13. "I'm not sure, if I want to go there..."

747 62 0
                                    

-Tu tutaj- oznajmił Dallas.
Stali przed dość sporych rozmiarów budynkiem, wzniesionym z kamienia. Sądząc po obdrapanych ścianach musiał mieć już swoje lata. Nie odbiegał z resztą wyglądem od całego krajobrazu wyspy. Bieda przemawiała przez każdy zakątek tego miejsca. Przerażające dla Melody było też to, że nikt się tym specjalnie nie przejmował. Na Tortudze każdy żył chwilą. Obowiązywała ogólna myśl przewodnia "Dbaj o siebie i nie zwracaj uwagii na innych".

-Berek!- usłyszała za sobą dziecięcy krzyk.

Grupka dzieciaków przebiegła obok nich wrzeszcząc i śmiejąc się w niebogłosy. Ten widok jeszcze wyraźniej wrył się w pamięć blondynki. Dzieci były całe brudne, rozczochrane, podrapane i posiniaczone. Tylko nieliczni z całej bandy mieli szczęście posiadania butów, których stan był z resztą opłakany. Ubrania były poplamione i podarte.

-Chrzań się!- odpowiedział ktoś inny, zapewne ten, który miał od teraz zostać berkiem.

-No to masz!- wydarł się trzeci głos.

I w tym momencie tuż przed ich stopami zobaczyli dziewczynkę, która została popchnięta przez jednego z kolegów. Wylądowała w niewielkiej, ale za to bardzo mętnej kałuży. Cała przemoczona próbowała podnieść się na łokciach po upadku, ale niezbyt jej to wychodziło.

Melody zasłoniła usta ręką.

-O Boże...- wyszeptała sama do siebie.

-Przestań się mazać- powiedział z pogardą popychacz.- Inaczej nie dasz sobie rady...- nie dokończył bo przerwała mu dłoń Camerona uderzająca z plaskiem w jego policzek. Melody ze łzami w oczach cofnęła się ciężko dysząc. Była tak wstrząśnięta całym wydarzeniem, że nawet nad sobą nie panowała.

-Czy takiego szacunku do siebie nawzajem was nauczyłem?- zapytał surowo patrząc na małego blondyna, który chwilę temu popchnął dziewczynkę.

Chłopiec stał ze spuszczoną głową nerwowo zaciskając pięści. Mogłoby się wydawać, że ma zamiar oddać. Już unosił jedną z pięści, ale gwałtownie się zatrzymał i spojżał na przeciwnika. Cameron dumnie górował nad blondynem i stał wyprostowany z zaciśniętymi wargami.

-Ca...Cameron...- powiedział zszokowany.- Myślałem, że nie wrócisz...

Reszta dzieciaków stała jak wryta z rozszerzonymi oczmi. Wyglądali jakby zobaczyli ducha. Zamienili się w jedno wielkie skupisko solnych słupów przyglądających się w napięciu całej sytuacji.

-Witaj Haroldzie- wyszczerzył się kapitan.- Ile to już lat minęło?

-Nie nazywaj mnie tak, wiesz, że tego nienawidzę- odburknął chłopiec z założonymi na piersi rękami. Nadymał policzki i nie patrzył starszemu znajomemu w oczy. Zaczął bawić się butem rysując jakieś bezkształtne wzory na piasku.

-Wiem, dlatego to zrobiłem- powiedział spokojnie.- Ale zadałem ci już dwa pytania, a ty nie raczyłeś odpowiedzieć mi na ani jedno z nich. Więc pytam. W czym do czarnej cholery jesteś od niej lepszy?!- pod koniec nachylił się i podniósł głos. Nie krzyczał, ale mówił surowo i dobitnie.

-"Każdy ma takie same prawa i takie same obowiązki"- wyrecytował naburmuszony blondynek i spojżał mu w oczy.- Tak zawsze powtarzałeś.

-Zuch Harold- uśmiechnął się Dallas.- No, a teraz przeproś.

-Słucham?!- oburzył się

-To co słyszałeś- spokojnie odpowiedział kapitan.

-Dobraaa...- poddał się chłopczyk. Leniwym krokiem podszedł do dziewczynki i podał jej rękę.- Przepraszam Nensy, że cię popchnąłem. Już tak nie zrobię.

-Nie ma za co- odpowiedziała dziewczynka i przyjęła pomoc.

-Eeee... przepraszam, że się wtrącam- zaczęła Melody.- Ale mogę wiedzieć skąd się znacie?- zapytała wskazując palcem na Camerona i dzieci.

-Ej, Camy! To twoja dupa? Niezła jest- zagwizdał Harry z uznaniem.

-Wyrażaj się!- skarcił go brunet.

-Nie jestem jego dziewczyną- zachichotała wesoło Melody. Bezpośredniość chłopca była tak dziwna, że aż zabawna.

-No racja, z dziewczyną do burdelu to trochę nie wypada...- dodała rudowłosa.

-Nensy, błagam...- powiedział zrezygnowany Cameron.- Ręce opadają, jak wy się wyrażacie...

-Odezwał się- westhnęły chórem wszystkie dzieci z Melody na czele.

-Oh, zamknąć mordy!- naburmuszył się Dallas, na co wszyscy zaczęli się głośno śmiać.- Wpadnę do was później, zmykajcie, bo zaraz zrobi się ciemno.

-Jasne, już się zmywamy- powiedziała Nensy.

-Racja, zostawmy wujcia z jego dupą- zawtórował Harry i odbiegł wraz z grupką w stronę najbliższej uliczki.

***

Melody i Cameron weszli do budynku. We wnętrzu unosił się zapach tytoniu i alkoholu pomieszanego z damskimi perfumami i potem. Wszechobecne dywany pokrywała warstwa kurzu tak gruba, ze gdy się na nie stanęło, można było zobaczyć chmurkę pyłu nad butem. Ściany pokryte były gdzieniegdzie podartą tapetą, spod której wyglądał gdzyb. Ogólna kolorystyka wnętrza, o ile tak można było to nazwać, utrzymana była w odcieniach czerwieni, różu, żółci i podrobionego złota. Całości dopełniał tandetny żyrandol ze sztucznymi brylantami, których brakowało w kilku miejscach, popękane, pomazane szminką i odbiciami dłoni lustra oraz gdzieniegdzie zwiędłe, gdzieniegdzie świeże, a jeszcze w innym miejscy sztuczne kwiaty. Przeważnie róże, albo lilie.

Cameron zaprowadził ją po schodach na górę. Stanęli pod drewnianymi odartymi drzwiami do jakiegoś pokoju. Dallas nie był już jednak tak pewny siebie. W jego oczach pojawiło się zdenerwowanie, a ręce zaczęły się pocić.

-Dlaczego nie wchodzimy?- zapytała Melody.

-Bo nie wiem czy chcę tam wchodzić- odpowiedział ze strachem.

Woohow! No trochę czasu mnie tutaj nie było. Więc na wstępie chciałabym zaznaczyć, że ciężar popełnionego czynu w pełni rozumiem... ale! Mam na swoje usprawiedliwienie to, że coraz bliżej testy, te okropne dni zbliżają się do mnie wielkimi krokami i nieuchronnie spoglądają swoimi wielkimi, wyłupiastymi oczyma w głąb mojego (jak na razie) jeszcze nie do końca wypełnionego wiedzą umysłu... No dobra macie mnie jest pusty, ale nie chciałam mówić tego dosłownie! Hej, ja też mam jakiś uczucia... Chyba... No ale mniejsza z tym. Do tego opiewanego przez nauczycieli eventu zostało mi niespełna 6 tygodni, a po drodze mnóstwo różnorakich konkursów plastycznych, recytatorskich, językowych, teatralnych i bla, bla, bla... można tak wymieniać w nieskończoność. Ale pochwalę się, przeszłam na razie w recytatorskim, a zrobiłam niemałą furorę mówiąc przez pół prozy o temacie "cycochów". Jeśli ktoś z was szykuje się na podobnego rodzaju konkurs to gorąco polecam książkę Louisse Rennison "Angus, stringi i przytulanki". Świetnie się uczy, prosto mówi, a słuchający padają ze śmiechu. Dodatkowo dnia bożego wczorajszego siedziałam od rana do nocy z nosem w książkach, bo musiałam naisać pracę na temat powstań z historii, a i tak jestem więcej niż pewna, że ta sadystka, która z uśmiechem na twarzy zadała całej klasie te tortu... znaczy się zadanie sprawdzi tylko wybrane akapity, bo nie będzie jej się chciało czytać 10 stronicowego referatu. Ale gdyby jej się jednak przypadkiem nudziło i miałaby kaprys, na stawianie ocen to chały nie mogę odwalić. W sumie mam też kilku przyjaciół, którzy też potrzebują trochę czasu... i rodzina i te wszystkie sprawy powoli zaczęły mnie trochę przygniatać. Myślę jednak, że zawsze daję ze wszystkim radę i teraz też tak będzie. Pamiętajcie, im wyżej poprzeczka, tym wyżej musicie skoczyć.
Trochę się rozpisałam... może to wam zrekompensuje krótki rozdział ;) Mam nadzieję, że wam się spodobał i życzę miłego wieczoru!

Tortuga- Cameron DallasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz