Rozdział 4

55 3 2
                                    




Thomas

Auto było nie złe. Zastanawiało mnie to. Skąd było ją na nie stać? Nie oszukujmy się. Z wypłaty w tym klubie i tańcząc raczej nie zarobiłaby na nie. Moje myśli biegły w dwóch kierunkach. Została luksusową prostytutką, która obsługuje tylko zamożnych klientów z grubym portfelem bądź obrobiła bank.

Nie, to nie możliwe.

Moja Chloe, nie zostałaby prostytutką.

Szlag, znowu to powiedziałem. Weź się chłopie ogarnij. Ona nie należy już do ciebie. Nie widziałem jej cholerne cztery lata. Nie wiedziałem, co się z nią dzieje. Jakby zapadła się pod ziemię nawet jej brat z którym nadal się przyjaźnie po tym incydencie jak ją potraktowałem. Nie miał pojęcia, gdzie ona jest i w tedy pokazał mi krótki liścik, który mu zostawiła.

Nie martw się o mnie, braciszku. Chce zapomnieć i zacząć wszystko od nowa w nowym miejscu. Kocham cię i nie w pakuj się w żadne kłopoty.

W tedy mnie zamurowało i wiedziałem, że uciekła przeze mnie, ale teraz gdy siedzę obok niej w tym samochodzie. Gdzie powietrze jest bardzo gęste i przesycone seksualnością. Jednego jestem pewien, że nie pozwolę jej ponownie  ode mnie uciec. Możemy zacząć wszystko od nowa. Tylko co z moją obecną narzeczoną? Ślub z nią pozwoli mi rozwinąć bardziej firmę i móc nawiązać współpracę z teściem, który jest właścicielem firmy Global Murphy. A takiej szansy nie mogę zaprzepaścić. Wiem, że brzmię jak egoista w tym momencie. Mówić i porównywać małżeństwo do biznesu, ale taki jest ten świat. Pieniądz goni pieniądz a miłość przychodzi z czasem. Po odejściu Chloe miałem złamane serce i wiedziałem, że to była moja wina, bo spieprzyłem sprawę, ale pozbierałem się i zacząłem żyć na nowo. Nie myśleć o przeszłości tylko o planowaniu przyszłości z moją ukochaną. A w tym momencie mój świat obrócił się przeciwko mnie. Karma wraca za złe uczynki a ja jestem tego pewien, że zapłacę za krzywdy, które zrobiłem najwyższą cenę jaka może być. 

W końcu ruszamy z piskiem i wjeżdżamy na drogę. Spoglądam na nią kątem oka i widzę, że stara się skupić na drodze przy tym mnie olewając. Czuje woń jej perfum które są bardzo zmysłowe. Zapewne są to perfumy z kolekcji Freedom Yves Saint Laurent Libre. Bardzo do niej pasują. Nawet nie zauważyłem, bo byłem tak pochłonięty własnymi myślami, gdy wjeżdżaliśmy w coraz bardziej znajome rejony. I uświadamiam sobie dopiero teraz, że nie podałem jej adresu pod który ma jechać a jednocześnie znała drogę. To było dziwne? Chyba za bardzo się upiłem, bo nie pamiętam a jestem pewien, że podawałem pod jaki adres ma jechać. Za dużo whisky.

- Gdybyś chciał wiedzieć? To od paru tygodni jesteśmy sąsiadami. - odpowiada z sarkazmem, gdy patrzę na nią pytająco. - Mieszkamy na tym samym osiedlu. 

Gdy brama się otwiera i wjeżdżamy na strzeżony parking. Rozpoznaje, że jesteśmy na moim osiedlu Lux. Znajduje się tu taj pięć wieżowców, które są nowoczesne i wybudowane przez firmę Global Murphy. Zauważam, że podjeżdża na miejsce parkingowe oznaczone numerem 409. Każdy z mieszkańców ma swoje miejsce parkingowe, żeby nikt inny nie mógł na nim stawać, a zdarzały się takie przypadki że ktoś kogoś zastawił lub zaparkował nie na swoim miejscu.  Opuszczam samochód i idę chwiejnym krokiem do wieżowca 4B. Do pokonania mam jeszcze parę kroków a moje nogi nie chcą współpracować, nagle potykam się o jakiś pieprzony patyk i upadam na chodnik. Na szczęście nie zaryłem w niego twarzą i zdążyłem wyciągnąć ręce żeby zamortyzować jakoś upadek. Za plecami słyszę śmiech brunetki, która dobrze się bawi moim kosztem.

- Może mogłabyś mi pomóc wstać. - posyłam jej wrogie spojrzenie i wiem, że pożałuje tego, że się ze mnie nabija w tym momencie. A kara będzie bardzo sroga, oj bardzo.

Ciemna strona pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz