Rozdział X

43 5 1
                                    

Rano kolejnego dnia, obudziłam się jak poparzona. Po zerwaniu się z łóżka, usiadłam na nim z powrotem gdyż wszystko przed moimi oczami zalało się czernią.

- Cholera jasna - wyszeptałam pod nosem, pocierając swoją twarz - Znowu ten sen... A żeby go gęś kopnęła. Ile można... - po krótkim monologu już spokojniej wstałam na dwie równe nogi, przy tym spoglądając na zegar w moim pokoju - "O dziwo wstałam dzisiaj szybciej niż zazwyczaj... Tyle dobrego"

Nie długo myśląc, zaczęłam kierować się do wyjścia z pokoju, lecz po drodze rzuciłam wzrok na swoje biurko, na którym leżał pojedynczy list.

- "Powinnam go uprzedzić..." - nie długo myśląc, wyciągnęłam jeszcze jedną karteczkę, po czym napisałam następującą informację.

"Hej, wybacz że o tak wcześniej porze przeszkadzam, ale czy mógłbyś przyjść na polankę w południe?
To ważne

Mikoto"

Gdy skończyłam pisać, pokierowałam chakrę do swojego tatuażu na nodze, po czym już w kolejnym mgnieniu wylazła z niego żmijka z małymi kwiatuszkami na głowie.

- Hejka, dawno nie widzieliśmy się, ślicznotko - rzekłam z ciepłym uśmiechem, lekko głaszcząc stworzenie po głowie - Mam dla ciebie zadanko. Zanieś tę karteczkę do Uchiha o imieniu Madara. Wiesz kto to taki, czyż nie?

Słysząc moje pytanie, mój mały "posłaniec" kiwnął głową, po czym wziął kartkę i pokierował się do czarno-włosego. Gdy żmijka wylazła z pokoju, ponownie pokierowałam się do łazienki, przy tym pocierając swoją szyję.

- Mam nadzieję, że Dziad wybaczy mi kiedyś za to co zamierzam zrobić... - wyszeptałam pod nosem, po czym już na dłuższy czas zamilkłam.

Po wejściu do łazienki, pierwsze co zrobiłam, to podeszłam do lustra. Powiedzieć że wyglądałam jak siedem nieszczęść, to nic nie powiedzieć. Właśnie dlatego w kolejnym momencie, wzięłam z półki szczotkę i zaczęłam po cichu rozczesywać kłębki, które porobiły mi się po nocy. Wykonując tę czynność, odruchowo zaczęłam przyglądać się swojej twarzy.

- Kurwa, za jakie grzechy, jestem podobna do niej? - wyszeptałam pod nosem, przestając na chwilę poprzednią czynność. Zaraz po tym, wydało mi się, jak gdyby jedna z żmijek wylazła z tatuażu, dlatego od razu spojrzałam się na niego, lecz to było błędne przeczucie, jednak gdy wróciłam wzrokiem do lustra, zastygłam w miejscu. W odbiciu ujrzałam jak jedno z wcześniej wspomnianych stworzeń, siedziało na moim lewym barku.

- Co cię trapi, moja mała Miko? Czyżbyś się obawiała nadchodzącej misji? - rzekła w pewnym momencie żmijka, a ja jedynie stałam w grobowym milczeniu - Czemu milczysz? Wiem, że nie pokazywałam się całe wieki, ale na pewno mnie nie zapomniałaś, czyż nie? - po tym pytaniu, powoli odłożyłam szczotkę, po czym ponownie spojrzałam się na stworzenie na moim barku.

- Czemu teraz? Nie widziałam cię parę lat, nigdy też nie chciałaś wyleźć gdy cię wołałam. Więc dlaczego teraz? Przyszłaś pokpić z mojej słabości? - tę słowa wypowiedziałam dosłownie jednym tchu. Słysząc je, stworzenie jedynie opuściło w bok głowę.

- Skąd taki pomysł słońce? Przecież nigdy nic takiego nie robiłam. - odparła spokojnie, po czym zaczęła wpatrywać się w moją twarz. Natomiast ja po otrzymaniu odpowiedzi, potarłam swoją zasypaną twarz i z wyczuwalnym zmęczeniem w głosie, kontynuowałam rozmowę.

Po dwóch stronach wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz