Po jakimś czasie dotarli na miejsce. Cameron przystanął przed jedną z obskurnych kamieniczek, po czym zaczął macać ścianę w poszukiwaniu upragnionego kawałka. W końcu natrafił dłonią na to, czego szukał i zapukał trzy razy. Odgłos był dość dziwny, nie pasował do głuchego dźwięku, który wydaje kamień. To brzmiało raczej jakby ktoś pukał w drewniane drzwi. Melody pomyślała, że chyba już naprawdę musi być późna godzina, więc Cameron zaczął wariować, a ona tracić słuch, ale po chwili zorientowała się, że w ceglanej ścianie rzeczywiście mieszczą się małe drzwiczki, które były tak dobrze zamaskowane, że przeciętny przechodzień musiałby naprawdę nieźle wytężyć wzrok, alby je dostrzec.
Kilka sekundę póżniej w "ścianie" ukazał się mały, świetlisty lufcik, przez który spoglądała na nich para bystrych, zielonych oczu.
-Imię- usłyszeli stłuiony dziecięcy głos.
-Cameron- powiedział pewnie kapitan.
-Hasło- padło kolejne polecenie.
-Tukan stuka kokosy- brzmiała odpowiedź.
-Błąd. Nie stare, tylko nowe.
-Skąd, u licha mam znać nowe hasło, skoro nie było mnie tu przez cztery lata?!- zdenerwował się brunet.
-Skąd, u licha mam wiedzieć, że jesteś z naszych?- przedrzeźniał go głosik.
-Stąd, że moje nazwisko brzmi Dallas i wiem że masz pieprzyk w kształcie gwiazdy na lewym pośladku, Dennis.
-Nie mam więcej pytań- odpowiedział zielonooki chłopiec i otworzył przed nimi drzwi do nowego świata. Szli dość jasno oświetlonym przez światło świec korytarzem, aż doszli do dużej sali z małymi oknami tuż przy suficie. Na podłodze pełno było słomy, różnych bambusowych plecionek, mat z trzciny czy liści palmowych. Wokół walały się skorupy kokosów i pozostałości po innych egzotycznych owocach. Ściany były brudne, porośnięte gdzieniegdzie grzybem, a w całym pomieszczeniu panował półmrok. Na słomie i matach leżały dzieci, które wlaśnie układały się do snu.
-Cameron, czekałem na ciebie- powiedział blondyn, którego Melody miała okazję wcześniej poznać.
-Harry, przyszedłem do ciebie. Możemy chwilę porozmawiać?- zapytał z grymasem na twarzy. Za każdym razem kiedy wracał wspomnieniami do tego miejsca i myślał, że dzieci muszą żyć w takich warunkach żałował, że nie mógł ich zabrać do siebie i dać im to na co te wspaniałe brzdące zasługują. Teraz, kiedy na własne oczy zobaczył stan jaskini cudów, bo tak nazywały swoją kryjówkę dzieci, serce podeszło mu do gardła. Nic jednak nie mógł zrobić. A właśnie ta bezradność wyżerała go od środka badziej niż by się w ogóle spodziewał.
-Właśnie miałem im opowiedzieć bajkę na dobranoc. Rozumiesz, już pora spania- zmrużył oczy blondyn.- Czy to może chwilę zaczekać?
-Jasne, chyba będzie musiało. Tradycja to tradycja- odpowiedział mu kapitan i już miał siadać na słomie, gdy zatrzymał go piękny głos młodej blondynki.
-Um... może ja mogłabym im opowiedzieć bajkę, a wy porozmawiacie na osobności w spokoju?- uśmiechnęła się nieśmiało. Cameron widział, że dziewczyna była głęboko poruszona scenerią dookoła nich i stanem dzieci, które żyły w tych warunkach na codzień.
Wtedy podeszła do niej mała, drobniutka istotka o miedzianych włosach, która wydawała się jakby znajoma. Tak! To ta sama, którą blondyn popchnął
wtedy w kałużę. Jak ona się nazywała? Chyba, Nensy, albo Jensy... Rozmyślania Melody przerwała sama zainteresowana, która złapała ją za rękaw koszuli i pociągnęła w dół.
CZYTASZ
Tortuga- Cameron Dallas
Fiksi PenggemarHistoria córki gubernetora Jamajki i potęgi portowej XVII wiecznej Anglii Port Royal. Osiemnastoletnia Melody wyrusza w podróż swojego życia, aby poczuć chcoć trochę wolności i niezależności. Niestety statek, na który trafia to piracka łajba kapitan...