Wieczorem tego dnia, już stałam pod bramą wejściową do klanu, czekając na swoich wspólników. Te parę minut spóźnienia, trwały jak wieczność, pod czas której, moje myśli działały na moją niekorzyść, a bandaż na szyi jak niby specjalnie zaczął co raz mocniej ściskać moją szyję.
Zrobiwszy ciężki wydech, usłyszałam w krzakach nieopodal jakiś szum, przez co niezwłocznie spojrzałam się w tę stronę. Na pierwszy rzut oka, tam nic nie było, ale usłyszałam lekko dochodzący skrzypnięcie drzewa, które jest dość charakterystyczne dla marionetek.
- Taida-san? Po co tu Pani? - spytałam się szeptem, a marionetka wysunęła lekko głowę, i przyłożyła palec do ust, pokazując mi abym ucichła. Widząc to, słabo się uśmiechnęłam - Dobrze, będę ciszej. Ale wracając do poprzedniego pytania, jest tu Pani, bo Hashirama poprosił o przysługę? Zapewne tak... W takim razie, proszę się nie martwić, dam sobie radę, na pewno.
Słysząc moje słowa, marionetka jedynie z powrotem schowała się w krzaki, dając znak, że jej właściciel nie zmienił zdania.
- "Jeśli tak pomyśleć... Również powinnam mieć oczy jeszcze w innym miejscu, aby w razie czego, wiedzieć co się dzieje wokół..." - zaraz po tym, posłałam chakrę do mojego tatuażu na nodze a z niego wyłoniła się żmijka, która nie czekając na moje słowa, schowała się gdzieś nieopodal. Jakiś czas później, do bramy dotarła reszta grupy i po szybkim przywitaniu się, wszyscy ruszyliśmy w drogę.
Pierwszym naszym celem, był klan Hyuga. Tak, na pierwszy ogień, poszedł najbardziej problematyczny klan, aby później mieć już z górki. Na nasze nieszczęście, znajdował się on, dość daleko, przez co droga do niego, zajęła nam mniej więcej z pół nocy. Jednakże, dzięki temu, mieliśmy wystarczająco dużo czasu, aby obgadać szczegóły naszego planu.
- Mikoto. - zaczął jeden z grupy, a ja szybko rzuciłam na niego wzrokiem.
- Tak kapitanie?
- Zbliżamy się do celu, pamiętasz co masz zrobić?
- Oczywiście.
- Doskonale, polegamy na ciebie i twoich zdolnościach. Nie zawiedź nas - słysząc ostatnie słowa, cicho przygryzłam wargę, po czym kiwnęłam głową.
Gdy podebraliśmy się do osiedla przeciwników wystarczająco blisko, aby ci nie mogli nas zauważyć, cała nasza grupka zaprzestała ruchu, gdy znalazła się w cieni gęstych kron drzewa. Od razu po tym zaczęłam składać pieczęci aby utworzyć obok siebie stworzenie z lian, przypominające ośmiornice. Gdy to było gotowe, zasadziłam do jego środka jedno nasiono, które szybko zakiełkowało i stworzyło sieć mięśni.
- Twoja marionetka jest już gotowa? - spytał się szeptem jeden z grupy, a ja jedynie przecząco pokręciłam głową. Zaraz po tym między nami ponownie zapadła głucha, przytłaczająca cisza. W czasie gdy ja składałam pieczęci dla ostatniej techniki, Pan o blond włosach, wyciągnął z swojej kabury zwój, na którym były pozaklejane jakieś pieczęcie.
- Masz podmienić zwój w najdalszym pokoju ich składu, z tym zwojem, pamiętasz? - spytał się z wyczuwalnym podejrzeniem członek grupy, natomiast ja mocno zacisnęłam jedną pięść, niewidocznie dla współrozmówcy.
- Tak, pamiętam nasz plan od a do z. Proszę się o to nie martwić, Panie Hizashi. - odparłam spokojnie, próbując ukryć lekkie podirytowanie, tymi ciągłymi pytaniami o to czy pamiętam czy nie. Zaraz po tym, odebrałam zwój i wsadziłam go do jednej z "łapek" ośmiornicy. Nie czekając już na nic, pokierowałam stworzenie w stronę klanu przeciwników, a sama usiadłam po turecku pod drzewem.
Parę minut później, marionetka przelazła już pod murem do środka osiedla i starając się nie przyciągać uwagi do siebie popełzła w stronę składu, czas od czasu chowając się od przechodzących strażników.
Jakiś czas po tym, stworzenie dotarło do drzwi w składzie.
CZYTASZ
Po dwóch stronach wojny
RomanceOd czego zaczyna się miłość? Przypadkowe spotkanie? A może to miły uśmiech lub gest? Może to od trafienia kapustą w głowę? (sytuacja zdarzyła się w rzeczywistości) Owszem, lecz u naszej głównej bohaterki zaczyna się wszystko od walki. "Mówią, że pr...