8. Bones Island

890 62 3
                                    

Na pokładzie panował istny chaos. Wszyscy biegali zaaferowani po całym statku. Niektórzy z paniką w oczach, inni zaś w podnieceniu czekali tylko aż zejdą na nieznany ląd i poznają nowe przygody na nim czekające. Melody stanęła na środku całego tego zamieszania i głośno wciągnęła powietrze do nosa. Wzrokiem odnalazła Jocelyn, która prowadziła zażartą dyskusję z Mattem. Mężczyzna wymachiwał rękami i starał się opanować emocje, a Joyce tylko stała z założonymi rękami na biodrach i przewracała oczami.

-Matt!- zawołał kapitan.- Raport, później się zajmiesz romansami!

-Aye, aye kapitanie!- odpowiedział prędko Espinosa.

Cameron podszedł więc do sternika i zaczął wydawać rozkazy, aby nikt już nie biegał w popłochu tylko zajął się określonym zadaniem. Załoga widząc go w pełnej gotowości spięła się i zaczęła wykonywać to, co im zlecił. W końcu sam stanął i zaczął się zastanawiać co robić. Schodzić na tajemniczą wyspę, czy przepłynąć obok i trzymać kurs na tortugę. Z jednej strony zaczynało im brakować słodkiej wody i świeżych owoców na statku, a z drugiej nie chciał opóźniać podróży o kolejny dzień. Zacisnął wargi w cienką linię i oparł się o barierkę obok steru. Widział stamąd doskonale zbliżającą się nieuchronnie wyspę. W końcu zdecydował. Zagwizdał więc nagłośniej jak tylko potrafił i uciszył załogę gestem ręki. Zapadła głucha cisza.

-Słuchajcie, szczury lądowe! Mamy przed sobą nieznany ląd, coś nowego, niebezpiecznego, nieistniejącego dotąd na naszej mapie. Jak wiecie na tym statku nie ma demokracji i ja tu rządzę, ale tym razem daję wam wybór. Macie się podzielić między sobą. Połowa z was idzie ze mną poszukać źródła na tej wyspie, aby zaopatrzyć statek w wodę pitną i świeże owoce, a połowa z was zostaje pod wodzą pana Espinosy na statku. Plus zabieram ze sobą Arrowa i Hawkinsa, ci dwaj nie mają nic do gadania. Reszcie pozostawiam wolną rękę. Macie godzinę na zejście do szalup i odpływamy! Czy wyraziłem się jasno?!

-Aye, kapitanie!- odkrzyknęła załoga i znowu zaczął się chaos.

-Mam do was prośbę, a w zasadzie bardziej rozkaz- powiedział Dallas podchodząc do Joyce i Melody.- Jedna z was zostaje na statku, ale jedną zabieram ze sobą, będzie nam potrzebna jeśli ktoś zostanie ranny.

Kobiety spojżały na siebie niepewnie. Jeśli pójdą to mogą już nie wrócić. Ta wyspa wydawała się Melody złym pomysłem. Wytwarzała jakieś dziwne uczucie w jej żołądku. Jeszcze raz obrzuciła wzrokiem nieznany ląd i Joycelyn. Chyba miała te same wątpliwości.

-Ja pójdę- powiedziała w końcu i kątem oka zobaczyła, że Joyce już chce zaprotestować.- Nie, Joyce ty lepiej zostań z Mattem na statku, poza tym ja nie mam takiego doświadczenia w kuchni jak ty, a rany nauczyłam się opatrywać dawno temu. Zapewniam cię, że sobie poradzę.

-Ale uważaj na siebie, nie zniosłabym gdybyś nie wróciła- ton Joyce sprawił, że Melody zjeżyły się włoski na karku. "Gdybyś nie wróciła" to jedno zdanie ciągle odbijało się echem w jej głowie. Ale przecież wrócą. Chyba wrócą. Miała nadzieję, że wrócą. Szybko wyrzuciła negatywne myśli z gowy i zaczęła się przygotowywać do zejścia na ląd.

Po około godzinie wszyscy byli już w szalupach. Woda chlupała głośno gdy łódeczki brnęły zacięcie przez fale słonej wody. Około piętnastu, czy dwudziestu piratów, którzy zebrali się, aby zbadać tajemniczą wyspę machali żywo wiosłami napinając przy tym każdy mięsień. Pot perlił się na ich czołach, a oddech był nierówny z wysiłku. Wreszcie dotarli do celu. Melody wyskoczyła z szalupy, a jej wysokie buty zetknęły się z przyjemnie chłodną, lazurową wodą i zapadły się nieco w piasku. Starała się nie zamoczyć torby z opatrunkami jaką ze sobą zabrała.

Tortuga- Cameron DallasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz