Rozdział VI

199 17 1
                                    

Kolejnego rana, po tym jak zawarłam umowę z Uchihą, siedziałam spokojnie w ogrodzie z kawusią w rękach i czytałam książkę o psychologii. W międzyczasie kątem oka ujrzałam jak najprawdopodobniej Tobiramcia ledwo wleczy się do kuchni i dosłownie  chwilę po nim, Hashirama. Parę minut później ci przyleźli na dwór z kubkami w rękach i synchronie usiedli na ławeczce.

- A wam co?

- Nawet nie pytaj - zaspany odparł biało-włosy, po czym zaczął cicho siorbać.

- Starszyna wzywała.

- I co w związku z tym? - po moim pytaniu przeniosłam wzrok na bruneta, który zdecydował się odpowiedzieć na moje wcześniejsze pytanie.

- Mieli dla nas zadanie. Masakra jakaś a nie robota. 

- Oficjalnie, zaczynam nienawidzić papierkowej roboty - wtrącił się średni z nas, po czym wrócił do siorbania kawy. Natomiast ja ciepło uśmiechnęłam się i wstając z hamaka, podeszłam do nich niespiesznym krokiem i poczochrałam po włosach.

- Ojoj, biedactwo moje. Współczuję wam - zaczęłam łagodnym głosem, po czym zaszłam za tył ławeczki i wyjęłam z kabury szczoteczkę. Niedługo myśląc zaczęłam przeczesywać włoski bruneta.

- Chcesz mi włosy związać? - spytał się spokojnie Hashi, odkładając kubeczek na swoją dłoń.

- Mhm. Będą tak ci mniej przeszkadzać.

- No spoczko, dziękuję - po tych słowach brunet zaczął kontynuować poranne popijanie kawusi a Tobirama odrzuciwszy głowę do tyłu, przeniósł swój wzrok na mnie. Moment później, ten spokojnie spytał się.

- Miko, masz na dzisiaj jakieś plany?

- M? No coś tam mam, a co?

- Nic szczególnego. Myślałem że moglibyśmy pójść w trójkę na jakiś nocny spacerek w lesie. - słysząc tę propozycje, miałam ochotę od razu odpowiedzieć twierdząco, lecz przypomniałam sobie o umowie z Uchihą, przez co ciężko westchnęłam.

- Cóż.. Ja bym chętnie ale...

- Masz jakieś plany?

- Mhm... Sorki. Możemy pójść po tym, jak wrócę z misji. Oki? - słysząc moją odpowiedź, biało-włosy lekko uśmiechnął się, po czym kiwnął głową w znak zgody.

- Mi tam pasi. A tobie, Hashi?

- Mi również. Chętnie przejdę się z wami, jak ogarniemy nasze rzeczy.

- No i cudnie - wypowiedziawszy te słowa, skończyłam wiązać brunetu kok i spokojnie odłożyłam z powrotem szczotkę. Po tym niespiesznie wróciłam na swój ulubiony hamak - A wy chłopaki, macie jakieś plany na dzisiaj?

- Starszyna powiedziała, że ja i Daisuke, musimy zająć się bachorami z klanu. No tam potrenować ich, czy coś w tym stylu. - słysząc tę odpowiedź, zaczęłam cicho chichotać, gdyż co jak co, ale nie wyobrażałam sobie aby Tobiramcia zajmował się dziećmi - Weź ty w ogóle cichaj. Wiem że to zadanie nie ma dla mnie żadnego sensu. Gdybym miał możliwość, chciał bym zwiać, ale nie chcę również Daisuke zostawiać samego z tymi potworami. Więc jestem skazany dzisiaj na tę męczarnie...

- Oi tam, nie przesadzaj. Dzieci z naszego klanu nie są aż takie upierdliwe.

- To ty ich chyba nie znasz.

- Dramatyzujesz.

- Nie tym razem - po tych słowach podniosłam jedną brew jednocześnie z kącikiem ust, po czym popatrzyłam się z pod byka na średniego z nas, który w międzyczasie już zdążył skrzyżować ręce pod klatką piersiową.

Po dwóch stronach wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz