Prolog

338 23 1
                                    

Pole obok lasu, popołudnie.

Bezchmurne niebo, szum liści.

Piękny i kojący śpiew ptaków, który zagłuszają ludzie.

Udeżają o siebie miecze.

Próbują wysadzić przeciwników w powietrze.

Niszczą kiedyś zieloną i taką cudowną trawę, brudząc ją wstrętną krwią.

Zakłucają piękną ciszę i spokój, który dosłownie pół godziny temu panował na tej polance.

Porozrzucali ciała, nadal żyjących osób wyjących z bólu.

Ale nawet tak... Nikt nie zamierza ich dobić.

Nikt, nie ma zamiaru przywrócić dawny raj na ten teren.

Każdego, obchodzi tylko walka.

Honor.

Potęga.

Terytorium...

Jakie to... Żałosne.

Czym dla nich jest życie?

A śmierć?

Mają w ogóle jakieś inne cenności?

Dlaczego nie szukają wyjścia z tak okropnej i przetłaczającej sytuacji?

A może... Ono tak naprawdę nie istnieję?

Jak długo, będziemy jeszcze tkwić w tym błędnym kole?

Eh...

To jest zbyt... Uciążliwe.

Nawet jak dla mnie, to już za dużo...

Tayo... Co powiesz?

Jak zareagujesz na tę sytuację?

Czy w ogóle widzisz co się dzieję?

A może, ty już rozpaczasz nad nami?

A może... Nie, to nie miejsce na takie myśli.

Dobra, już czas...

Ja również jak i wszyscy muszę się przyłączyć do walki.

Bronić interesów klanu i ich członków...

Po dwóch stronach wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz