1

43 5 0
                                    

Godzina 02:30...
Wszyscy domownicy śpią...
A ja - 15-letnia Caroline Heard - siedzę na telefonie i piszę z najważniejszą osobą w moim życiu - Amber Scott. 
Obok mnie leży mój czarny kocur - klakier. Ponoć czarne koty są złośliwe, a niektóre przynoszą pecha, jednak ten, przynosi mi szczęście. 

~ Haha! A pamiętasz jak się poznałyśmy? - wyświetliła mi się wiadomość od Amber.

~ No jak mogłabym zapomnieć! - wysłałam, po czym dopisałam - Jak ja się cieszę, że wysłałam zdjęcie tego kota. 

~ Jak ja się cieszę, że się do ciebie przypierdoliłam o to.  

Zachichotałam. 
Zrobiłam i wysłałam jej zdjęcie mojego kota.

~ "No ładny, tylko szkoda, że by tak sam nie siedział"

Zaczęłam się po cichu śmiać. 
Amber zadzwoniła do mnie na kamerkę. 
Sięgnęłam po słuchawki i wpięłam je do telefonu. 
Odebrałam i usłyszałam jej uroczy śmiech w słuchawkach. 
Ledwo co ją mogłam zobaczyć, ponieważ jak u jednej, tak u drugiej było ciemno.
Pstryknęłam lampkę nocną. Ona również.
Jej oczy były szkliste, prawdopodobnie ze zmęczenia. Złote, lśniące włosy były na tyle długie, że całych ich nie mogłam zobaczyć. Tak jak ja siedziała w łóżku, pod kołdrą. 
Nie mogłam się na nią napatrzeć.

Rozmawiałyśmy tak do 5 nad ranem. 
Obie zrobiłyśmy się śpiące.
Amber uroczo ziewała.

- Może pójdziemy już spać..? - zaśmiałam się.

Nie odpowiedziała tylko pokiwała głową na tak.

- To dobranoc słoneczko - uśmiechałam się dalej.

- Dobranoc... Kocham cię... 

- Ja ciebie też aniołku.

Rozłączyła się. 
Nie łączyło nas nic szczególnego, prócz przyjaźni. 
Ja byłam dla niej jak siostra, a ona dla mnie jak...dziewczyna... Tak też jestem dziewczyną 😒
Odetchnęłam głęboko i zaczęłam przeglądać zdjęcia które sobie zrobiłyśmy z różnymi, śmiesznymi filtrami podczas rozmowy.
Zaśmiałam się i pozapisywałam je sobie. 
Kot zdążył ode mnie uciec. :(
Ja natomiast włączyłam sobie mój ulubiony kawałek "Moral of the story" od Ashe.
Przytuliłam się do poduszki, wyobrażając sobie, że to Amber.
Miałam obsesję... 
Tak leżąc... myśląc o niej... słuchając dołującej muzyki... łza mi spłynęła po policzku.

- Dlaczego ona musi być tak daleko... - tuliłam mocniej poduszkę.

Wspominałam, że poznałyśmy się przez internet? 
Niestety...😔
Dzisiaj...a w zasadzie wczoraj była rocznica poznania.
Te kilometry które nas dzieliły, bolały jedną i drugą... 520km... 6h jazdy...

Leżąc... płacząc... zasnęłam...

Następny poranek zapowiadał się pięknie. 

Słońce świeciło, ptaszki ćwierkały.
Jednak coś ten poranek zepsuło... a może z początku sprawiło go jeszcze lepszym?


//Jak podoba wam się rozdział? 

Dla niej zawsze i wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz