- 18 -

121 17 15
                                    

Taehyung w dalszym ciągu nie opuszczał domu zbyt często

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Taehyung w dalszym ciągu nie opuszczał domu zbyt często. Cztery ściany jego pokoju stały się mu tak bliskie, że ciężko było się z nimi rozstawać, nawet by poprawić nieco jakość swojego życia. Wymagało to dużo wysiłku, zbyt wiele wysiłku. Męczyło i fizycznie, i psychicznie. Ale istniał również ktoś znacznie bliższy Taehyungowi niż jego mały pokój.

Każda wyprawa do szpitala kosztowała go masę stresu, ale potrafił to zignorować, wiedząc, że spotka na miejscu swojego ukochanego. Mimo że umysł odpychał myśli o byciu obserwowanym, wyśmiewanym i ocenianym, to ciało nie potrafiło sobie tak dobrze z tym poradzić. Nim docierał do szpitalnych drzwi wejściowych, jego ubrania ciekły od potu. Wielokrotnie musiał przystawać, gdy miał minąć jakąś większą grupkę ludzi i ukrywał się za krzewami, czy samochodami. Część trasy pokonywał na rowerze, a tę, którą przechodził pieszo, starał się przebyć jak najszybciej. Była to droga przez mękę, przeżycie tak stresujące, jak prawie żadne inne, a największe zarzuty miał do siebie o to, że taka prosta rzecz była dla niego niemal niewykonalna. Kiedyś nie stanowiłaby problemu, jednak to było dawno. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, proste czynności urosły do rangi arcytrudnych, ale walczył sam ze sobą, by na samej mecie odebrać zasłużoną nagrodę.

Starał się przychodzić tak często, jak to możliwe, każdego dnia wierząc, że następna wizyta będzie tą, kiedy to Yoongi go przywita, a nie on jego. Zawsze przynosił mu coś dobrego, niewielkiego do jedzenia, coś co najbardziej lubił. Zaczął się sezon na mandarynki, więc to właśnie je niósł dzisiaj w niewielkiej, materiałowej torebce, z nadzieją, że zjedzą je wspólnie. Ta nadzieja przywoływała uśmiech na jego twarzy, skrytej w połowie czarną maseczką. Liczył, że małe owoce nie wylądują znowu tylko w jego ustach. I gdy minął wszystkie inne pokoje pacjentów, które mijał za każdym razem, jego ekscytacja urosła do naprawdę wysokiego poziomu, aby w jednej chwili spaść gwałtownie.

Yoongi dalej był nieprzytomny. Jednak tym razem miał również innego gościa.

Taehyung patrzył prosto na kobietę, siedzącą przy łóżku chłopaka, która również podnosiła na niego wzrok, gdy tylko drzwi do sali się uchyliły. Przez parę długich sekund zawiśli w milczeniu i niezręczności, a serce w piersi Kima momentalnie zaczęło dudnić, jak gdyby przygotowywało się na kolejny atak paniki. Nie przewidział jej tutaj. Nie miała tu dzisiaj być. Przecież by wiedział...

– Taehyungie, wejdź, wejdź. – Kobieta odezwała się, witając chłopaka ciepłym uśmiechem, przy którym wokół jej ust utworzyły się delikatne zmarszczki.

Oddychaj, pomyślał Taehyung. To tylko mama Yoongiego, oddychaj.

Przekroczył próg i zamknął drzwi najciszej, jak to możliwe. Powoli podszedł bliżej i przesunął dla siebie biały taboret, siadając po drugiej stronie łóżka, naprzeciwko pani Min. Znowu spojrzał jej prosto w oczy, bo i ona wciąż patrzyła na niego. Jednak nie wytrzymał tego długo, bo jego wzrok momentalnie skierował się na błogą twarz ukochanego. Och, Yoongi...

2 months ago || jikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz