9. Suprise

743 56 1
                                    

Tymczasem na statku Matt i Joycelyn mieli wreszcie chwilę dla siebie. Dziewczyna siedziała na blacie, blondyn stał pomiędzy jej nogami czule masując uda kciukami. Oboje cieszyli się z chwili intymności. Nikt im nie przeszkadzał, nikt nie krzyczał, nie popędzał do roboty. Była tylko ich dwójka. Joyce zarzuciła ręce na ramiona Matta i ucałowała go delikatnie prosto w usta. Mężczyzna rozkoszował się tym miękkim, subtelnym dotykiem. Przymknął oczy i przeniósł swoje usta na szczękę dziewczyny. Joyce cicho westchnęła. Uśmiechnął się między pocałunkami i zaczął pieścić jej szyję. Doszedł do jej czułego punktu i nieco przygryzł skórę.

-Mattie...- wyszeptała latynoska między westhnieniami.

-Tak?- przerwał i spojżał jej w oczy.

-Muszę ci coś powiedzieć- powiedziała cicho i zaczęła unikać jego wzroku.

-Hej, co się stało?- zapytał z troską w oczach.- Śmiało, wiesz, że przede mną nie musisz mieć żadnych tajemnic- ujął jej policzek w dłoń.

-Bo do tej pory byliśmy tylko my we dwoje i nikt inny- zaczęła.

-Joyce, chyba nie myślisz, że cię zdradzam?!- oburzył się Espinosa.

-Nie, Matt nie w tym rzecz- zapewniła w pośpiechu.- Chodzi o to, że...

-Że już mnie nie kochasz! Wiedziałem. Który to? Hawkins? Arrow? Nie mów mi, że...- krzyczał mężczyzna w amoku. Odszedł od niej i w gniewie zataczał kółka po całej kuchni. Szarpał swoje blond włosy i kiwał głową. Był zły. Był niewaiarygodnie, cholernie zły na siebie, że zaniedbał Joyce i musiała szukać pocieszenia w jakiejś innej szumowinie, zapewnie z tego statku. Miał ochotę coś rozwalić. Uderzył pięścią w ścianę, nie tylko ze złości, ale przede wszystkim z frustracji i dziwnego poczucia bezradności.

-Matt! Jestem w ciąży, bęcwale!- wykrzyknęła na jednym oddechu Joyce.

W pokoju zaległa głucha cisza. Matt odwrócił się gwałtownie i zamrugał. Wyglądał jak zagubione we mgle dziecko, które tylko czekało na ratunek. Patrzył na nią jakby pierwszy raz w życiu spotkał takie stworzenie. Pomyślała, że może nie powinien wiedzieć. Może źle zrobiła mówiąc mu o dziecku. Ciężko było odczytać jakąkolwiek emocję z jego twarzy. Stali tak w bezruchu i patrzyli na siebie ciężko oddychając. Serca waliły im jak młotem.

-To cudownie...- wymamrotał pod nosem Matt.

-Co?- zapytała zdezorientowana.

-To cudownie!- krzyknął na cały głos blondyn. Podbiegł do dziewczyny i chwycił ją tuż pod pośladkami. Uniósł wysoko w górę i obrócił się kilka razy.- To cudownie!

-Naprawdę się cieszysz?- wytrzeszczyła oczy i zachichotała wesoło.

-Przecież będziemy mieli dziecko! To świetna wiadomość, skarbie. Który to miesiąc?- zapytał podniecony i odstawił ją na podłogę.

-Trzeci- złapała się za brzuch i pogłaskała po nim. Espinosa nakrył jej dłonie swoimi nieco większymi i bardziej szorstkimi.- Byłam u wróżki- oznajmiła- Powiedziała mi, że to będzie chłopiec.

-Ważne, żeby było zdrowe, płeć jest na drugim miejscu- powiedział Matt i ponownie ucałował swoją dziewczynę.- Jak damy mu na imię? Myślałaś już o tym?

-Może Johnatan? No wiesz tak samo, jak król oceanu?

-Johnatan Espinosa, brzmi nieźle- stwierdził przyszły ojciec.

-Panie Espinosa, mamy towarzystwo!- krzyknął z pokładu Hawkins.

Blondyn wypadł z kuchni jak oparzony. Czyżby Cameron wrócił tak wcześnie? Jasne promienie słońca ostro ukuły jego oczy, a zapach morskiej bryzy wdarł się bezczelnie w nozdrza. Matt rozejżał się wokół i dostrzegł jakąś ciemną chmurę sunącą po plaży w ich kierunku. Zabrał sternikowi lunetę i ustawił ją prosto na niezidentyfiowany obiekt.

-Gotować działa!- zaczął wydawać rozkazy.- To tubylcy! Dobywać szabli, kamraci!- wykrzykiwał na prawo i lewo.

Armia dzikusów z każdym krokiem zbliżała się do statku. Bojowo nastawieni piraci czekali na rozkaz do ostrzału. Kościarze byli dosłownie wszędzie. Po obu stronach statku pięli się po linach z zawrotną prędkością. Byli zwinni niemalże jak małpy.

-Strzelać!- krzyczał gorączkowo Espinosa.

Miał tylko nadzieję, że nie stracą wielu ludzi w tej bitwie. Przewaga liczebna tubylców była miażdżąca. Pomimo wszystko martwił się też o tę część załogi, która wyruszyła na poszukiwania słodkiej wody. Co się dzieje z Cameronem? Jego przemyślenia zostały przerwane przez kościarzy, którzy zdołali już wedrzeć się na statek. Czas dobyć szabli. Nie ma czasu na błachostki. Matt wyjął więc broń i rzucił się w wir walki. Koszulę miał już całą umazaną od krwi, a na dodatek wciąż trzeba było uważać na strzały śmigające niebezpiecznie koło uszu. Krzyk, chaos i huk armat niosły się na całą wyspę.

Espinosa był coraz bardziej wycieńczony ciągłym szlachtowaniem kościarzy i już opadał z sił. W tym momencie przypomniał sobie, że to przecież on musi zagrzewać całą załogę do walki. Ale on to nie Dallas. Tego właśnie zazdrościł mu przez całe życie- czynnika "X" sprawiającego, że inni ludzie pójdą za nim w ogień. Może to jego dar przekonywania, albo charyzma, a może połączenie tych dwóch umiejętności? Wiedział tylko, że z tą cechą trzeba się urodzić, a on nie miał tego szczęścia. Pomimo tego starał się z całych sił pracować na statku i tego pięknego dnia poznał Joyce. A teraz miał zostać ojcem. Johnatan.

W tym właśnie momencie zobaczył biegnący z pomocą oddział z wyspy. Kamień spadł mu z serca. Kapitan biegł na pomoc swojemu statkowi. White Moon uratowana. Wpełzli po linach jak wcześniej zrobili to kościarze. Dallas i reszta natychmiast przerzedzili oddziały wroga. Espinosa przesuwał się w stronę kapitana, aby zdać relację z tego, co tak naprawdę się tu dzieje.

-Jak do tego doszło?!- wydarł się brunet i wyrzucił kolejnego tubylca za burtę.

-Siedziałem z Joyce pod pokładem, nagle przyszedł Hawkins i zameldował najazd- odpowiedział Espinosa.- Nie uwierzysz!

-Nic mnie już raczej nie zasko...- Cameron odwrócił się i zamarł.- MATT!!!

Na początek... dziękuję wam za to że ze mną jesteście! Kieruję to głównie do moich stałych, jak też i nowych czytelników ;) To bardzo budujące tak sobie obserwować rosnącą ilość wejść i czytać komentarze. Właśnie skończyłam ferie zimowe i jestem w trakcie przeprowadzki więc trwa u mnie mała przerwa w pisaniu. Nic więcej nie zostało mi do dodania jak tylko życzyć wam miłego czytania. (Ps. Wiem, ucinanie w takich momentach nie jest miłe, ale gdzieś muszę skończyć :/ )

Tortuga- Cameron DallasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz