Rozdział 4

4.1K 142 148
                                    

Kiedy usłyszałam głos Matteo, wiedziałam, że te piekło dobiegło końca. Ale nie byłam w stanie na niego spojrzeć. To wszystko nie zwróci życia mojemu ojcu.

- Obstawiałem, że pierwszy dotrze do nas William. Chyba przegapiłem jakieś fakty - odparł z rozczarowaniem porywacz i dał sygnał swoim ludziom, którzy nas okrążyli, żeby zabezpieczyli wszystkie wyjścia.

- Liczyłeś, że nie zginiesz? Ohh... Muszę cię rozczarować po raz kolejny. Na zewnątrz mam cały oddział ludzi gotowy do ataku. Jeśli nie wyjdę stąd w ciągu 15 minut, puszczą z dymem cały twój marny dobytek, Ivan - ostrzegł go Matteo. Czułam, jak spogląda w moim kierunku.

- Lorenzo nie ma tylu ludzi, żeby mógł mi grozić... - zaczął Ivan, ale w słowo wszedł mu Andres.

- Ale my mamy - dla potwierdzenia swoich słów, Anders zastrzelił jednego z jego ochroniarzy. Ciało mężczyzny bezwładnie opadło na podłogę, a wokół niego powstawała czerwona plama krwii. Kolejne krwawe ślady.

Nie wzdrygnęłam się, kiedy padł strzał. Śmierć stawała się nieodłączną częścią mnie. Już mnie nie przerażała, a wprowadzała w coraz większą obojętność.

Reszta była gotowa do oddania strzału, ale Ivan zabronił im tego, podnosząc rękę do góry w geście zaprzestania ataku.

- Zraniłeś ją - Matteo powiedział ochrypłym głosem, jakby był po dniu bez łyka wody. - A ja rozerwę cię na strzępy gołymi rękami.

- Takie groźby powinny paść z ust Williama, ale chyba rzeczywiście przegapiłem rozdział, jak wyznajesz jej swoją miłość - zakpił Ivan, zakładając ręce na piersi.

- Nie rozumiesz - Matteo pokręcił głową z zaprzeczeniem. - To ja chcę być tym, który ją zabije.

Co?

Na twarzy Ivana wymalował się cień zdziwienia, a chwilę później zagościł tam psychopatyczny uśmiech, kiedy spojrzał na mnie.

- Nie odważyłbyś się. Jesteś zbyt słaby - stwierdził, a ja uniosłam głowę żeby spojrzeć na Matteo. Był niewzruszony całą tą sytuacją i gotowy na wszystko.

- Nie mam sumienia, więc nic mnie nie trapi. Nie wierzę w człowieka. Nie wierzę w Boga. Nie wierzę w Diabła. Nienawidzę całej przeklętej rasy ludzkiej, w tym siebie samego. Jeśli sądzisz, że nie byłbym w stanie zabić, to grubo się mylisz.

- Co ty pierdolisz, Martinez? Mieliśmy uratować moją siostrę! - oburzył się Anders, niebezpiecznie zbliżając się do Matteo z naładowanym karabinem.

- Wyprowadzić go! - rozkazał Ivan, wskazując ruchem dłoni na mojego brata.

Wszystko udało się im bez większego problemu; Matteo nie odpowiadał mu ani słowem, a zamiast tego spojrzał na mnie lodowatym i przeszywającym na wskroś spojrzeniem. On naprawdę chciał mnie zabić?

- Wyjmijcie knebel z jej ust - kolejny rozkazał padł z ust Ivana, a kiedy wyjęto mi z ust kawał szorstkiego materiału widziałam już, że nie będę milczeć.

- Jesteś szalony! Twoja głowa mnie przeraża! Zachowujesz się w sposób niezrozumiały dla logicznego myślenia! - krzyczałam, choć mój głos bardziej przypominał głośny i łamiący się szept. Byłam tak bardzo zmęczona...

- Nie jestem szalony - zaprzeczył brunet. - Jestem zraniony. Jest różnica.

- Ale co ja ci zrobiłam?! - tym razem dość mocno szarpnęłam za sznur, aż ten odpuścił. Mogłam wstać.

Moje nadgarstki nadal krwawiły i cholernie bolały. Lekko chwiejnym krokiem podchodziłam w stronę Matteo, w czym nikt mi nie przeszkadzał. Ivan chyba liczył na to, że Matteo mnie zastrzeli.

 Kiss of deathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz