Melody
Ujął jej nadgarstki i stanął tuż naprzeciw. Niewielka przestrzeń między nimi zdawała się być naelektryzowana w dziwny sposób, a po skórze w miejscach jego dotyku czuła dreszcze. Czuła się o wiele lepiej dziś rano. Zanim zeszli na śniadanie Chris zaprowadził ją do łazienki i dał czyste ubrania. Miała więc na sobie białą koszulę zawiązaną na brzuchu w supeł i brązowe spodnie oraz nowe buty. Włosy spięła w wysoki kucyk, aby nie przeszkadzały jej, gdzy będą odpływać.-Ja... nie wiem od czego mam zacząć- powiedział brunet.
-Wow, a ja nie wiem co chcesz mi wyjaśniać. Nic między nami nie ma, więc możesz sobie chodzić do burdelu ile ci się rzewnie podoba- starała się nie załamać, gdy słowa wypływały z jej ust.
-Chciałem cię przeprosić, Melody daj spokój. Zależy mi na to...
-Słucham?- parsknęła śmiechem blondynka.- Gdybyś się mną choć trochę przejmował, nie zostawiłbyś mnie wczoraj samej i nie poszedł się pieprzyć z kim popadnie!- zanim się zorientowała jedna łza spłynęła samotnie po jej policzku. Szybko otarła ją wierzchem dłoni i wzięła się w garść. Nie chciała żeby ktokolwiek widział jak płacze. Bynajmniej nie Dallas.
-I nie poszedłem!- przerwał jej ostro
-A więc co niby zrobiłeś ze sobą całą noc? Mógłbyś chociaż darować sobie te kłamstwa- wysyczała przez zaciśnięte zęby.
-Nie kłamię- powiedział już spokojniej.- Nie byłem u Amelii tej nocy. Zatrzymałem się przed drzwiami i zwyczajnie nie byłem w stanie tam wejść, bo ilekroć widziałem twoją przerażoną twarz w pamięci dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Nie miałem na to ochoty. Poszedłem na plażę i myślałem, jak ja się z tego wytłumaczę przed tobą. Zrozum Melody, ja nie chcę cię ranić, ale zwyczajnie odpycham każdego, kto staje mi się w jakimś stopniu bliski. Taki już jestem.
-Och...- zająknęła się.- Nie wiedziałam.
-Tak, a gdy wracam na śniadanie ty schodzisz po schodach w towarzystwie brata mojego najlepszego przyjaciela, który na dodatek oznajmia, że z tobą spał. Jakbyś się czuła na moim miejscu?
-Czyli to teraz moja wina?- uniosła brwi w zdziwieniu.
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi!- to zabawne, ale chyba podobało jej się to, że tak się przed nią tłumaczy. Miała nad nim w pewnym sensie przewagę.- Po prostu czuję- zamknął jej dłonie w swoich i ucałował- że jesteś jedyną osobą, której mogę teraz zaufać. Nie chcę żebyśmy cokolwiek przed sobą ukrywali. Jesteś jedyną żyjącą na ziemii, która zna moją historię i wiesz o mnie więcej niż ktokolwiek inny. Od teraz obiecuję, że będę z tobą całkowicie szczery.
W tym momencie zapomniała o całej złości, która w niej buzowała. Uczucie gniewu zwyczajnie wyparowało. Zdecdowała, że jeżeli on chce być z nią szczery w stu procentach, to i ona nie chce już nic przed nim ukrywać. Zdecydowała, że czas powiedzieć mu o kompasie. Sięgnęła do kieszeni i zacisnęła pace na srebrno-złotym przedmiocie.
-Cameron...- ale nie było jej dane dokończyć. Zamknął jej usta pocałunkiem. Czuła ja ich usta powoli stykają się, a wszystkie mięśnie w jej ciele rozluźniają pod wpływem jego obecności.
Jedną ręką sięgnął do jej włosów i rozpuścił starannie upiętego kucyka, a drugą przeniósł na plecy. Gdy przerwali na chwilę, aby uspokoić nierówne oddechy i zaczęrpnąć tlenu świat zdawał się nie istnieć. Widziała tylko te cudowne, ciemnobrązowe oczy wpatrujące się w nią drapieżnie. Przez moment oddychali tym samym powietrzem znajdując się jakby w całkowicie innej czasoprzestrzeni.
CZYTASZ
Tortuga- Cameron Dallas
أدب الهواةHistoria córki gubernetora Jamajki i potęgi portowej XVII wiecznej Anglii Port Royal. Osiemnastoletnia Melody wyrusza w podróż swojego życia, aby poczuć chcoć trochę wolności i niezależności. Niestety statek, na który trafia to piracka łajba kapitan...