Wieczorem tego dnia, już biegłam do lasu z pakunkiem w rękach, lekko uśmiechając się sama do siebie. O dziwo, ulice mojego klanu, były dość puste.
- Może teraz jest jakieś klanowe spotkanko, o którym nie wiem? - zaczęłam po cichu rozmyślać, nadal kierując się w stronę polanki - Chociaż, może to na lepiej. Mniej nerwów będę musiała stracić hehe.
Jakiś czas później, już dobiegłam na miejsce spotkania. Obejrzawszy się po okolicy, nie wykryłam żadnej żywej duszy, oprócz przedstawicieli fauny. Nie długo myśląc, podeszłam do rzeki i odstawiwszy na bok pakunek, usiadłam po turecku przed wodą. Zaraz po tym, nachyliłam się nad strumieniem, spoglądając w swoje zniekształcone odbicie. Im dłużej spoglądałam na taflę wody, tym bardziej moja twarz zaczęła przypominać mi o bliskiej mojemu sercu osobie.
- Tayo? - wyszeptałam pod nosem, po czym pociągnęłam swoją rękę w stronę rzeki aby jej dotknąć, lecz niespodziewanie od pleców usłyszałam znajomy głos.
- Kto to taka? - o ile nie oczekiwałam iż znajomy przybędzie tak szybko, lekko podskoczyłam, tym samym tracąc równowagę i lecąc do przodu. Gdy miałam już spotkać się z mrożącą wodą, poczułam jak mój brzuch mocniej przyciska pasek, a ja sama zatrzymuję się nad rzeką. Okazało się, iż Madara zdążył złapać mnie za pasek i już w kolejnym momencie pociągnął na siebie. Jak już okazałam się na równych nogach, tuż przed klatką piersiową Uchihy, ze złością w oczach odwróciłam się do czarno-włosego aby spojrzeć na jego ryjek - Zawsze tak reagujesz, gdy ludzie próbują z tobą zagadać? - spytał się czarno-oki, przez co już w kolejnej sekundzie dostał palcami pod żebra. Widząc to, znajomy jedynie zwierzchnie uśmiechnął się, co jeszcze bardziej zwiększyło moją złość.
- Zawsze tak nachodzisz ludzi od tyłu, co Uchiho?
- Nie, tylko tych którzy dość śmiesznie reagują.
- Doprawdy kurde? Co jest z tobą nie tak? - po tych słowach splotłam swoje ręce pod klatką piersiową, aby stworzyć pozornie "ścianę" między nami, gdyż ogarnęłam na ile blisko stałam przed Madarą, co robiło się z chili na chwilę, bardziej niezręczne. Natomiast znajomy jedynie pogorszył sytuację, gdyż zbliżył swoją twarz do mojej, aby spojrzeć się mi prosto w oczy.
- Wszystko~ - w tamtym mgnieniu, czarno-włosy ponownie zadziornie uśmiechnął się, a moje oko zaczęło drgać ze złości. Nie długo myśląc przykryłam twarz czarno-okiego swoją dłonią i szybko lecz ostrożnie odsunęłam ją od siebie. O dziwo Uchiha nie sprzeciwiał się, jedynie spoglądał na mnie, zza odstępów między moimi palcami. - No dobra, dobra. Już nie będę, więc się uspokój. - rzekł nadal trochę rozbawiony ninja.
- Ts, dobrze - odparłam pod nosem, po czym odwróciłam się od Madary, aby podejść do pakunku, który oddałam w kolejnej chwili. - Wiem że już mówiłam, lecz dziękuję... Nawet jeśli zrobiłeś to ze względu na to aby nie dostać opierdziel od Hashiego, czy coś w tym stylu - po tych słowach, niezręcznie podrapałam się po tyle głowy. W tym samym czasie, Uchiha wziął swoje ubranie do rąk, po czym ubrał po wierzch czarnego golfa.
- Nie masz za co. To był zwykły akt człowieczeństwa, nic wielkiego.
- Heh, no tak... Racja... - po wypowiedzianych słowach, między nami nastąpiła chwila niezręcznej ciszy, którą raczył przerwać znajomy.
- No dobra, jeśli z tym skończyliśmy, zapierdalaj pięć kółek wokół polanki. Musisz trochę rozruszać swoje kości po całym dniu leżenia.
- Dobra, dobra. Już się robi. - gdy miałam już zacząć biec, zrozumiałam coś, przez co szybko odwróciłam wzrok do Madary - Chociaż czekaj. Skąd ty wiesz że ja leżałam cały dzień? - słysząc pytanie, czarno-włosy ciężko westchnął, po czym pocierając szyję odparł.
CZYTASZ
Po dwóch stronach wojny
RomanceOd czego zaczyna się miłość? Przypadkowe spotkanie? A może to miły uśmiech lub gest? Może to od trafienia kapustą w głowę? (sytuacja zdarzyła się w rzeczywistości) Owszem, lecz u naszej głównej bohaterki zaczyna się wszystko od walki. "Mówią, że pr...