko:

   — Bylebyś nie przychodziła do mnie i o nic mnie nie prosiła gdy będziesz coś potrzebować.

   Stała w przedpokoju, z założonymi rękami opierając się o futrynę. Milczała, obserwując, jak tym razem nic nie kończy się wyłącznie na słowach. Nawet kiedy zakładałam płaszcz, wynosiłam bagaże i zatrzaskiwałam drzwi, nie ujrzałam w jej oczach choćby cienia skruchy. Dlatego wiedziałam, że nie mam po co zostawać tam nawet sekundę dłużej.

❈❈❈

   Walcząc z zimnem wgryzającym się w skórę, dotaszczyłam rzeczy pod jedyny, właściwy adres. Pamiętałam tamtą letnią noc, kiedy zjawiłam się w tym miejscu po raz pierwszy, lecz wolałam mu o tym nie wspominać. Zapukałam w szybę. Zasłony rozsunęły się, a okno otworzyło się prawie na całą szerokość. Od razu wrzuciłam do środka trzymaną w dłoni torbę. Wpatrywał się we mnie osłupiały, marszcząc brwi.

Rüyaların gölgeleri { Cienie snów } Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz