Rozdział VII

147 15 4
                                    

Gdy Uchiha zniknął między drzewami, wzięłam głęboki wdech, po czym zaczęłam nasłuchiwać. Może i nie mogłam jak na razie korzystać z żadnych technik, gdyż moja chakra była na wyczerpaniu, lecz nie oznacza to iż nie udało by mi się znaleźć jednego starego dziada.

Nie długo myśląc zaczęłam niespiesznie iść w jedną stronę, gdy w pewnym momencie usłyszałam szelest z tyłu. Odruchowo odwróciłam się i za razem rzuciłam kunai'em. Dopiero po tym ujrzałam iż szum stworzyły małe ptaszki siedzące w gnieździe.

- O kurwa - wyszeptałam pod nosem, po czym pośpiechu rzuciłam innym ostrzem aby zmienić trajektorię pierwszej broni. Lecz szczęście mi nie dopisywało w tym dniu i moja próba poprawienia się jedynie pogorszyła sytuację.

W momencie gdy miałam zamiar już przemieścić się do gniazda aby złapać kunai'e, ujrzałam jak w mgnieniu oka gdzieś zza krzaków wyskoczył czerwono-oki i złapał broń, po czym odrzucił w moją stronę.

- Nie wszystko co wydaje dźwięki, jest twoim wrogiem - rzekł zimno Uchiha, spoglądając jak ja w ciszy odbijam ostrza swoimi nunchakami.

- Wiem... To był odruch... - odparłam ciszej niż zamierzałam, po czym zaczęłam obserwować jak znajomy spokojnym krokiem zbliża się w moim kierunku. Gdy ten znalazł się tuż przede mną, splótł swoje ręce pod klatką piersiową po czym nadal spoglądając na mnie szkarłatnymi oczyma, powiedział.

- W takim razie musisz nauczyć się kontrolować ten odruch. Nie zawsze on działa na twoją korzyść. - słysząc te słowa cicho kiwnęłam głową i od razu po tym podniosłam swój wzrok na twarz Madary - No i cudnie. W takim razie kontynuujemy trening. I tym razem, skup się bardziej - mig później Uchiha dał mi pstryczka a ja oszołomiona stałam jeszcze przez jakiś czas w miejscu.

- E-ej! - krzyknęłam z dużym opóźnieniem, po czym nadęłam usta z oburzenia i splotłam swoje ręce pod klatką piersiową - I co to miało być? - wyszeptałam niezadowolonym głosem pod nosem.

Dłuższą chwilę później rozluźniłam swoje mięśnie i ponownie zaczęłam nasłuchiwać oraz odwoływać się do mojego szóstego czucia, jednak okolica była zbyt spokojna i nie miałam żadnego uczucia niebezpieczeństwa.

Nie mając zbytnio pomysłu na to co zrobić, wróciłam na środek polany i usiadłam po turecku. Po tym przymknęłam oczy, nadal nasłuchując.

- Może by tak użyć tej techniki... - zaczęłam mówić pod nosem, po czym gdy podjęłam decyzję, pokierowałam czakrę do swoich oczodołów a już z nich wyrosły dwa pomarańczowe kwiaty, które mgnienie później zaczęły wypuszczać dużo pyłków. Później te pyłki rozproszyły się w promieniu 50 metrów a ja westchnęłam ze zmęczenia - Ts... Mam nadzieję że tego wystarczy. Eh, gdybym miała więcej chakry...

Po tych słowach zacisnęłam pięści i zaczęłam przeczesywać wzrokiem cały teren. Gdy nareszcie znalazłam czarno-włosego, wyszczerzyłam się z zadowolenia i odwróciwszy swoją głowę w jego stronę, wyszeptałam.

- Mam cię~

Nie długo myśląc wskoczyłam na swoje nogi i wyciągnęłam dwa kunai'e, do których przywiązałam metalowe linki. Zaraz po tym poprawiłam swoje rękawiczki i zrobiłam wypad aby szybciej zacząć biec.
Chwila później już wskoczyłam na gałąź i z tamtego miejsca zapuściłam kunai, który przeleciał obok parę drzew i wbił się w grubą gałąź. Mgnienie później oplotłam wokół swojej ręki linkę. Nie długo myśląc zeskoczyłam z drzewka i poleciałam jak Tarzan.

W tym samym czasie Uchiha zaczął po trochu uciekać, gdyż odczytał wypowiedziane przeze mnie słowa, po ruchu moich ust.

- Co to do cholery jest... Jej oczy... - wyszeptał pod nosem czarno-włosy, wspominając obraz kwiatków, które już wtedy pokrywały się szkarłatnym odcieniem krwi wypływającej z moich oczu. Na samą myśl o tym widoku, znajomego przechodził nieprzyjemny dreszcz.

Po dwóch stronach wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz